Wiadomości, dla Was


środa, 29 maja 2013

Rozdział 37.

                Piątkowe popołudnie. Prawie całkowicie wyludniona szkoła. Uczniowie Hogwartu w końcu doczekali się weekendu i pięknej pogody. Czwórka przyjaciół siedziała w Wieży Gryffindoru i zawzięcie dyskutowała. Byli podekscytowani i strasznie głośni. Przekrzykiwali się jeden przez drugiego.
- Dobra! – krzyknął jeden z bliźniaków. – Jesteście pewni, że właśnie tak chcecie to zrobić?
- Zdecydowanie. – potwierdził jego brat, a pokiwała głowami.
- Czyli co Harry? – zagadnął przyjaciela Ron. – Ty zaczynasz, tak?
- No tak. – odparł Wybraniec. – Idę poszukać Hermiony i za pół godziny widzimy się na treningu.
- Dobra!
                Potter pospiesznie wyszedł przed portret Grubej Damy. Jutro czekał ich ciężki mecz. Ostatni już w tym roku. Bój z Krukonami. Od jutrzejszej wygranej zależało, czy wezmą puchar, czy dostaną go Ślizgoni. Cała szkoła, nie tylko uczniowie, czekali na sobotni ranek. Na szczęście obyło się bez kłótni między drużynami. Gryfoni lubili się z Krukonami, więc wiedzieli, że mecz będzie całkowicie sprawiedliwy. A wygrają lepsi.
                Harry zszedł dwa piętra w dół do biblioteki. Nie pomylił się. Właśnie tam siedziała Hermiona, z którą od dłuższego czasu nie miał kontaktu. Miał szczęście, bo była sama. Problem z pozbyciem się Matta lub Ginny prysł, więc pospiesznie podszedł do stolika Gryfonki.
- Cześć Miona. – powiedział z poważną miną.
                Dziewczyna zdziwiła się na jego widok. Już parę tygodni nie rozmawiała z chłopakiem. Miała mu za złe to, jak potraktował Rudą. Poza tym cały czas wszędzie towarzyszył mu Ronald, którego Hermiona unikała jak ognia. Wybaczyła mu, ale nie potrafiła zapomnieć o jego wybuchach zazdrości.
- Coś się stało? – wiedziała, że nie przyszedł do niej bez powodu.
- Tak. – odpowiedział krótko.
- No to dalej mów. Zaraz przyjdzie tu Gin i lepiej, żeby nas razem nie widziała.
- Spotkajmy się wieczorem Miona. Musimy porozmawiać. Mam do Ciebie pilną sprawę. Musisz mi pomóc. – powiedział na jednym oddechu. – Pokój Życzeń o dwudziestej drugiej. Przyjdziesz?
- Harry, ale.. – chciała się jakoś wykręcić.
- Proszę. – minę miał zrezygnowaną.
- Och okej, niech będzie. – zgodziła się pod przymusem. – Idź już.
- Do zobaczenia. – uśmiechnął się do niej i wyszedł z pomieszczenia.
                Dziewczyna zamyśliła się. Nie miała pojęcia, czego może chcieć od niej Harry. Ale widocznie to naprawdę musi być coś ważnego skoro był taki spięty. Po chwili dołączyła do niej Ruda, więc Hermiona wróciła do pilnej nauki, by przyjaciółka niczego się nie domyśliła.
                Wybraniec pospiesznie wyszedł na błonia. Był lekko spóźniony, więc nie patrzył kogo mija po drodze. Nie chciał, by drużyna na niego zbyt długo czekała.
- Harry! – ktoś krzyknął jego imię. Nie zareagował. – Harry! – głos się powtórzył. Chłopak zatrzymał się i rozejrzał. W jego kierunku biegła Cho Chang. Nie uśmiechnął się na jej widok. – Cześć. – powiedziała z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Cześć, spieszę się. – odpowiedział i chciał odejść.
- Zaczekaj! Dla mnie nie znajdziesz chwili? – zrobiła słodkie oczka.
- Nie.
- Ale ja potrzebuję twojej pomocy. Pokłóciłam się z Allanem. Chyba już się nie pogodzimy. – nadal mówiła roześmiana.
- A co to ma wspólnego ze mną?
- No Harry pomyśl. Moglibyśmy spróbować jeszcze raz. – złapała go za rękę. – Wiem, że mnie kochasz. Może damy sobie kolejną szansę?
                Harry zmierzył dziewczynę od stóp do głów. Była ładna, to prawda. Kruczoczarne włosy, ciemne oczy. Zbyt mocny makijaż, zbyt mocno wyprostowane włosy, zbyt krótka spódniczka. Chłopak skrzywił się i pomyślał o ślicznej, naturalnej Gryfonce, którą tak skrzywdził.
- Nie jestem zainteresowany. – powiedział grzecznie. – Miłego dnia Cho. – dodał, wyrwał rękę z jej dłoni i odszedł nie odwracając się, zostawiając ją z szeroko otwartymi ustami.
                Ginny zostawiła na chwilę Hermionę, udając się do swojego dormitorium po zapomniane notatki. Spieszyła się. Mimo, że był piątek, to musiała się uczyć. Przecież czekały ją sumy. Jutro miała mecz, więc nie da rady się pouczyć. Dzisiaj musiała zrobić więcej.
                Weszła do swojej sypialni. Chwyciła notatki i już chciała wyjść, jednak jej wzrok przykuła karteczka przyczepiona do szafy. Podeszła bliżej i zobaczyła na niej napisane swoje imię. Szybko otworzyła.

