Wiadomości, dla Was


wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 19.


                Ginny Weasley biegiem przemierzała górne korytarze Hogwartu. W głowie kłębiło jej się tysiące myśli. Miała nadzieję, że Padama coś źle usłyszała od Parvati i ciąża Angeliny to jeden wielki żart. Nie wiedziała, co zastanie w Wieży Gryffindoru. Czy będzie tam Hermiona? Pewnie jest załamana, jeśli to wszystko to jest prawda. Żałowała, że jej romantyczny spacer z Harrym tak szybko się skończył, ale jej przyjaciółka była ważniejsza.
                Była już niedaleko portretu Grubej Damy. Weszła do Pokoju Wspólnego, który zdążył już ponownie zacząć żyć swoim życiem, a nie życiem Freda Weasleya. Pierwsze, na co zwróciła uwagę, to na spokojną rozmowę jednego bliźniaka ze swoją byłą dziewczyną. Hermiony nie było nigdzie widać. Szybko weszła do dormitorium uczennic szóstej klasy. Tam znalazła Pannę Granger.
                Wyglądała okropnie. Łzy lały się po jej policzkach, rozmazując czarny tusz. Szata pognieciona i mokra. Włosy w całkowitym nieładzie. I te oczy. Z tkwiącą w nich rozpaczą. Ginny szybko podbiegła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła. Ta po chwili odsunęła się od niej.
- Gin, powiedz mi dlaczego? – zapytała Rudą. – Czy ja nie mogę być szczęśliwa? – kolejna łza popłynęła jej po policzku.
- Kochanie.. – zaczęła Ruda, ale nie wiedziała, co jej odpowiedzieć.
- Fred będzie ojcem. – łkała. – Ojcem nie mojego dziecka!
- Wiem Hermiono. Ale to nie znaczy, że nie możecie być razem.
- Jak to? – Gryfonka zdziwiła się. – Nie zabiorę ojca malutkiemu dzieciątku, które nie jest niczemu winne. Dziecku, w którym będzie płynęła krew miłości mojego życia.
- Nic jeszcze nie jest stracone! – próbowała przywołać ją do porządku Ginny.
- Jest. Nigdy nie byłam egoistką i nie będę. – zakończyła temat. – A teraz zostaw mnie Gin. Chcę być sama.
- Na pewno? Uważam, że nie powinnaś siedzieć teraz sama. – Ruda nie chciała jej zostawiać.
- Na pewno. Wyjdź już. – odwróciła się do niej plecami. – Dobranoc.
- Dobranoc Hermiono. – Panna Weasley posłusznie wyszła i udała się do swojej sypialni.
                Tymczasem w Pokoju Wspólnym Fred Weasley prowadził poważną rozmowę z matką jego przyszłego dziecka. Nie czuł się w tej sytuacji dobrze. Mówiąc więcej, po prostu był załamany. Marzył, by w przyszłości zostać ojcem. Ale w przyszłości. A nie teraz, gdy ma dopiero 17 lat.  No i drugim rodzicem miał być ktoś całkiem inny.
- Ale cieszysz się Freddie? – zamruczała cichutko Angelina.
- Oczywiście Angie. – nie chciał dziewczynie sprawiać przykrości. – Ale jak ty to sobie dalej wyobrażasz? Przecież jesteś teraz z Lee..
- Lee zostawił mnie, gdy tylko się dowiedział. – nadzieja w głowie Freda pękła jak bańka mydlana.
- Muszę ci zadać jedno pytanie.
- Jakie Fred? – zapytała.
- To na pewno moje dziecko?
- Jak możesz! – w jej oczach zaszkliły się łzy.
- Dobrze, przepraszam. Nie było pytania. – nie chciał, by kolejna osoba dziś płakała przez niego. – Musimy iść do lekarza.
- Tak, wiem. To dopiero początek, więc spokojnie zdążymy skończyć szkołę. – uśmiechnęła się. – A jak maluch się urodzi, to zamieszkamy razem i będziemy żyli długo i szczęśliwie. – Fred skrzywił się, jednak ona nawet tego nie zauważyła. – A wolałbyś, żeby to był chłopiec czy dziewczynka? – zapytała.
- To bez znaczenia Angelino. Najważniejsze, żeby było zdrowe. – odpowiedział, jak dojrzały mężczyzna.
- Bo ja już myślałam nad imieniem. Chciałabym, żeby nie było pospolite. – kontynuowała. – Dla dziewczynki Hortensja, a dla chłopca Bernard. – Fred nie wytrzymał. Zerwał się z fotela.
- Muszę załatwić pewną sprawę. – rzucił na odchodne swojej byłej dziewczynie.
- Tylko nie idź do niej! – zawołała do jego pleców Angelina. Po chwili przysiadła się do niej Katie Bell i ciemnoskóra dziewczyna teraz ją zaczęła męczyć wyborem imienia dla jej jeszcze nienarodzonego dziecka.
                Fred wypadł z Pokoju Wspólnego. Był przerażony tym, co go spotkało. Zastanawiał się, jak to w ogóle możliwe, że teraz, gdy myślał, że już na zawsze będzie szczęśliwy z Hermioną, musi poświęcić się komuś innemu. Ryzykowałeś. – powiedział do siebie w myślach. – Więc teraz sam możesz byś sobie winny. Po jego policzkach też zaczęły płynąć łzy. Czuł, że runął cały jego świat.
- Jesteś idiotą! – krzyknął na cały korytarz. Na szczęście nie było na niem ani jednej żywej duszy. – Ale bądź chociaż odpowiedzialnym idiotą. – dodał po cichu. Schował się za jedną ze zbroi z zamiarem przemyślenia swojego dalszego życia. Jak powiadomić rodziców, jak zareaguje rodzeństwo i najważniejsze.. jak porozmawiać z Hermioną.
                Dwa piętra niżej, niedaleko Pokoju Życzeń rodzeństwo Weasley razem z Harrym Potterm przeprowadzało „naradę wojenną”. Nadal nie mogli przyjąć do siebie myśli, że niedługo będą wujkami i ciocią. Było im strasznie żal Freda. O bólu Hermiony starali się w ogóle nie rozmawiać, nie myśleć. Biedna dziewczyna..
- No to co? – zaczął Geroge. – Pewnie koło wakacji będziemy mieć pierwsze wesele w rodzinie.
- Daj spokój George! – przerwała mu Ginny. – Jak możesz w ogóle mieć taki obraz w głowie? Trzeba to powstrzymać!
- Ale jak Gin? – zapytał Potter. – Przecież z tą sprawą nie da się już nic zrobić.
- Teoretycznie nie. – potwierdziła Ruda. – Ale nie macie wrażenia, że Angelina kłamie?
- Ale po co miałaby to robić? – zdziwił się Ron.
- Przecież sama zaczęła układać sobie życie z Jordanem. To pewnie na nią też spadło jak grom z jasnego nieba. Nie oskarżajmy jej. – bronił dawnej przyjaciółki George.
- Ale mi się wydaje, że coś tu śmierdzi! – nie dawała za wygraną Ginny.
- Nic nie śmierdzi. – nie wiadomo skąd, nagle pojawił się Fred. Widać było bladość jego twarzy. Ale starał się robić dobrą minę do złej gry.
- Witamy przyszłego tatusia. – z ironią powitał go młodszy brat.
- Daruj Ronald. – odpowiedział mu.
- Jak się czujesz stary? – zapytał bliźniaka Harry.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek czułem się gorzej.
- Fred! Dacie radę. Rodzice na pewno wam pomogą. Będzie dobrze. Dziecko to nie jest jakaś straszna sprawa.– próbował pocieszyć go George.
- Ale ja się nie boję tego, że nie dam rady. Wiem, że mogę liczyć i na was i na rodziców.
- To czego się obawiasz braciszku? – dotknęła jego ramienia Ginny.
- Że całe życie będę musiał spędzić z Angeliną, której nie darzę nawet najmniejszym uczuciem. – zaległa cisza. Wszyscy wpatrywali się w Freda. – Nic nie mówcie. Idę. Muszę porozmawiać z Hermioną. – odszedł w stronę Wieży.
                Panna Granger leżała z szeroko otwartymi oczami. Cieszyła się, że była sama. Lavender z Parvati postanowiły długo nie wracać do swojego dormitorium. Chciały dać koleżance z pokoju czas na przemyślenia. Hermiona była im bardzo wdzięczna. Rozległo się pukanie. Do sypialni wszedł Fred Weasley.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. – powiedział łamiącym się głosem.
- Oczywiście, wejdź. – podniosła się lekko i wskazała mu krzesło stojące na drugim końcu pokoju. Fred jednak nawet nie popatrzył w jego kierunku i udał się w stronę dziewczyny. Usiadł na skraju wielkiego łóżka i złapał dziewczynę lekko za rękę.
- Przepraszam. – powiedział a na jego policzkach znów można było zobaczyć łzy.
- Nie płacz Fred. Ja nie mam pretensji. Wszystko rozumiem. Nie mogę zabierać dziecku ojca. – mówiła spokojnie, choć płacz dusił jej gardło.
- Musimy się rozstać.
- Wiem. – odpowiedziała mu i ścisnęła mocno jego rękę.
- Pamiętaj Hermiono.. – podniosła oczy do góry i popatrzyła na niego. – Zawsze będę cię kochać. – pocałował ją w czoło.
- Idź już. – zdecydowanie powiedziała dziewczyna.
                Chłopak posłusznie wstał. Załamało go jeszcze to, że dziewczyna nie odpowiedziała na jego wyznanie. Wszystko było już stracone. Jego życie straciło sens. Powoli dochodził do drzwi dormitorium.
- Freddie? – zawołała Panna Granger.
- Tak? – odwrócił się w jej stronę.
- Ja też zawsze będę cię kochać. – po jej twarzy lały się łzy. – Żegnaj. – przewróciła się na drugi bok, a chłopak wyszedł z sypialni.
                Gdy tylko drzwi zamknęły się za Fredem, Hermiona zeskoczyła ze swojego posłania. Ze szpary za szafą wyciągnęła Ognistą Whisky.
- Piję, za twoje szczęście z nią. – powiedziała głośno i pociągnęła zdrowy łyk prosto z butelki.
                Dla niej też świat się skończył. 



Rozdział 19 specjalnie dla Clar. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobał. Miłego czytania :)

Maja.

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 18.


                W końcu wracali do Hogwartu. W przedziale pociągu Londyn-Hogwart siedziała cała grupa przyjaciół. Wszyscy mieli zadowolone miny. Wszędzie dobrze, ale w zamku najlepiej. Ron z Georgem grali w Szachy Czarodziejów i młodszy z nim, jak zwykle się denerwował, że starszy oszukuje. Ginny prowadziła ożywioną rozmowę z Harry’m na temat następnego meczu, a Hermiona siedziała koło swojego chłopaka. Fred czule obejmował ją ramieniem, a drugą rękę trzymał splecioną z jej dłonią. Byli szczęśliwi. Można powiedzieć, że najszczęśliwsi na świecie. Raz po raz uśmiechali się do siebie i patrzyli głęboko w oczy, nie rozmawiali, ale ta cisza nie była ani trochę męcząca.
                Jedna sprawa tylko zakłócała wspaniały nastrój Rudzielca. Wiedział, że jego dziewczyna ma dziś spotkać się ze swoim jeszcze nie byłym chłopakiem. Peter tak naprawdę nigdy nic złego mu nie zrobił, ale wystarczyło, że był Ślizgonem i grał w przeciwnej drużynie. No i to, że dotykał Hermionę, że ją całował. Bliźniak chciał wyrzucić z głowy te sceny, gdy widział ich razem na korytarzach. Starał się, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że zazna spokoju dopiero wtedy, gdy Panna Granger pożegna się z Franklinem raz na zawsze.
- O czym myślisz? – zapytała Freda Hermiona.
- O niczym kochanie. – skłamał.
- Wszystko w porządku? – nie dawała za wygraną.
- Oczywiście. – odpowiedział i pocałował ją w czoło.
                Dziewczyna to uwielbiała. Ten jeden krótki pocałunek sprawiał, że czuła się bezpieczna. I kochana. Peter nigdy jej tak nie całował.
                Dotarli do zamku. Gryfonka pożegnała się z bliźniakiem w Pokoju Wspólnym, mówiąc, że odnajdzie go później, jak już porozmawia ze Ślizgonem. Najpierw jednak weszła do swojego dormitorium i lekko przygładziła włosy. Posmarowała też usta błyszczykiem. Nie wiedziała, po co to robi. Może dlatego, że ten kosmetyk choć odrobinę dodawał jej pewności siebie. Poprawiła jeszcze bransoletkę od Rudzielca na ręce i czym prędzej pospieszyła w stronę lochów.
                Peter Franklin stał w umówionym miejscu. Na korytarzu panowały pustki. Nie mógł się doczekać, aż zobaczy tę piękną brązowowłosą dziewczynę, która była tylko jego. Miał nadzieję, że dziewczynie spodobał się prezent, który jej przysłał na Gwiazdkę. Wyłoniła się z końca korytarza. Chłopak uśmiechnął się od ucha do ucha, jednak Gryfonka nie odwzajemniła tego. Szła poważna. Miała bladą twarz. Bez żadnych oznak rumieńców. Coś się stało! – pomyślał zdenerwowany. Ale nie dał tego po sobie poznać.
- Hermiono! – przytulił ją. – Tak tęskniłem! Jak Święta? Jak się bawiłaś u Weasleyów? Bo tu w Hogwarcie było strasznie nudno. Niedługo Bal! Musisz mi pokazać swoją sukienkę koniecznie jeszcze dziś! – zasypał ją zbyt dużą ilością słów, a dziewczyna jedynie odsunęła się od niego i patrzyła w jego stronę dużymi oczami. – No opowiadaj! Dlaczego nic nie mówisz? Hermiono? – potrząsnął ją lekko. – Hermiono, powiedz coś! – znów to zrobił.
- Peter muszę ci coś powiedzieć. – powiedziała szeptem. Głos strasznie jej się łamał.
- Co się stało? – teraz chłopak przeraził się nie na żarty.
- Tylko spokojnie. Daj mi powiedzieć wszystko i nie przerywaj. Proszę cię. – on pokiwał lekko głową. – Ja.. – zaczęła, ale głos uwiązł jej w gardle. Oddychaj Hermiono – powiedziała do siebie w myślach. – Z nami koniec. Przepraszam. Ale nie jesteś osobą, którą kocham. Przepraszam.
                Ślizgon stał jak wryty z okropnym grymasem na twarzy. Nie wiedział, jak ma zareagować. Chciał ją zatrzymać. Przecież ją kochał. Przecież była jego dziewczyną.
- Muszę ci powiedzieć coś jeszcze. – Hermiona kontynuowała. – Jestem teraz z Fredem.
                Twarz Petera zmieniła się nie do poznania. Z jego oczu płynęła czysta nienawiść. Chciał ją uderzyć, żeby zabolało ją tak, jak bolą jego te jej słowa. Powstrzymał się. I wygiął twarz w ironicznym uśmiechu. Hermiona patrzyła na niego zddziwiona.
- To dobrze! – zaśmiał się. – Też chciałem ci właśnie powiedzieć, że jesteś tylko zwykłą szlamą, z którą nie mogę być. Jesteś dla mnie nikim. To że byliśmy razem, to był tylko zwykły żart. – skłamał. - Żegnaj Hermiono. – odwrócił się i odszedł.
                Do oczu Hermiony napłynęły łzy. Krzywdziły ją te słowa. Jak mógł powiedzieć, że jestem nikim? Jaki żart? To nieprawda. Peter nagle zatrzymał się i odwrócił w jej stronę.
- A ja teraz jestem z Pansy! Jest o niebo lepsza we wszystkim od ciebie. I chcę, żebyś przez sowę odesłała mi wisiorek, który ode mnie dostałaś. I obym cię więcej nie widział. – rzucił jeszcze i zniknął za zakrętem korytarza.
                Hermiona osunęła się po ścianie na ziemię. Jeszcze nikt nigdy jej tak nie upokorzył. To ona powinna być górą. Przecież to ona z nim zerwała. Ale kto wie, może Peter już dawno zdradzał ją z Pansy. Idiota! – pomyślała i wstając, otrzepała się z niewidzialnego kurzu. – Dopiero teraz zobaczy, jaka naprawdę jestem! – obiecała sobie w myślach, otarła łzy i udała się w stronę Wieży Griffindoru.
                Tam Fred czekał na nią jak na szpilkach. Nie wiedział, czego spodziewać się po jej powrocie. George próbował wciągnąć brata w Eksplodującego Durnia, jednak nie dał rady. Nie zauważył też, że w rogu Pokoju Wspólnego siedział Lee Jordan. Nigdzie nie było widać Angeliny. Nie chciało mu się robić żadnych dowcipów pierwszoroczniakom. Tylko czekał. Czekał, aż w końcu on się pojawi.
                Hermiona przeszła przez portret Grubej Damy. W pomieszczeniu było mnóstwo ludzi, jednak od razu zobaczyła zniecierpliwionego Freda, siedzącego na fotelu przy kominku. Gdy ją zobaczył od razu poderwał się na równe nogi. Gryfonka podbiegła do niego i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Chłopak przytulił ją mocno do siebie. Rozległy się chichoty i głośne gwizdy, na które oni nawet nie zareagowali. W końcu oderwali się od siebie. Fred usiadł na tym samym fotelu i posadził dziewczynę na swoich kolanach.
- I jak kochanie? – zapytał ją.
- Wszystko dobrze. – uśmiechnęła się do niego od ucha do ucha. – Już nikt nigdy nie będzie zakłócał naszego szczęścia. – ścisnęła mocno jego rękę.
- Jak to przyjął?
- Nad wyraz dobrze. Nie ma już o czym mówić. – i znów namiętnie go pocałowała.
                Nie patrzyli, co dzieje się wokół. Nie słuchali głupich komentarzy. Liczyli się tylko oni. Kawałek dalej z rozbawieniem tę scenę obserwowała Ginny razem z Harrym.
- Jak to będzie tak cały czas, to obiecuję, że mimo całej sympatii dla nich, najzwyczajniej w świecie się porzygam. – zaśmiała się głośno.
- Nie tylko ty! – Potter też się śmiał.
- Choć w sumie.. – zaczęła Ruda, jednak nie skończyła.
- W sumie co?
- Chciałabym być na ich miejscu. – dokończyła cicho.
                Harry nie odpowiedział na to. Zastanawiał się, co teraz zrobić. Pocałować ją tu i teraz na oczach wszystkich uczniów gryfońskiego domu? Wiedział, co Ruda czuje do niego. I co on czuje do niej.
- Ginny? – zaczepił ją, a ta spojrzała na niego. – Chciałabyś może przejść się po zamku? – zapytał.
- Teraz? – zdziwiła się. – Jest już późno. Filch może nas złapać.
- Proszę! – nalegał.
- No dobrze to chodźmy. – odpowiedziała z uśmiechem.
                Harry z Ginny w przejściu minęli się z Angeliną. Nie zauważyli jej łez na policzkach. Ciemnoskóra dziewczyna podeszła do najnowszej pary Gryfonów. Ci nawet nie zwrócili na nią uwagi, nadal się całując.
- Ekhm. – odchrząknęła. – Fred? Chciałabym z tobą porozmawiać.
- Nie mamy już o czym rozmawiać. – odpowiedział, nawet na nią nie patrząc.
- Ale to ważne! – dziewczyna nie dawała za wygraną.
- Odczep się Johnson! Tam w kącie siedzi twój chłoptaś, idź do niego.
- Fred proszę cię tylko o minutę rozmowy.
- Nie mam ochoty. – myślał, że skończył temat i pocałował swoją dziewczynę, na oczach byłej dziewczyny.
                Angelina chciała na pięcie odwrócić się i iść. Nie dam mu takiej satysfakcji. – pomyślała. – Nie będzie mnie tak traktował!
- Fred ja jestem z tobą w ciąży! – krzyknęła a w całym Pokoju Wspólnym, mimo tylu osób nastała przerażająca cisza.