Ginny,
Spotkajmy się w Pokoju Życzeń o 22.
Chcę zrobić niespodziankę Hermionie
i potrzebuję Twojej pomocy.
Matt.

                Jaki on kochany – pomyślała dziewczyna. – Hermiona to ma dobrze. Też bym chciała mieć takiego chłopaka, a nie.. Co jeden to gorszy. No ale nie ma, co narzekać. - Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi co się ma. – powiedziała do siebie głośno i wybiegła z dormitorium z powrotem do biblioteki.
                Harry jak burza wpadł na boisko. Nie zdziwiło go, że nie ma z nimi Ginny i Collina. Oboje uczyli się do sumów i kapitan wiedział, że musi być dla nich wyrozumiały.
- Załatwiłeś? – spytał go Ron.
- Tak. – odpowiedział. – A ty?
- Też.
- No to czekamy do wieczora. – roześmiał się Fred.
                Przyjaciółki rozstały się krótko po godzinie dwudziestej, obie udając potwornie zmęczone. Hermiona weszła do swojego dormitorium, przebrała się i chwile później wyszła, spotkać się na chwilę ze swoim chłopakiem, który czekał na nią pod portretem. Później miała udać się do Pokoju Życzeń na spotkanie z Harrym.
                Ginny trochę dłużej posiedziała w swojej sypialni. Położyła się nawet na chwilę na łóżku, rozmyślając. Brakuje mi Harry’ego. – pomyślała. – Nie jako faceta, ale jako przyjaciela. Trudno jest z nim nie rozmawiać, nie uśmiechać się, nie zwracać na niego uwagi. Ale to przejdzie. W końcu będzie mi z tym łatwiej. Nawet się nie spostrzegła a już na zegarku była 21:55. Szybko wstała i wyleciała z pokoju. Biegiem udała się pod Pokój Życzeń.
                Wpadła na korytarz i niedaleko gobelinu z Barnabaszem Bzikiem i trollami boleśnie zderzyła się z jakąś dziewczyną. Przeraziła się, gdy zobaczyła, że to jej przyjaciółka. Hermiona też miała nietęgą minę.
- Co ty tu robisz? – spytała starsza Gryfonka.
- A Ty? – odpowiedziała młodsza pytaniem na pytanie.
- Umówiłam się.. – zaczęła, a Ginny zmierzyła ją podejrzliwie. – Z Mattem! – skłamała.
- I czemu ściemniasz?
- Co? – Panna Granger nie wiedziała o co chodzi.
- To ja się umówiłam z Mattem!
- Co? – Hermiona zbladła. – Podrywasz mi faceta?!
- Zwariowałaś?! – Ginny krzyknęła na nią. – Napisał mi list. Nieważne. Więc z kim się umówiłaś? – spytała zła.
- No.. z Harrym. – odpowiedziała cicho.
- Bierzesz się za mojego byłego faceta?! – teraz to Ruda była cała blada.
                Nagle drzwi do Pokoju Życzeń otworzyły się z hukiem. Wyjrzał zza nich George. Uśmiechał się radośnie i popukał się w czoło na ich widok.
- Wy już całkiem ogłupiałyście. – powiedział, a dziewczyny prychnęły jednocześnie. – Nie drzyjcie się tak, bo Filch zaraz tu przyjdzie i będzie afera. Właźcie.
                Przyjaciółki spojrzały po sobie zdziwione. Nie miały innego wyjścia, musiały go posłuchać. Za bardzo nie chciały dostać szlabanu i spędzić soboty w lochach, więc posłusznie pokiwały głowami.
                Hermiona weszła pierwsza i z wrażenia aż pisnęła. Po chwili do jej ucha zaczęła piszczeć Ginny. Przyjrzały się jeszcze raz dokładnie. Cały Pokój Życzeń poobwieszany był wspólnymi zdjęciami szóstki przyjaciół. Na wakacjach, w szkole, na Balu, na dworcu Kings Cross. Z każdej ściany w ich kierunku płynęły piękne uśmiechy, roześmiane oczy i prawdziwa przyjaźń. Teraz popatrzyły w głąb pomieszczenia. Na samym końcu zauważyły Freda, Rona i Harry’ego. Stali z kwiatami i malutkimi pakunkami. Dziewczyny rzuciły im się na szyję. George przyglądał się temu z daleka, śmiejąc się w niebogłosy. Długo trwało zanim się od nich oderwały.
- Chciałyśmy was przeprosić. – powiedział Fred.
- Za każde nasze złe zachowanie. – odezwał się Harry.
- Za każdy wybuch, złe słowo, złą minę. – dodał Ron.
- Ale pamiętajcie, cokolwiek by się działo..
- Cokolwiek w dalszych latach będzie się z nami działo..
- Zawsze będziemy przyjaciółmi.
- Kochamy was dziewczyny! – krzyknął Fred.
- Więc wybaczcie nam. – Harry.
- I niech już wszystko będzie jak dawniej. – skończył Ron.
                Hermiona z Ginny zaczęły ze wzruszenia płakać. To była taka piękna chwila. W ciągu sekundy wybaczyły chłopakom wszystko, co zrobili, jak się zachowali. Nieważne było, kto kogo jakim darzył uczuciem. Dzisiejszego wieczora najważniejsza i jedyna była ich przyjaźń.
                Przesiedzieli i przegadali tak prawie do świtu. Znów połączyła ich więź. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, umiejętnie omijając temat miłości i byłych par.