Moje opowiadanie jest już pełnoletnie. Jak to szybko minęło. Jesteście strasznymi marudami, wiecie? :) Ale kolejny rozdział specjalnie dla Was powinien pojawić się koło wtorku, środy! Buziaki moi czytelnicy ;*

Maja.

środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 17.


                Tydzień w Norze dłużył się Hermionie niemiłosiernie. Chciała, jak najszybciej wracać do Hogwartu, by tam na spokojnie widywać się z Fredem. W Norze niestety musieli się ukrywać. W dzień rzucali sobie tylko tajemnicze spojrzenia, a nocami siedzieli, rozmawiali i wychodzili na długie spacery z świetle księżyca. To doprowadziło do tego, że w Boże Narodzenie dziewczyna leżała z gorączką w łóżku, a chłopak wyglądał, jak jego własna śmierć z podkrążonymi oczami i bladą twarzą. Ale przynajmniej Molly nie dowiedziała się o ich potajemnych spotkaniach. Nawet rozmowa z mężem czy z córką nie przekonała ją do nowego związku Freda. Wszyscy wiedzieli, że przesadza, jednak nie chciała się ugiąć.
                Hermiona leżała w łóżku. Na drugim siedziała jej przyjaciółka Ginny. Plotkowały o zbliżającym się Balu. Nastąpił mały problem, bo nie miały jeszcze sukienek. Ich planowany wyjazd na Pokątną nie doszedł do skutku, ze względu na chorobę Hermiony. I teraz były w kropce. Pojutrze wracały do Hogwartu. Co prawda mogły poprosił Panią Weasley o kupienie im strojów, ale nawet Ruda nie ufała na tyle swojej mamie, by na to pozwolić.
                Rozmawiały też na temat Petera. Hermiona nic nie zrobiła w kierunku, by uświadomić mu, że ich miłość się skończyła. Wiedziała, że list byłby zbyt dziecinny, choć dla niej banalnie prosty. Chciała się z nim spotkać, jednak Fred nie chciał puścić jej samej. Bał się, że Ślizgon będzie próbował na wszelkie sposoby zatrzymać przy sobie dziewczynę. Fred nie obawiał się tego, że Hermiona ulegnie, tylko, że będzie miała poczucie winy, że tak potraktowała kogoś, kto ją kocha. Ginny doradziła, jej by jednak napisać liścik przez sowę. Starsza Gryfonka nawet zaczęła go tworzyć, jednak odpuściła, gdy rozpakowała prezent od Franklina. Śliczny zamykany wisior z ich zdjęciem w środku. Był wspaniały. Wtedy Hermiona zdecydowała, że chłopak zasługuje chociaż  na rozmowę. Od Weasleya dostała bransoletkę na sznureczku ze złotym serduszkiem. Wygrawerowane na niej było Fred. Dziewczyna nie rozstawała się z nią nawet na krok.
                Przyjaciółki postanowiły zagrać w Eksplodującego Durnia, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Dziewczyny zdziwiły się, bo zazwyczaj wszyscy wpadali do nich bez pukania, nie przejmując się niczym.
- Proszę! – zawołała właścicielka pokoju.
                W drzwiach stali Fred z Georgiem. Mieli dość tajemnicze miny. Niby byli identyczni, a tak różni od siebie. Jeden z bliźniaków uśmiechnął się do swojej dziewczyny, ona jednak nie podzieliła tego entuzjazmu.
- Fred? Co ty tu robisz? Wyjdź, zanim Molly cię tu zobaczy. – mówiła ciągiem. – Przecież nie potrzebujemy kłopotów.
- Spokojnie moja przyszła szwagierko. – zaśmiał się drugi rudzielec. – Mamy nie ma. Pojechała z tata na Pokątną.
- Uff.. – Hermiona odetchnęła z ulgą. – W takim razie siadajcie.
- Nie, nie, ja postoje! – niespodziewanie powiedział George. – Gin, chodź, musisz mi w czymś pomóc. – zawołał do siostry.
- Hm no dobra. – Ruda od razu domyśliła się o co chodzi. – To do zobaczenia Miona!
                I tyle ich było widać. Fred z czułością popatrzył na swoją dziewczynę. Była jeszcze blada, ale widać było, że czuje się troszkę lepiej. Podszedł do niej i usiadł na jej łóżku.
-Jak się czujesz kochanie? – zapytał.
- Gdy jesteś obok, to czuję się wspaniale. – odpowiedziała mu.
- Moja słodka dziewczynka. – zaśmiał się. – Posuń się, położę się obok ciebie.
                Hermiona bała się, że zaraz wpadnie tu Pani Weasley, jednak uległa jego prośbie. Przytuliła się do niego najmocniej, jak umiała. W jego objęciach była najszczęśliwszą osobą na świecie.
- Freddie? – zapytała, a ten podniósł lekko głowę do góry. – Jak myślisz? Jak zareaguje Angelina na to, że jesteśmy parą?
- Czemu ci to zaprząta twoją śliczną główkę? – zdziwił się. – Nie obchodzi mnie to. Teraz ty jesteś najważniejsza.
- Ale myślisz, że będzie zła? – nie dawała za wygraną.
- Skarbie z tego, co wiem, to Angelina świetnie się bawi w Londynie w towarzystwie mojego przyjaciela Lee Jordana. – powiedział ze spokojem w głosie.
- Naprawdę?! Skąd to wiesz? – teraz ona się zdziwiła.