                Przyjaciółki od chłopaków dostały bransoletki z zawieszkami. Z F jak Fred, R jak Ron, H jak Harry i G jak George oraz dwoma malutkimi serduszkami. W tej chwili wiedzieli, że już wszystko będzie dobrze.


Macie jakieś wskazówki? Piszcie w komentarzach! :)

Maja.

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 36.


                Hermiona spokojnie skończyła posiłek w towarzystwie swojego chłopaka. Następnie jednak pospiesznie pożegnała się z nim. Wiedziała, że jak najszybciej musi porozmawiać z Fredem. Pocałowała Matta w policzek i wybiegła z Wielkiej Sali. Najpierw sprawdziła, czy nie ma Rudzielca w Pokoju Wspólnym, później na błoniach. Biegała po całym zamku, nie mogąc go znaleźć. W końcu do głowy przyszedł jej ostatni pomysł.
                Schodami udała się na siódme piętro. Trzy razy przeszła wzdłuż ściany myśląc: „Chcę iść tam, gdzie jest Fred Weasley”. Drzwi w końcu pojawiły się. Otworzyła je i weszła do pokoju, wyglądającego jak komórka na miotły. Zdała sobie sprawę, że chłopak ukrywa się przed nią. Zrobiło jej się odrobinę smutno z tego powodu, jednak i tak postanowiła z nim porozmawiać.
                Siedział na zniszczonym, zakurzonym krześle. Twarz miał ukrytą w dłoniach. Było mu ciężko, okropnie ciężko. Udał, że nie słyszy, że ktoś wszedł do pomieszczenia. Wiedział, że to ona.
- Freddie? – zagadnęła go szeptem.
                Nie odpowiedział. Podniósł głowę i popatrzył na nią smutnymi oczami. Smutnymi, ale pełnymi miłości. Chciał wstać, podejść do niej, przytulić, pocałować, jednak nie zrobił tego. Siedział i patrzył na nią. Czekał na jakiś ruch dziewczyny.
                Hermiona nie wiedziała co ma zrobić. Chciała zrobić to samo, co chłopak, jednak wiedziała, że nie może.
- Moglibyśmy porozmawiać? – spytała, a chłopak skinął jedynie głową. – Przepraszam Fred.
- Za co?
- Za to co stało się o świcie.. – jej głos był ledwie słyszalny.
- Dlaczego mnie za to przepraszasz? – Fred zapytał Hermionę, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Bo to nie powinno się stać.. – nie patrzyła na niego. Mówiła w podłogę.
                Gryfon na te słowa poderwał się z miejsca. Podszedł do niej i złapał za ramiona. Zmusił ją, by popatrzyła mu prosto w oczy.
- Żałujesz? – spytał spokojnie.
- Nie Fred, nie o to chodzi..
- A o co? – spytał, jednak odpowiedziało mu milczenie. – Hermiono powiedz mi o co chodzi!
- Fred ja nie mogę..
- Czego nie możesz? – był zdenerwowany. – Ja cię kocham Hermiono. – powiedział jeszcze.
- To nie powinieneś być ty, rozumiesz?! – skłamała, słysząc jego słowa. – To powinien być Matt. To jego kocham! To on jest moim chłopakiem! To z nim będę szczęśliwa!
                Fred nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Przez chwilę nogi miał jak z waty. Odsunął ją od siebie. Zrobił dwa kroki w tył. Przyglądał się dziewczynie wielkimi oczami. Jeszcze nigdy nikt nie powiedział nic, co zraniłoby go tak bardzo, jak słowa Hermiony.
- To znaczy, że to nic dla ciebie nie znaczyło? – zdążył jedynie wydyszeć.
- Fred.. – Gryfonka dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała chwilę temu.
- Czy to znaczy, że nic to dla Ciebie nie znaczyło? – powtórzył.
- Nie, ale.. – chciała się wytłumaczyć.
- Wyjdź stąd. – powiedział stanowczo.
- Fred, proszę..
- Wyjdź stąd. – jego głos nie przypominał głosu Freda Weasleya. Był zimny. Jego twarz też była zimna.
- Fred! – krzyknęła.
- Wyjdź stąd NATYCHMIAST!
                Hermiona patrzyła jeszcze chwilę na niego. Już w tym momencie wiedziała, jak wielki błąd popełniła. Odwróciła się i chciała wyjść.
- Hermiono? – zawołał. Dziewczyna odwróciła się z nadzieją. – Od tej chwili dla mnie nie istniejesz. – powiedział jeszcze zimnym głosem i z powrotem usiadł na krześle.
                Dziewczyna wyszła z Pokoju Życzeń. W głowie miała setki myśli. Wiedziała, że zniszczyła nie tylko swoje życie, ale też jego. Wiedziała też, że już nic nie może zrobić. Że sprawa jest zamknięta. Skończona definitywnie.
                Tymczasem w innej części zamku Ginny w końcu postanowiła szczerze porozmawiać z Harrym. Chłopak czekał na nią w pustym Pokoju Wspólnym przy kominku.
- Musimy porozmawiać. – spojrzała w jego zielone oczy.
- Coś się stało? – chłopak przestraszył się wyrazu jej twarzy.
                Ruda otwarcie opowiedziała mu, co usłyszała w jego pokoju poprzedniego ranka. Harry w pewnym momencie nie wiedział, gdzie podziać swoje oczy. Ginny wiedziała, że to zły znak. Ale chciała, by powiedział jej prawdę prosto w oczy.
- Więc powiedz mi, o co chodzi? – spytała chłopaka.
- Ginny, ja Ci chciałem już wcześniej o tym po-owiedzieć.. – zaczął się jąkać.
- O czym? – Ruda mówiła spokojnie, jednak rozsadzało ją od środka.
- Ja.. Ale to nie ważne jest. To nic nie znaczyło. – teraz zaczął się też motać.
- Powiedz o co chodzi.
- No dobrze.. Ale wysłuchaj mnie do końca i nie przerywaj, okej?
- Mów wreszcie! – w jej głosie można już było rozpoznać zdenerwowanie.
- Jakiś czas temu parę razy spotkałem się z Cho. Na początku jak przyjaciele, bo miała problemy ze swoim chłopakiem. Jednak później.. Całowaliśmy się. Ale przyrzekam, że to było tylko raz. Później Cho wróciła do Allana.
- Czujesz coś do niej. – jej serce waliło jak oszalałe.
- Ginny, ja..
- Czujesz?
- Ja nie wiem.. – powiedział cicho i spuścił głowę.
                Ginny zbladła. Była czułą i otwartą dziewczyną. Jednak wiedziała, że mimo, że kocha to musi to skończyć. Nie da się jeszcze bardziej upokarzać.
- To koniec Harry. – powiedziała. – Koniec naszego związku. – wstała i spokojnie wyszła z Pokoju Wspólnego. A chłopak.. Nawet za nią nie zawołał.