- George dostał od niego sowę. Niby miał mi nie pokazywać, bo chcieli osobiście powiadomić mnie o swoim związku w Hogwarcie, jednak mnie to mało obchodzi naprawdę. Zarówno Angelina, jak i Jordan mogą sobie być z kim chcą. – zakończył temat i pocałował Gryfonkę, ta jednak przerwała mu.
- Zarazisz się ode mnie wariacie!
- To też mnie mało obchodzi. – i znów ją pocałował.
                Hermiona całkowicie oddała się pieszczotom. W jej głowie nie było teraz nic oprócz Freda. Była zakochana i pełna marzeń.
                Nagle drzwi otworzyły się z głośnym hukiem. Na szczęście był to tylko George.
- Bracie spadamy stąd! Mama idzie! – Fred jak poparzony wyskoczył z łóżka. Cmoknął jeszcze na szybko dziewczynę w czoło i bezgłośnie powiedział: Kocham Cię, na co Hermiona szeroko się uśmiechnęła.
                Wylecieli szybko z pokoju, a minutę później rozległo się pukanie. Panna Granger poprawiła się na łóżku, przygładziła lekko włosy i przykryła się kołdrą pod samą szyję. Ktoś wszedł do pokoju.
- Dzień dobry kochaneczko. – to była Molly. – Właśnie wracam z Pokątnej. Dostałam w aptece idealny dla ciebie lek na przeziębienie. Zresztą dziwię się, gdzie mogłaś się tak rozłożyć, skoro w domu jest ciepło i wszyscy jesteśmy zdrowi, ale nieważne, nieważne. Wypijesz go teraz, zaśniesz i jutro będziesz jak nowonarodzona. – uśmiechnęła się.
- Bardzo dziękuję Pani Weasley! – odwzajemniła uśmiech. – Ale nie trzeba się było fatygować aż na Pokątną.
- Trzeba było, trzeba. – kobieta roześmiała się. – Ginny mnie do tego zmusiła. Bo jutro same tam jedziecie. Po sukienki. Przyjedzie po was Tonks i udacie się we trzy.
- Naprawdę? – zdziwiła się dziewczyna. – Bardzo, bardzo się cieszę i dziękuję.
- Nie ma za co kochana. A teraz już śpij. – wstała. – Do zobaczenia jutro! – wyszła.
                Hermiona do samego rana spała jak zabita. Faktycznie czuła się już dobrze. Z łóżka wyrzuciła ją Ginny, twierdząc, że Tonks czeka już na nie na dole. Hermiona wyskoczyła z pościeli, szybko się ubrała i pomalowała. W kuchni faktycznie siedziała już Tonks i wesoło gawędziła sobie z bliźniakami. Hermiona rzuciła im krótkie dzień dobry, a Fredowi posłała najpromienniejszy na świecie uśmiech. Molly podała im zapakowane kanapki, by mogły zjeść po drodze i już ich nie było.
                O dziwo Tonk przyjechała po nie samochodem. Były w szoku, bo nie wiedziały, że kobieta potrafi prowadzić takie cudo. 
- Dużo o mnie nie wiecie. – zaśmiała się.
- No pewnie, pewnie. – odpowiedziała jej Ginny.
- Ale chwila, chwila Hermiono. Bardzo się cieszę, że będziemy rodziną! – zawołała.
- Słucham? – Gryfonka zrobiła duże oczy. – Skąd ty to wiesz?!
- Nie martw się, nie od Molly. George mi powiedział.
- A to kabel. – westchnęła dziewczyna. – No ale tak, ja też się cieszę.
- Nawet nie wyobrażacie sobie jak ja się cieszę!!! – krzyknęła uradowana Ginny. Można by pomyśleć, że rano wypiła co najmniej litr Ognistej Whisky, taka była szczęśliwa.
                Reszta drogi przebiegła im w spokoju. Pobyt na Pokątnej też. Sukienki zostały zakupione. Hermiona kupiła piękną jasną suknię do samej ziemi z odkrytymi plecami. Idealnie współgrała ona z jej ciemną karnacją. Ginny postawiła na zieloną sukienkę z koronki do kolan. Wyglądała w niej ślicznie. Dziewczyny zadowolone wróciły do Nory.
                Jutro miały wracać do Hogwartu. Tym razem Błędnym Rycerzem. Więc pół wieczoru pakowały się, by niczego nie zapomnieć. Szczególnie nowo zakupionych rzeczy. Wieczorem Państwo Weasley przygotowali kolację na ich pożegnanie. Wszyscy wspaniale się bawili.
                Rano nie odbyło się bez komplikacji. Każdy biegał po domu, George nawet zleciał ze schodów, ale na szczęście nic mu się nie stało. Nastał czas pożegnań. Hermiona niepewnie podeszła do Molly.
- Dziękuję za gościnę Pani Weasley. – powiedziała. – Wspaniale się czuję w Norze.
- Nie ma za co kochaneczko. – uśmiechnęła się. – Mam nadzieję, że teraz będziesz przyjeżdżać częściej. Przecież muszę lepiej poznać moją przyszłą synową. Nie wiem czy wiesz, ale ostatnią cierpię na straszną bezsenność i usypiam się patrzeniem przez okno. – przytuliła ją.
                Hermiona zaskoczona i odrobinę zawstydzona odwzajemniła uścisk. Tuż obok zobaczyła Freda, który puścił do niej oko. Teraz była pewna. Teraz już wszystko będzie dobrze.



Jest środa, więc jest nowy rozdział. Na kolejny musicie poczekać do niedzieli lub poniedziałku. Dacie radę, wierzę w Was! Dedykacja dla moich stałych czytelniczek, szczególnie dla Loony, Crystal  i Klaudii! :) Buziaki dziewczyny ;* Do następnego przeczytania!

Maja.
                

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 16.


               Hermiona zeszła cichutko po schodach. W kuchni siedzał tylko George z Ginny. Harry’ego i Rona gdzieś wywiało. Pewnie byli w pokoju Rudzielca i jak zwykle rozmawiali o quidditchu. Pan Weasley wyszedł na podwórko majstrować przy swoim zaczarowanym samochodzie. Ginny zauważyła rumieńce na policzkach przyjaciółki i przerażenie w jej oczach.
- Ej Miona, coś Ty taka czerwona? – zapytała Pannę Granger.
- Daj spokój.. Nie pytaj. - westchnęła.  
- No mów. – nie dawała za wygraną Ginny. – Co się stało?
- No bo byłam w pokoju i przyszedł Fre.. – nie zdążyła skończyć, bo do kuchni wpadła Molly.
                Włosy miała w całkowitym nieładzie i wściekłą minę. Wyglądała na strasznie zdenerwowaną. Przypominała złą czarownicę z bajek dla dzieci. Brakowało jej tylko kruczoczarnych włosów i krosty na nosie.
- George, Ginny nakryć stół marsz! – krzyknęła. Ci z niechęcią wstali.
                Hermiona starała się na nią nie patrzeć. Nie wiedziała, czego się teraz spodziewać. W końcu podniosła głowę, jednak mama Freda w ogóle nie zwracała na nią uwagi. Jak gdyby nigdy nic mieszała coś w garnku. Gryfonka wstała i podeszła do szuflady. Razem z Gin i bliźniakiem skierowała się w stronę dużego stołu.
- Mamo, gdzie jest Fred? – spytał zaciekawiony George. – Mógłby nam pomóc, a tak pewnie siedzi i nic nie robi.
- I niech siedzi. Niech cię to nie interesuje. – ze złością odpowiedziała mu jego mama.
                George rzucił jej zdziwione spojrzenie, jednak ona zmroziła go wzrokiem. Bliźniak wiedział, że lepiej już się w ogóle nie odzywać. W spokoju dokończył nakrywanie z dziewczynami.
                Hermiona nie wiedziała, czy powinna porozmawiać z Molly. W sumie nie wiedziała, dlaczego kobieta tak się zdenerwowała, widząc ją z Fredem. Może ona mnie po prostu nie lubi. – myślała. – Pewnie uważa, że jestem gorsza od Angeliny i nie powinnam zadawać się z Fredem. Dlatego jest taka zła. Te myśli spowodowały, że do oczu dziewczyny napłynęły łzy. Musiała dowiedzieć się, jaka jest prawda, bo ta sprawa nigdy nie da jej spokoju. Posłała w stronę przyjaciółki i jej brata porozumiewawcze spojrzenie i bezgłośnie powiedziała – „wyjdźcie na chwilę”. Rodzeństwo tak naprawdę nie wiedziało, o co chodzi, jednak spełnili jej prośbę. Po chwili była w kuchni już tylko z Molly.
- Pa-ani Weasley? – głos jej zadrżał.
- Tak kochaneczko? – kobieta odwróciła się w jej stronę z szerokim uśmiechem, co całkowicie zbiło dziewczynę z tropu.
- Ja prze-epraszam. Za to, czego hm.. pani była hm.. świadkiem. – zaczęła się jąkać. – To się więcej nie.. – kobieta przerwała jej.
- Tak, to się więcej nie powtórzy moja droga. – nadal się uśmiechała. – Ale to nie twoja wina, tylko mojego syna. To ja przepraszam cię, za jego zachowanie. A teraz już idź na górę i przygotuj się do kolacji. – i znów zaczęła coś mieszać.
                Hermiona stanęła jak wryta. Po chwili ocknęła się, pokiwała lekko głową i w pośpiechu wyszła z kuchni. Skierowała się w stronę schodów. Minęła jednak drzwi do pokoju Ginny i weszła piętro wyżej. Cichutko zapukała w jedne drzwi. Usłyszała zaproszenie, więc weszła do środka.
                Pokój nie był zbyt duży. Panował w nim niesamowity bałagan. Wszędzie walały się różne przedmioty. Zauważyła Uszy Dalekiego Zasięgu i opakowania Bombonierek Lesera. Ściany były ciemnoniebieskie. Na łóżku pod oknem leżał Fred, jednak zauważając, kto wszedł do pokoju, szybko wstał. Uśmiechnął się niepewnie do dziewczyny.
- George, zostaw nas samych. – rzuciła w stronę drugiego bliźniaka.
- Znów? – chłopak wkurzył się. – Najpierw wywaliłaś mnie z kuchni, teraz z własnego pokoju. Ja wiem, że jesteś jak rodzina Hermiono, ale bez przesady.
- Przepraszam, nie chciałam.. – dziewczyna zmieszała się.
- George idź na dół i pilnuj, żeby mama czasami nie weszła na górę. – teraz głos zabrał jego brat. – O nic nie pytaj. – widział, że bliźniak już otwiera usta, by coś powiedzieć. – Później ci wszystko wyjaśnię.
                Rudzielec tylko wzruszył ramionami i szybko wyszedł. Hermiona została z drugim chłopakiem sama. Rozejrzała się po pokoju. Na jednej ścianie wisiały zdjęcia. Na wielu Fred był w towarzystwie Angeliny.
- Nie patrz na to. – chłopak przerwał jej rozglądanie. – Przepraszam cię za mamę. Też na ciebie krzyczała na dole? – zapytał ze smutkiem w głosie.
- Właśnie nie. – wyrzuciła z głowy tamte fotografie. – Przeprosiła mnie za twoje zachowanie. – chłopak podniósł wysoko brwi do góry. – O co tu chodzi Fred? W pierwszej chwili myślałam, że ona mnie nie lubi..
- No coś ty! – chłopak podszedł do niej. – Naprawdę tak myślałaś?
- A co innego mam myśleć? – Hermiona była trochę zła.
- Kochanie.. – przytulił ją. – Ona się boi. – a ona odsunęła się od niego.
- Czego się boi? – zdziwiła się.
- Że zbyt wcześnie zostanie babcią. – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Słucham? – była zszokowana. – Całowaliśmy się przecież raptem 2 razy!
- To samo jej powiedziałem..
- I co ona na to?
- Stwierdziła, że jak jesteś w Norze, to ona jest za ciebie odpowiedzialna. Dlatego będzie cię trzymała z daleka ode mnie. Ale to nie ma nic wspólnego z tym, że cię nie lubi. Traktuje cię po prostu jak drugą córkę. I myśli, że ja nie podchodzę do tego poważnie, a ty się angażujesz.
- Freddie.. – spojrzała smutno w jego brązowe oczy. – To co my teraz zrobimy? Przecież nie jesteśmy rodzeństwem!
- Hermiono przecież masz do czynienia z jednym z tych nieznośnych Weasleyów. – powiedział z rozbawieniem. – Ile to razy łamałem dane słowo mamie? Będzie dobrze. – pocałował ją krótko w usta. – Po za tym w Hogwarcie nikt nie będzie już nam przeszkadzał. Tam będziemy mogli spędzać razem tyle czasu, ile chcemy. Musimy tylko wytrzymać ten tydzień, który jesteśmy tutaj. Damy radę. Poza tym nocami mama śpi. – wymownie poruszał brwiami.
- Głupek! – zaśmiała się dziewczyna. – Idę do Ginny. Muszę się przebrać do kolacji. Tobie radziłabym to samo. – podeszła do drzwi.
- Niestety, ja dziś kolacje jem sam w tym pokoju. – westchnął.
- Jak to?
- Mama dała mi szlaban. – roześmiał się. – Ale o północy czekam na ciebie na dworze. Pójdziemy na romantyczny spacer w śniegu.
- Okej. Będę gotowa. – powiedziała. – To do zobaczenia.
- Hermiono? – zatrzymał ją. – Załatw jakoś tą sprawę z Peterem. – dziewczyna nie odpowiedziała i wyszła.
                Nie wiedziała co zrobić, by nie sprawić Peterowi przykrości. Musiała się jakoś wymówić z wspólnego pójścia na Bal, bo wiadomo, że teraz chciała iść z Fredem. Miała nadzieję, że dobrze postępuje wiążąc się z bliźniakiem. Dużo ryzykowała i miała nadzieję, że warto. Nie wiedziała, czy powinna wysłać Peterowi list czy poczekać aż wróci do szkoły i powiedzieć mu osobiście. Sama dokładnie nie wiedziała co ma robić. Zamyślona nagle na kogoś wpadła.
- Oooj przepraszam Panie Weasley. Nie zauważyłam Pana.
- Nic się nie stało Hermiono. – uśmiechnął się do niej. Zauważając, że dziewczyna chce odejść, zatrzymał ją. – Bardzo się cieszę z tego obrotu spraw. – dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. – Nie przejmuj się Molly, ona się po prostu martwi. Ale z Fredem jesteście bardzo piękną parą. I macie moje błogosławieństwo – ponownie się uśmiechnął. – A teraz zmykaj już, widzimy się zaraz na dole.
                Hermionę znów wmurowało. Jakie to wszystko jest dziwne. Jak to możliwe, że Pani Weasley ma coś przeciwko jej i Fredowi, a jej mąż bardzo się cieszy. Mam nadzieję, że jakoś przekonamy do tego Molly. – pomyślała. – Bo teraz już za nic nie wypuszczę Freda z rąk! – i z uśmiechem weszła do pokoju Ginny.