                Minął miesiąc. Powoli zbliżały się egzaminy. Hermiona Granger nie miała żadnego kontaktu z Fredem i Ronem. Odsunęła się od nich całkowicie. Cały swój wolny czas poświęcała Mattowi. Nie było go jednak zbyt wiele, bo dużo się uczyła. Puchon uczył się jeszcze więcej, bo szykował się do owutemów. Pomiędzy spotkaniami z ukochanym, widywała się też z przyjaciółką. Ginny próbowała sobie ułożyć życie bez Harry’ego. Z nim przyjaciółki również nie miały kontaktu. Hermiona wiedziała tylko, że krząta się gdzieś codziennie po zamku, by niby przez przypadek spotkać Cho. Kolejny raz zwariował na jej punkcie. Ruda wcześniej reagowała na to łzami, jednak teraz powoli uczyła się z tym żyć. Zaprzyjaźniła się też z kolegą Matta, Adrianem i z nim chodziła na długie spacery, podczas których wiele rozmawiali. Wiedziała jednak, że chłopak może być tylko jej przyjacielem.
                Pewnego majowego wieczoru po treningu Quidditcha bracia Weasleyowie razem z Harrym Potterem wracali powoli do zamku. Byli zmęczeni, jednak chętni do rozmowy.
- Wyobrażaliście sobie jakiś miesiąc temu, że Hermiona z Gin nie będą z nami rozmawiać? – spytał chłopaków Ron.
- Nadal cię to gryzie stary? – pytaniem na pytanie odpowiedział George.
- Z tobą gadają, więc się przymknij.. – dołączył się Wybraniec.
- Nie tak ostro koledzy. – oburzył się bliźniak. – Wy nawaliliście, więc dajcie spokój.
- Przepraszam bardzo! – odezwał się też drugi bliźniak. – Ja nie nawaliłem. To Hermionie odbiło!
- No właśnie.. – potwierdził Ron. – Ale mogłaby już przestać się spotykać z tym idiotą.
- Zgadza się.. – pokiwał głową Fred.
- W ogóle wiedzieliście, że wasza siostra brata się z jakimś Puchonem z siódmej klasy? – zapytał ich Harry.
- No i co z tego? – spytał Pottera George.
- No to mogłaby przestać, nie?
- To ty mógłbyś przestać latać za tą Chang! – naskoczył na niego Freda.
- Wiem.. – ku zdziwieniu wszystkich Harry potwierdził. – To był błąd.
- Dużo czasu ci to zajęło.. – westchnął Ron.
- Przecież zawsze się docenia dopiero jak się straci. Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć. – zakończył temat George. – Pospieszcie się, bo nie zdążymy na kolację!
                Tymczasem na skraju Zakazanego Lasu rozmowę prowadziły dwie osoby. Chłopak i dziewczyna. Z daleka już było widać, że ostro się kłócą.
- Długo jeszcze zamierzasz spotykać się z tą szlamą? – krzyknęła dziewczyna.
- Uspokój się Jass! Co ci do tego? – chłopak też nie krył zdenerwowania.
- No przecież kochasz mnie.
- A ty kochasz mnie, a spotykasz się z tym Rudzielcem! Daj mi się też trochę zabawić!
- Zerwij z nią. – powiedziała stanowczo.
- Nie. – odpowiedział.
- Dlaczego?
- Bo nie wykonałem jeszcze swojego planu do końca. Daj mi jeszcze trochę czasu. – uśmiechnął się do niej i namiętnie pocałował. W ciągu sekundy dziewczyna zapomniała o całej kłótni. 


Komentujcie! :)


maja.

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 35.