Wiem, że w moim opowiadaniu jest strasznie dużo dialogów i ostatnio ktoś dodał komentarz, że to źle, że tak robię. Ale ja po prostu całe życie będę pamiętać to, jak w 5 klasie źle czytało mi się "W pustyni i w puszczy", bo było za dużo opisów. Wyraźcie swoją opinię. Naprawdę przeszkadza Wam zbyt duża ilość dialogów? Będę wdzięczna za każdą opinię! Dziękuję za wszystkie komentarze i pozdrawiam :)

Maja.

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 15.


                Dwa tygodnie później Harmiona razem z Ronem, Harrym i Ginny stała na malutkim dworcu w Hogsmeade. Dzień był mroźny. Trudno się dziwić, w końcu był 22 grudnia. Czekali na pociąg, który miał zawieźć ich do Londynu. Tam razem z Molly i Arturem mieli udać się na Święta do Nory. Hermiona chciała zrezygnować ze spędzenia ferii z nimi ze względu na Petera, który zostawał w Hogwarcie, jednak Ginny jej na to nie pozwoliła. Ruda bardzo potrzebowała teraz wsparcia przyjaciół. I dostawała je. Szczególnie od Panny Granger i bliźniaków. Ronald wolał nie mieszać się do tej sprawy, to samo o dziwo zrobił Harry, co zaskoczyło prawie wszystkich dookoła. Tylko Hermiona wiedziała o co chodzi. Chłopak chciał dać Pannie Weasley przestrzeń, by mogła przemyśleć wszystko. Przecież po tak burzliwym zakończeniu jednego związku, nie można od razu pchać się w następny.
                To zarówno Harry, jak i Hermiona rozumieli doskonale. Fred niestety nie. Nachodził Hermionę na okrągło, próbował z nią rozmawiać, patrzył na nią tajemniczo. Ona jednak nie zwracała na niego uwagi. Uniosła się dumą. Przecież czekała na niego, chciała z nim być, a to on wtedy nie chciał. Stracił swoją szansę już dwa razy. Gryfonka nie chciała dawać mu kolejnej. Przy Wrzeszczącej Chacie pocałował ją i odszedł, po „wykorzystaniu” przez Petera pocieszał ją i też odszedł. Pierwsza szansa jest oznaką zaufania, druga nadziei, kolejne tylko naiwności. A Hermiona w końcu posłuchała rozumu. Jej serce rwało się do Rudzielca, jednak miała silną wolę. Unikała go, jak mogła.
                Na peronie było mnóstwo uczniów. Mało kto zostawał na Święta w Hogwarcie. Wyjątkiem był Peter, którego rodzice wylatywali do Bułgarii, by odpocząć od ciężkiej pracy. On jednak nie chciał jechać z nimi. Miał nadzieję, że zostanie z nim jego dziewczyna. I nie rozumiał, dlaczego zostawia go dla Rudzielców. Hermiona przeprosiła tylko. Nie wspomniała nic o Ginny. Nikt w Hogwarcie poza Weasley’ami i ich przyjaciółmi nie wiedział, że Dean próbował wykorzystać Rudą, za co Fred boleśnie się z nim policzył. Wiedzieli tylko tyle, ile na początku z tych nieszczęsnych plotek. Thomas nie miał teraz prawa zbliżać się do Gin. Bardzo żałował tego co zrobił, jednak było już za późno, by cokolwiek naprawiać.
                Zaczął padać śnieg. W końcu podjechał pociąg Hogwart-Londyn. Do czwórki przyjaciół dołączył jeszcze Neville z Luną. Ostatnio ta para bardzo dużo czasu spędzała razem, jednak utrzymywali, że są tylko przyjaciółmi. Ale wiadomo już było, że idą razem na Bal Noworoczny.
- Jak tam dziewczyny? – Krukonka zagadała Gryfonki. – Sukienki na Bal są już przygotowane?
                Hermiona uśmiechnęła się. W głowie miała wspaniały widok. Ona w pięknej bladoróżowej sukni z koronki do samej ziemi kroczy obok swojego przystojnego chłopaka. A ten patrzy na nią z miłością. A inni ludzie spoglądają z zazdrością.
- Uhuhuhu.. – zaśmiała się Luna. – Ktoś nam się tu rozmarzył.
                Hermiona wróciła do rzeczywistości. Też się zaśmiała.
- Oj. Sukienki jeszcze nie ma, ale idziemy na zakupy w Święta, prawda Gin? – zapytała przyjaciółkę.
- Tak, pójdziemy. – odpowiedziała, jednak nie uśmiechnęła się.
- Kochana myśl pozytywnie. – próbowała ją jakoś rozruszać Hermiona. – Znajdziemy takie kiecki, że każdy będzie na nas patrzył z podziwem.
- Ale ja chyba nie pójdę na Bal.. – zaczęła Ginny. – Miałam iść z Deanem, a nie idę. Nie będę teraz na ostatnią chwilę szukać partnera. A sama przecież nie pójdę. – na te słowa Luna ze zrozumieniem zaczęła kiwać głową, za to dostała mocne szturchnięcie od starszej Gryfonki.
- Idziesz na Bal i koniec gadania. – zakończyła ten temat Panna Granger. – A wy chłopcy?
- Pytasz jaki będę miał kolor sukni? – odpowiedział jej Ron. -  To ci powiem. Sinokoperkowy róż. – na co cały przedział wybuchnął śmiechem. – Z odkrytymi plecami oczywiście. – dodał.
- Z kim idziecie, pytałam. – powiedziała, dusząc się ze śmiechu Hermiona.
- Z Lavender. – szeptem powiedział Rudzielec, myśląc, że może go nie usłyszą.
                Miał pecha, bo w przedziale natychmiast nastała cisza. Patrzyli na niego z szeroko otwartymi oczami. Szczególnie jego siostra.
- Przecież niedawno rozstałeś się z Padamą. – zaczęła Ginny. – I już znalazłeś sobie nową? – zapytała.
- Ona mnie znalazła.
- Ja Cie Ron. Ale masz branie! Haha! Zazdroszczę! – wykrzyknął Neville. Luna spiorunowała go wzrokiem, więc umilkł natychmiast.
- Przecież nie będę rozpaczał po kątach, że mnie wymieniła na grubego karła! – zbulwersował się Ronald. – Nie jestem dziewczyną.
- Dzięki Ron. – posmutniała nagle Ginny. Ostatnio była bardzo wrażliwa.
- Przecież nie chodziło o ciebie, daj spokój. – próbował się usprawiedliwić.
- Dobra, skończcie już. – Hermiona przerwała tę dyskusję. – A ty Harry z kim idziesz?
- Wcale. Albo pójdę sam. Nie wiem jeszcze. – wzruszył ramionami.
- No to pójdziesz z Ginny! – bez pomyślunku wypaliła Gryfonka.
- Yyyyy.. ale Hermio.. – zaczęła Ruda.
- To świetny pomysł! – przerwał jej Potter i ciepło się do niej uśmiechnął, a ta jedynie ten uśmiech odwzajemniła.
                Hermiona była z siebie dumna. Teraz na Balu będzie miała wszystkich swoich przyjaciół. Będą się świetnie bawić i to jest pewne. Wtedy nie wiedziała, jak mocno się myli.
                Dalsza część podróży minęła im w spokoju. Rozmawiali na tematy bardziej i mniej ważne. Zagrali też w Eksplodującego Durnia i objadali się Fasolkami Wszystkich Smaków. Dotarli do Londynu. Na dworcu Kings Cross czekali na nich Państwo Weasley. Wszyscy razem udali się do ich zaczarowanego samochodu.
                Hermiona była przerażona. W sumie dopiero teraz dotarło do niej, że ponad tydzień będzie musiała spędzić w jednym domu z Fredem. Unikanie go, nie będzie takie proste jak w Hogwarcie. Zbladła, nogi miała jak z waty. Trudno. – pomyślała. – Dam radę.
                Dotarli do Nory. Hermiona jak zwykle skierowała się do pokoju Ginny, gdzie zawsze spała. Ruda poszła za nią. Weszła do pokoiku. I przypomniały jej się wakacje, kiedy Fred powiedział, że jest dla niego, jak młodsza siostra. Pamięta to, jakby było wczoraj, a przecież tyle czasu minęło.  I jak to wtedy bolało.              
                Dziewczyny zostawiły swoje rzeczy, przebrały się z zamiarem pomocy Molly przy kolacji. Wykarmić taką rodzinkę to nie lada wyzwanie, szczególnie, że na posiłek mieli też przybyć Lupin z Tonks. Ginny otworzyła drzwi.
- Wiesz co? – zatrzymała ją Hermiona. – Ja pójdę jeszcze do łazienki i zaraz do ciebie dołączę.
- Dobra, to czekam na dole. – odpowiedziała jej Ruda.
                Panna Grenger weszła do sąsiadującej z sypialnią łazienki. Popatrzyła w lustro. Zobaczyła śliczną dziewczynę o brązowych oczach. Delikatny makijaż tylko dodawał jej uroku. Wyrobiłam się. – pomyślała. – I do tego jeszcze jestem płytka. – uśmiechnęła się w duchu.
                Wyszła z łazienki, a na jednym łóżku siedział nie kto inny jak Fred Weasley. Minę miał smutną. Ale w jego oczach coś się kryło.
- Co ty tu robisz Fred? – powiedziała ostro Hermiona. – Nie wiesz, że się puka?
- Zerwałem z Angeliną.
- Łał. Dwa tygodnie temu. Cała szkoła o tym huczała. Myślisz, że do mnie to nie dotarło? – podniosła brwi wysoko do góry.
- Zerwałem z Angeliną. – powtórzył. – A ty wróciłaś do tego frajera!
- On nie jest frajerem! – krzyknęła. A Fred wstał.
- Jest. Powinnaś być moja, rozumiesz? – mówił podniesionym głosem. – Tylko moja! – przybliżył się.
- Odsuń się Fred. – powiedziała spokojnie. – Za długo zwlekałeś. Teraz jest już za późno. Ja kocham Petera . – skłamała.
- Dlaczego się oszukujesz? – podszedł jeszcze bliżej. Zdecydowanie zbyt blisko. – Przecież wiem, co do mnie czujesz.
- Ale Fred.. – nie skończyła, bo chłopak zamknął jej usta pocałunkiem.
                Odpłynęła. Czuła się, jakby była metr nad ziemią. Tylko z nim mogła być szczęśliwa. Złapał ją w talii, ona zanurzyła rękę w jego włosach. Nie chciała, by ten moment się skończył, jednak ktoś otworzył drzwi z głośnym hukiem.
- Hermiono kochanień.. – nie zdążyli od siebie odskoczyć. – Fred! Natychmiast do mojej sypialni! – zagrzmiała Pani Weasley.
                Hermiona popatrzyła na nią z przerażeniem. Jeszcze nigdy nie widziała jej tak wściekłej. Fred odchodząc, rzucił jej tylko przepraszające spojrzenie. A ona usiadła na łóżku i zaczęła zastanawiać się, jak zerwać z Peterem, by jak najmniej go to bolało. Po chwili wstała. Co ma być to będzie. – pomyślała i wyszła z pokoju. Na korytarzu usłyszała okropne wrzaski Molly, dochodzące z trzeciego piętra.