Hermiona wybiegła na korytarz. Była zła, okropnie zła. Miała już dość Rona. Jego ciągłych ataków, wybuchów zazdrości. Chłopak nie mógł zrozumieć, że nigdy nie będą razem, że Panna Granger wiedziała, że nigdy go nie pokocha. Raz już zrezygnowała z miłości dla przyjaciół. Kolejny raz nie popełni takiego samego błędu.
Zeszła po schodach do Sali Wejściowej. Pod drzwiami już czekał na nią Matt. Uśmiechnął się szeroko na jej widok, jednak zauważył pewną zmianę na jej twarzy. 
- Cześć piękna! – powiedział i cmoknął ją lekko w policzek.
- Hej Matt. – próbowała nie pokazywać tego, jak bardzo jest zła.
- Stało się coś? – chłopak spojrzał jej w oczy.
- Nie, nie. – skłamała. – Wszystko w porządku.
- Okej, więc chodźmy.
Obeszli dwa razy całe jezioro. Puchon cały czas trzymał dziewczynę za rękę. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Czuli się ze sobą bardzo dobrze. Było już strasznie późno, gdy odprowadził Gryfonkę do jej wieży. Nadszedł ten moment. Pochylił się, złapał jej twarz i złożył na ustach delikatny, słodki pocałunek. W jej brzuchu zawirowało tysiące motyli. Zrobiło jej się gorąco. Była szczęśliwa. Gdy odsunął się od niej, uśmiechnęła się.
- Dziękuję za dziś Matt. Było wspaniale. 
- To ja Ci dziękuję. – pocałował ją w czoło. – Dobranoc mała. – odwrócił się i odszedł.
A jej nogi odmówiły posłuszeństwa. Do jej głowy wróciły setki wspomnień. Do Fred mówił do niej pieszczotliwie „mała”. To Fred całował ją w czoło, by czuła się kochana i bezpieczna. To z Fredem potrafiła rozmawiać godzinami, śmiać się, żartować, trzymając się cały czas za rękę. To dzięki Fredowi pierwszy raz w życiu czuła te przyjemne motyle, to przyjemne gorąco. Zakręciło jej się w głowie. Złapała się ściany. Co ty robisz idiotko. – powiedziała do siebie w myślach. – Z Fredem nie wyszło! Mieliśmy swoją szansę. Nie ma co pakować się w to kolejny raz. – po policzkach popłynęły jej łzy, które szybko otarła brzegiem rękawa. – Ale ty go wciąż kochasz. – odezwał się cichutki głosik w jej głowie. 
- Ale się odkocham! – powiedziała już na głos, powiedziała hasło Grubej Damie i weszła do Wieży Gryffindoru.
W Pokoju Wspólnym panowała cisza. Nie było widać ani jednej żywej duszy. Hermiona przemykała się przez pomieszczenie w celu pójścia do swojego dormitorium, gdy mignęły jej ognistorude włosy niedaleko kominka. Przypatrzyła się. Na fotelu skulona siedziała Ginny. Panna Granger podeszła do niej.
- Gin. – powiedziała. – Dlaczego ty jeszcze nie śpisz? – Ruda nie poruszyła się. – Jest strasznie późno. Gdzie ty w ogóle byłaś przez cały dzień? – spytała.
Młodsza Gryfonka uniosła głowę do góry. Jej twarz była blada, tusz rozmazany po całej twarzy. I te oczy. Zapuchnięte i czerwone, musiała przepłakać wiele godzin. Hermiona widząc ją pierwszy raz w takim stanie o nic nie pytała, tylko przytuliła ją. Siedziały tak ponad godzinę. Panna Granger gładziła Rudą po głowie, by ta czuła jej bliskość. A Ruda płakała. Cały czas płakała.
- Już wystarczy Gin. Wypłaczesz sobie oczy. – odsunęła ją od siebie. – Mów, co się stało? Ktoś cię skrzywdził?
- Ja.. Ja nie wiem. – odpowiedziała przez łzy.
- Jak to?
- To Harry. To wszystko przez Harry’ego! – znów się rozpłakała.
Hermiona popatrzyła na nią zdziwiona. Nie sądziła, że jej przyjaciel może doprowadzić ją do takiego stanu. Przecież rano był wniebowzięty, bo miał z Rudą obchodzić miesięcznicę. Coś tu bardzo nie pasowało. 
- Gin mów o co dokładnie chodzi! – Panna Granger zdenerwowała się.
- Rano weszłam do jego sypialni. Jeszcze spał. Gdy chwyciłam go za rękę skrzywił się i przez sen zaczął mówić, że kocha Cho. Miona! Co ja mam zrobić? Zerwać z nim? Udawać, że nic się nie stało i czekać aż on zerwie ze mną? Przecież ja go kocham! 
- Dziewczyno weź się uspokój. Przecież to jakaś zwykła pomyłka. Gdybyś przyszła na śniadanie to zobaczyłabyś, jak bardzo cieszy się, że macie kolejną miesięcznicę. Jak bardzo jest szczęśliwy. Ginny, na pewno coś źle zrozumiałaś. A jeśli nawet tak mówił, to przecież sny się nie spełniają.
- Ale Miona.. – Ruda chciała coś powiedzieć, jednak Hermiona nie pozwoliła jej na to.
- Ile razy, jak już byłaś z Harrym, śnił ci się Dean?
- No dużo, ale..
- No właśnie! To tak już działa.. Mnie Fred też nawiedza w każdym śnie. Ale wierzę, że to minie. Harry’emu też to minie. I on cię kocha. Jestem tego pewna najbardziej na świecie. Więc nie maż się już i chodźmy spać. – złapała przyjaciółkę za rękę a ta rzuciła jej się na szyję.
- Dzięki Mion. Dziękuję!
- Daj spokój, po to jestem. Chodź..
Zaprowadziła Rudą do jej dormitorium. Usiadła na fotelu i czekała, aż przyjaciółka zaśnie. Gdy usłyszała jej cichutkie, śpiące posapywania wstała i wyszła. Było już grubo po czwartej. Wiedziała, że nie da rady zasnąć, że to będzie nieprzespana noc.  Weszła do swojej sypialni po książkę i zeszła z powrotem na dół. Usadowiła się przy kominku i zaczęła czytać podręcznik transmutacji.
Po jakimś czasie usłyszała odgłosy dochodzące z dormitorium chłopców siódmej klasy. Ze schodków ktoś zszedł. Już z daleka poznała, że to jeden z bliźniaków. Na sobie miał jedynie bokserki. Nie spodziewał się, że przed piątą spotka kogoś w Pokoju Wspólnym. Nie speszył się, gdy zobaczył, że to Hermiona. Podszedł do niej i uśmiechnął się.
- Hej mała. – powiedział.
Na słowo „mała” dziewczynie żołądek niebezpiecznie się ścisnął, a serce zaczęło szybciej bić. 
- Hej Fred. – powiedziała onieśmielona. – Co ty tu robisz? Na dodatek jeszcze tak ubrany?
- Przecież wiesz, że zawsze tak śpię. Śniło mi się coś, obudziłem się i już nie dałem rady zasnąć.
- Nocne koszmary? – dziewczyna zaśmiała się.
- Nie.. – odpowiedział jej poważnie i spojrzał w oczy. – To był bardzo piękny sen.
- A co ci się śniło?
- Nie mogę powiedzieć.
- Dlaczego? – zapytała zdziwiona.
- Bo gdy powiem, to zapeszę i sen się nie spełni.
- Sny się nie spełniają. – powiedziała, mając w głowie jej codzienne senne wyobrażenia.
- Jesteś pewna? 
- Zdecydowanie.
-Ale mój sen się spełni. –widać było, że jest w stu procentach pewny tego, co mówi.
- Jak to? Skąd wiesz? 
Nie odpowiedział. Przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Jego pocałunki stawały się coraz zachłanniejsze. A Hermiona całkowicie się nim poddała. Czuła gorąco bijące z jego ciała. Nie myślała racjonalnie. Fred włożył jej rękę pod bluzkę i niebezpiecznie zaczął zbliżać się do jej piersi. Nie miała nic przeciwko. Poddała się pragnieniu i podnieceniu. Stało się. Jej pierwszy raz. Miał miejsce w Wieży Gryffindoru. O świcie. W tym momencie była najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
O dziewiątej siedziała z Ginny w Wielkiej Sali jedząc śniadanie. Ruda doprowadziła się do porządku i wyglądała całkiem nieźle. Po posiłku miała iść porozmawiać z Harrym. Spytać go wprost, czy czuje coś jeszcze do Cho. Hermiona czuła się błogo. Jej policzki były lekko zaróżowione. Nie było widać, że spała jedynie krótkie pół godziny w ramionach swojego byłego chłopaka. 
Jeszcze do niej nie dotarło, co tak naprawdę się stało. Ale nie żałowała. Chciała tego. Chciała tego od bardzo dawna. By to Fred był tym pierwszym. Zapomniała jednak w tym wszystkim o Mattcie.
- Hej piękna! – jak na złość akurat on w tym momencie musiał się zjawić tuż obok niej.
- To ja was zostawię. – powiedziała Ruda, wstała i wyszła.
- Cześć! – Hermiona uśmiechnęła się do chłopaka. Do niego też coś czuła i to było straszne.
- Widzimy się wieczorem? – spytał.
- Tak, tak pewnie. – odpowiedziała, a chłopak pocałował ją. Przy stole Gryffindoru, w Sali pełnej ludzi. 
Widział to też Fred. Jego serce kolejny raz złamało się na pół. A Hermiona była bezradna. Kolejny raz w życiu czuła się niezdecydowana i bezradna. Nie wiedziała, czego chce w życiu. 