Tak, jak obiecałam :) I ten rozdział dedykuję Klaudii, która jest moją stałą czytelniczką :) Jej opowiadanie możecie znaleźć w linkach obok. Pozdrawiam!


Maja.

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 14.


                Pokój Wspólny Gryffindoru aż huczał od plotek. Przedmiotami zainteresowania wszystkich Gryfonów wyjątkowo nie był Harry Potter, a rodzina Weasleyów. W tym gwarze niewiele było słychać. Wszyscy z ożywieniemdyskutowali. Można było usłyszeć wiele strzępków rozmów.
- Jak to została przyłapana w dwuznacznej sytuacji? – brunetka zagadywała siedzącą obok niej blondynkę. Obie były na czwartym roku. – Skąd to wiesz? Od Annie? A ona skąd wie? Od Henry’ego? Daj spokój Sophie. To na pewno jakieś bzdury. Jak to Victoria widziała na własne oczy? A w ogóle co to znaczy w dwuznacznej sytu.. – przerwała, widząc spojrzenie przyjaciółki. – No co ty gadasz?! – i roześmiała się głośno.
                Kawałek dalej rozmowę prowadziły Parvati z Lavender. Obie miały podekscytowane miny i mówiły jedna przez drugą.
- Padama zostawiła Rona? Jak to? Dlaczego? – Lavender próbowała się czegoś dowiedzieć. – Jak to nie wiesz? Przecież to twoja siostra! Musisz się dowiedzieć!
- Jej Lav.. Po co ci to wiedzieć? – blondynka na to pytanie nie odpowiedziała. – Żartujesz, tak? Zakochałaś się? No żartujesz?! Nie wierzę!
- Dowiedz się! A ja lecę poszukać Ronalda. Może potrzebuje pocieszenia! – jak burza wybiegła z pomieszczenia, mijając się w przejściu z Georgem i jego dziewczyną Jasmine.
                Weszli, trzymając się za rękę. Nie wiedzieli, skąd taki szum w Wieży. Widząc ich zdezorientowane miny, Lee od razu pospieszył im z wyjaśnieniem.
- Niezłe masz rodzeństwo Georgi. – rzucił przyjacielowi.
- Co? Fred znów coś zmalował? Znów pokłócił się z Angeliną? – chłopak nie wiedział o co chodzi. Jasmine zresztą też.
- Mów Lee co się dzieje. Bo ludzie jakoś dziwnie na nas patrzą. – odezwała się dziewczyna.
- No dobra. No to macie najnowszą porcję plotek o rodzince Weasleyów. – zaśmiał się.
- Przestań już i przejdź do rzeczy. – George lekko podniósł głos, jednak przez otaczający ich hałas, nikt tego nie zauważył.
- No to twoja młodsza siostrzyczka została przyłapana w pustej klasie na 4 piętrze z Deanem Thomasem i.. – zaczął Lee, jednak George mu przerwał.
- I o to takie wielkie halo? Przecież spotykają się już prawie pół roku.
- ..i nie miała na sobie bluzki, a Thomas miał rozpięty rozporek spodni. – dokończył. George zrobił się czerwony jak burak.
- To żart? Przecież ona ma dopiero 15 lat. Jak mama się dowie..
- Nie dowie się George. – przerwała mu jego dziewczyna. – Bynajmniej nie od ciebie.
- Dobra, idę jej poszukać.
- Czekaj! – zatrzymał go Lee. – To jeszcze nie koniec informacji.
- Masz coś jeszcze lepszego?
- Twoja była dziewczyna rzuciła twojego młodszego brata dla jakiegoś Krukona z czwartej klasy. Podobno jest od niej głowę niższy i dwa razy grubszy. – zaśmiał się. – Uu biedny Ron. – zaszydził.
- Zawsze wiedziałem, że ona ma nie po kolei w głowie.  Jeszcze coś, bo naprawdę muszę iść znaleźć Ginny!
- Nie, już koniec. Chyba, że Fredzik coś zrobił, a jeszcze to tutaj nie dotarło. Zresztą nie sądzę. Za bardzo jest szczęśliwy z Angeliną. Zazdroszczę mu takiej laski. Gdyby była ze mną.. – rozmarzył się.
- Dobra skoro już skończyłeś to spadam. Znajdę cię później kochanie. – powiedział do Jasmine.
- Nie bądź dla niej zbyt surowy. – odpowiedziała mu. – Przypomnij sobie co ty robiłeś mając 15 lat.
- Postaram się. – rzucił jeszcze i wyszedł.
                Jasmine poszła do swojego dormitorium a Lee nadal stał rozmarzony na środku Pokoju Wspólnego. Nie wiedział jednak, że wykrakał jedną bardzo istotną rzecz.
                Fred w końcu się zdecydował.  Szukał teraz tylko Angeliny, by jej o tym powiedzieć. Ich kłótnie ostatnio nasiliły się. Znalazł ją w Wielkiej Sali. Siedziała razem z Katie Bell.
- Angie. Musimy porozmawiać! – powiedział do niej bez przywitania.
- Dobrze skarbie. – odpowiedziała mu.
- To ja nie będę wam przeszkadzać. – Katie wstała i odeszła.
- Słucham? Co chcesz mi powiedzieć? – wiedziała, że chce ją oficjalnie zaprosić na bal, więc szczerze uśmiechnęła się do niego.
                Freda bardzo zdziwiła jej mina. Sam miał ją dość nietęgą. Nie wiedział, jak się do tego zabrać. Jak powiedzieć jej to tak, żeby zbyt mocno nie histeryzowała. Bał się jej reakcji.
- Z nami koniec Angie. – walnął prosto z mostu.
- Co powiedziałeś? – udała, że nie usłyszała.
- Z nami koniec. – powtórzył.
- To jakiś Prima Aprilis, kotku? To żart? – nie uwierzyła w jego słowa.
- Nie, Angelino. Mówiłem poważnie.
- Ale jak to? Dlaczego? – rozpłakała się. – Znalazłeś sobie kogoś? Zakochałeś się?
- Nie. – skłamał.
- To o co chodzi? Nie możesz mi tego zrobić.. – popatrzyła na niego błagalnym spojrzeniem.
- Nie pasujemy do siebie. Myślałem, że to się ułoży, jednak nie da się. Zbyt wiele nas różni. – powiedział jednym tchem.
- Ale ja się zmienię. Ja zrobię dla ciebie wszystko. – rzuciła mu się na szyję, jednak on odsunął się od niej.
- To już postanowione. Nic nie da się zrobić. – był twardy, choć było mu strasznie żal dziewczyny.
                Jednak nie spodziewał się, że Angelina wstanie, rzuci mu się do stóp, zacznie całować po rękach i błagać. A jednak zrobiła to. Na środku Wielkiej Sali.
- Błagam Freddie.. – łkała. – Ja cię kocham. Jak nigdy nikogo innego. Nie zostawiaj mnie. Moje życie bez ciebie nie ma sensu!
- Wstań. – złapał ją za rękę i podniósł do góry. Sam też wstał. – Przykro mi. – odwrócił się i odszedł.
- Ja.. – krzyknęła za nim Angelina. – Ja się zabiję przez ciebie. –  upokorzyła się maksymalnie, jednak on nawet się nie odwrócił.
                Wyszedł z Wielkiej Sali i od razu natknął się na swojego brata bliźniaka. George miał wściekłą minę.
- Jak dobrze, że cię znalazłem stary. – rzucił do brata. – Musimy znaleźć Ginny!
- Co się stało? – w ciągu sekundy zapomniał o zerwaniu z Angeliną. Zresztą i tak po tym czuł ulgę. Był tylko trochę zły na siebie, że tak długo ją zwodził.
- Opowiem ci po drodze. Musimy ją szybko znaleźć. Szukałem po całym zamku i nigdzie jej nie ma. Chodźmy na błonia. Myślę, że ona może sobie coś zrobić. – George teraz był odrobinę przerażony.
                Jak dwie strzały wybiegli na dziedziniec. George w biegu opowiadał bratu, czego dowiedział się w Wieży. Fred na początku był wściekły. Jednak tak samo jak jego bliźniak stwierdził, że Ginny pewnie jest tak zawstydzona, że ukrywa się gdzieś między drzewami. Tam, gdzie nikt jej nie znajdzie. Dwa razy przeszli całe błonia, zajrzeli też do Zakazanego Lasu, narażając ją na szlaban. Nigdzie jej nie było. W końcu zauważyli skuloną postać niedaleko Wierzby Bijącej. Natychmiast do niej podbiegli.
- Ginny! Jak dobrze, że nic ci nie jest. – George mocno przytulił siostrę.
- Ale co wy tu robicie? – zapłakana Ruda zdziwiła się.
- Szukaliśmy cię.
- Więc już wiecie? – Ginny zrobiła przerażoną minę.
- Cały Pokój Wspólny o tym huczy. – Fred był lekko zdenerwowany. – Jak mogłaś dopuścić do takiej sytuacji? Nie będę ci prawił gadki o antykoncepcji, bo sama wiesz o tym na pewno bardzo dobrze, ale są ustronniejsze miejsca w Hogwarcie niż opuszczone klasy i o tym też na pewno bardzo dobrze wiesz!
                Na te słowa Ginny rozpłakała się jeszcze bardziej. Jej bracia zdziwili się. O co tu tak naprawdę chodzi? – pomyśleli równocześnie, jak na bliźniaków przystało.
- Nie rozumiecie.. – załkała.
- To nam powiedz! – George teraz też się zdenerwował.
- Ale obiecajcie, że nic z tym nie zrobicie. – chłopacy spojrzeli na siebie. – Słyszycie? Macie obiecać!
- Obiecujemy. – powiedzieli też równocześnie.
- Bo ja jeszcze nigdy tego nie robiłam. – po jej twarzy łzy lały się strumieniami. – A Dean.. Chciał mi to zrobić siłą. – rozkleiła się całkowicie.
- Zabiję gnoja! – krzyknął Fred i pobiegł w stronę zamku.
- Spokojnie Gin. Na nas zawsze możesz liczyć. – George został z siostrą, mocno ją przytulił, a ta łkała w jego ramię.
                Jedna osoba kompletnie nie wiedziała co się dzieje w Domu Lwa. Cały dzień spędziła w bibliotece w towarzystwie swojego chłopaka Petera Franklina. Tu nie dotarły żadne plotki. A Hermiona w końcu była spokojna i szczęśliwa.



Specjalnie dla Was marudy jest 14 :) Oderwałam się książek i dodałam. A teraz czekajcie na 15, która znając mnie pewnie pojawi się już niedługo ;) Pozdrawiam! ;*


Maja.