No to kolejny. Pozdrawiam!

maja.

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 34.


                Do Hogwartu dotarli późnym wieczorem za pomocą świstoklika. Na ich twarzach widać było olbrzymie zmęczenie. W końcu mieli za sobą prawie dwie nieprzespane nocki. Gdy tylko weszli do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, Hermiona ziewnęła przeraźliwie.
- Dzisiaj już nie dam rady nic zrobić. – powiedziała do przyjaciół. – Lecę spać.
                Georga już nie było. Witał się po raz kolejny dzisiejszego dnia z Jasmine, która siedziała przy kominku. Na słowa Panny Granger Ron z Fredem popatrzyli po sobie.
- Ja też już idę. – odpowiedział dziewczynie Harry. – Śpij dobrze, kochanie. – cmoknął Rudą w policzek. – Dobranoc wam! – rzucił do reszty i udał się w stronę swojego dormitorium.
- To Hermiono jutro jak zwykle czekam na ciebie przed śniadaniem. – odezwała się do przyjaciółki Ruda. – Kolorowych snów! – też odeszła.
                Na środku pomieszczenia stali we trójkę. Bracia Wesley mierzyli Hermionę spojrzeniami, a ona zdawała się tego nie zauważać. W końcu Fred szturchnął niezauważalnie Rona w bok, na co ten natychmiast się rozbudził.
- Tak, ja też idę. – powiedział. – Dobranoc!
- Dobranoc Ron. – odpowiedziała mu dziewczyna.
                Teraz zostali już sami. Hermiona wiedziała, że powinna odejść, ale jakby przeczuwała, że bliźniak ma jej coś do powiedzenia. Milczeli jeszcze przez pół minuty, aż w końcu odezwała się dziewczyna.
- No to dobra..
- Słuchaj Miona. – przerwał jej. – Co robisz jutro? – spytał.
- A dlaczego pytasz? – była zaskoczona.
- No hm.. Skoro się pogodziliśmy i jesteśmy przyjaciółmi to może umówilibyśmy się w Pokoju Życzeń wieczorem? Wiesz.. Żeby trochę odnowić kontakt, bo zależy mi na tobie. Oczywiście jak na przyjaciółce! Skusisz się?
- No nie wiem Fred.. – zastanowiła się.
- Obiecuję górę śmietankowych lodów. Tych, które uwielbiasz. – Hermiona uśmiechnęła się. Zapamiętał, co dziewczyna lubi najbardziej.
- W sumie to bardzo chę.. A nie! – coś jej się nagle przypomniało. – Mam już plany na jutrzejszy wieczór. Przepraszam. – Fred udał zaskoczenie, ale tak naprawdę spodziewał się tego.
- Jesteś jutro zajęta? – specjalnie przeciągnął ostatnią sylabę.
- Tak. A co w tym dziwnego? – ton Freda lekko ją zdenerwował.
- Nie. Nic.. A co masz w planach? – zapytał jeszcze. Był ciekawy, czy była dziewczyna powie mu prawdę.
- Ta wiadomość nie jest ci do niczego potrzebna Freddie. – przesłała mu wymuszony uśmiech. – Dobranoc! – rzuciła jeszcze i poszła do swojego dormitorium.
                Fred również udał się do swojej sypialni. Położył się w ubraniu na łóżku. Nie miał zbyt szczęśliwej miny. Pięknie. – pomyślał. – Woli spotkać się z tym kretynem niż ze mną. Panna Granger chyba szuka wrażeń. – powiedział do siebie w głowie tonem Draco Malfoya. – Zamknij się Fred! – teraz powiedział już na głos. – Przecież jest wolną dziewczyną i może robić, co chce. Nic ci do tego.
                Wstał i poszedł umyć zęby do łazienki. Postanowił, że wykąpie się rano przed lekcjami. Zdjął ubranie, założył piżamę i znów się położył. Po pięciu minutach już spał.
                Hermiona, mimo zmęczenia, nie mogła zasnąć. Była podekscytowana jutrzejszym spotkaniem z Mattem. Była zaskoczona, że czeka na tę chwilę z niecierpliwością. Nie wiedziała dlaczego, ale chłopak strasznie jej się podobał. A po akacjach z Peterem i Weasleyami potrzebowała jakiejś odskoczni. Wiedziała, że Puchon nadaje się do tego idealnie. Spokojny, poukładany uczeń siódmej klasy. W tej chwili bardzo chciała, by coś między nimi było.
                Rozmarzona zamknęła oczy. Nagle jednak przypomniała jej się rozmowa z Fredem. Nie wiedziała, co ma o tym sądzić. Czego chłopak może znów od niej chcieć. Ale obiecała sobie, że do obu braci zachowa lekki dystans. By nie myśleli, że coś jeszcze może między nimi być. Z takim nastawieniem zasnęła.  
                Następnego ranka Ginny obudziła się wyjątkowo wcześnie. Chciała jeszcze zasnąć, ale przeleżała pół godziny i postanowiła wstać. Poszła do łazienki, wykonała potrzebne czynności, ubrała się i wyszła z pokoju. W Pokoju Wspólnym panowała cisza. Wszyscy jeszcze spali. Nagle wpadła na genialny pomysł.
                Podeszła do schodów prowadzących do dormitorium chłopców z szóstej klasy. Wypowiedziała zaklęcie, które pozwoliło jej wejść na górę. Bezszelestnie przemknęła przez korytarzyk i stanęła przed drzwiami. Uchyliła je. Usłyszała pochrapywania Rona i sapanie Neville’a. Podeszła do łóżka Harry’ego. Spojrzała z miłością na swojego chłopaka. Był taki spokojny, gdy spał. Na jego twarzy w tym momencie nie było widać ani jednego zmartwienia. Dotknęła jego ręki i pochyliła się, by go pocałować. Nagle chłopak skrzywił się.
- Nie! – powiedział cicho. Przez sen. – Nie Cho. Nie Cho, nie! Zostań! Nie odchodź. Ja.. Ja cię kocham! Zostań! – przewrócił się na brzuch bez obudzenia. I znów spał spokojnie.
                Ginny stanęła, jakby ją zamurowało. W jej oczach pojawiły się łzy, które po chwili popłynęły po policzkach. Co miała myśleć? Jak zareagować? Tak samo, jak cicho weszła, tak cicho wyszła z dormitorium chłopaków. Płacząc, zeszła po schodach. Jej serce waliło jak oszalałe, a w głowie kłębiło się tysiące myśli. Wyszła z Pokoju Wspólnego.
                Hermiona wstała jakąś godzinę później z uśmiechem na twarzy. Już dziś spotkam się z Mattem! – pomyślała. Weszła do łazienki i staranniej niż zwykle ubrała się i uczesała. Ze zdziwieniem zauważyła, na przy schodach nie czeka na nią Gin, choć wczoraj to obiecała. Pewnie poszła z Harrym. – powiedziała sama do siebie, uśmiechnęła się i zeszła do Wielkiej Sali.
                Tam, przy stole Gryfonów, siedział tylko Wybraniec.
- Hej! – zawołała do niego. – A gdzie reszta?
- Cześć. – odpowiedział jej radośnie. – A nie wiem.
- A coś ty taki szczęśliwy? – zapytała. – Stało się coś?
- Dziś moją miesięcznica z Ginny. Mam dla niej prezent!
- Uhuhuhu romantyku! Zazdroszczę jej. – zaśmiała się. – A nie wiesz, gdzie ona jest? Miała na mnie czekać w Wieży i jej nie było.
- Pewnie zaspała. Z niej jej taki śpioch. – nie powiedział tego z ironią. – W sumie już się najadłem, to pójdę sprawdzić. Widzimy się na eliksirach!
- Tak, do zobaczenia! – odpowiedziała mu.
                Nałożyła sobie na talerz dwa naleśniki z czekoladą. Do szklanki nalała soku pomarańczowego i zaczęła jeść. Nagle ktoś szturchnął ją w ramię.
- Cześć śliczna. – na jego widok dziewczyna rozpromieniła się.
- Hej Matt!
- Mam rozumieć, że nasze spotkanie wieczorem jest aktualne? – zapytał.
- Oczywiście!
- W takim razie czekam o 18 przy Drzwiach Wejściowych. Do zobaczenia! – cmoknął ją szybko w policzek i odszedł.
                Hermionie aż zrobiło się gorąco. Czuła, że się czerwieni. Poczuła też motyle w brzuchu i rozpierające ją szczęście.
                W takim stanie minutę później zastali ją bliźniaki i Ron. Usiedli koło niej i przywitali się. Jednak ona im nie odpowiedziała.
- Halo halo ziemia do Hermiony! – zaśmiał się George i pomachał jej dłonią przed twarzą. – Budzimy się. – krzyknął jej do ucha.
- Co? Jej! Eliksiry! – nawet na nich nie spojrzała, tylko poderwała się z miejsca i pobiegła w stronę lochów.
- Taa.. Eliksiry. – mruknął pod nosem Fred.
- Gadałeś z nią? – zapytał brata Ron.
- Taa.. Ma randkę dziś. Twoja kolej, by coś zrobić.
- Ale co?
- Nie wiem. Wymy..
- Ale o czym wy mówicie? – przerwał im George.
- Nie ważne! – powiedzieli jednocześnie.
- No brata nie wtajemniczycie?! – bliźniak lekko się wkurzył.
- Nie! – znów odpowiedzieli razem, na co George tylko wzruszył ramionami.
                Hermionie dzień zleciał szybko. Na lekcjach siedziała nieobecna, zamyślona. Nawet nie zauważyła przez cały dzień nieobecności Rudej. Ron przyglądał jej się ukradkiem przez wszystkie zajęcia z lekką złością. Nie wiedział, co ma robić.
                O godzinie siedemnastej pięćdziesiąt Hermiona w granatowych rurkach i miętowej koszulowej bluzce z białym kołnierzykiem zeszła z dormitorium do Pokoju Wspólnego. Włosy splotła w grubego warkocza, który nadawał jej lekko romantyczny look. Na rękach brzęczały bransoletki, a twarz przyozdobiona była pięknym śnieżnobiałym uśmiechem.
                Taką piękną i uśmiechniętą dziewczynę zaczepił na środku pomieszczenia Ron. Był czerwony ze złości. Złapał ją za rękę i potrząsnął.
- Gdzie Ty idziesz taka wystrojona? – powiedział ostro.
- Umówiłam się. – odpowiedziała spokojnie.
- Z kim?
- A co cię to obchodzi? – zdenerwowała się.
- Odpowiedz!
- Idę Ron! Puść moją rękę. – chciała się wyrwać.
- Wybieraj! – krzyknął jej niespodziewanie w twarz.
- Słucham? – szczerze się zdziwiła.
- Wybieraj! Albo ja, albo on!
- On. – powiedziała pewnie.
- Co?
- To co usłyszałeś! – zaczęła krzyczeć. – Przez ciebie nie mogłam być z osobą, którą kochałam nad życie! Przez ciebie, bo byłeś chorobliwie zazdrosny. Przez ciebie nie mogłam być szczęśliwa! – omiotła wzrokiem pomieszczenie. Wszyscy przyglądali im się w ciszy. Dostrzegła Freda, jednak kontynuowała dalej. – Pozwoliłam już raz zniszczyć ci moje życie! Więcej tego nie zrobię, więc pieprz się Ronald! – wyrwała mu rękę i wyszła na korytarz, z hukiem zamykając Portret Grubej Damy.
                Najmłodszy z braci Weasley stał jak wryty. Jego twarz była blada jak ściana. Powoli dochodziło do niego, że stracił najlepszą przyjaciółkę, jedną z najbliższych mu osób.
                Wokół panowała cisza. Do Rona podszedł Fred i złapał go za ramię.
- Zjeba*eś. Gratulacje.  



Mam nadzieję, że Wasza majówka się udała :) Zapraszam do komentowania. Pozdrawiam! :)

maja.