Wiadomości, dla Was


niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 33.


                Następnego dnia Hermionę obudziły jasne promienie wpadające do pokoju. Delikatnie otworzyła oczy i uśmiechnęła się. Odwróciła głowę, by sprawdzić, czy jej przyjaciółka jeszcze śpi. Ze zdziwieniem odkryła, że Ginny nie ma w łóżku. Panna Granger spojrzała na zegarek. Dochodziła dwunasta. Z pośpiechem wyskoczyła na równe nogi. Pewnie wszyscy na mnie czekają. – pomyślała. – Muszę jak najszybciej zejść na dół.
                Już stała przy drzwiach, gdy jej wzrok przykuła różowa karteczka, leżąca na stoliku przy szafie. Wzięła ją do ręki. Była zaadresowana do niej. Otworzyła i przeczytała.

Kochana Hermiono!
Dziękuję za wczoraj. Było wspaniale.
Już nie mogę się doczekać naszego kolejnego spotkania.
Co powiesz na spacer w poniedziałek późnym popołudniem?
Już tęsknię za Tobą.
Matt.

                Hermiona przeczytawszy liścik uniosła lekko brwi do góry. Przecież tak naprawdę nic się wczoraj nie zdarzyło między nimi. Długi czas siedzieli przy sobie przytuleni. Później rozmawiali, potrafił rozśmieszyć ją do łez. Dzięki niemu cały zły humor prysł jak bańka mydlana. Następnie wrócili do ogrodu i tańczyli do białego rana. Wiele osób nie odrywało od nich wzroku, bo nie spodziewali się takiego widoku. Ale przecież nic między nimi nie było. Dopiero się poznawali.
                Dziewczyna wzruszyła ramionami. Weszła jeszcze tylko do łazienki, umyła zęby i przeczesała włosy. Zarzuciła na siebie o dwa rozmiary za dużą bluzę, karteczkę od Matta włożyła do kieszeni i zeszła na dół, do kuchni.
                Przy stole siedziała prawie cała rodzina Weasleyów. Brakowało tylko Billa i Fluer oraz Charliego i Clary, którzy udali się do swoich domów już wczesnym rankiem.
- Dzień dobry wszystkim! – zawołała Panna Granger.
- Ooo śpioch wstał! – zaśmiała się Ginny, siedząca obok Harry’ego. – Wyspałaś się? – spytała swoją przyjaciółkę.
- No jasne. – odpowiedziała jej. – Przepraszam tylko, że tak długo.
- Nie przejmuj się kochaneczko! – powiedziała Pani Weasley. – Miałaś prawo. Przecież bawiłaś się do samego rana.
- To było wspaniałe przyjęcie. – uśmiechnęła się do mamy swoich przyjaciół.
- Zależy jak dla kogo.. – mruknął pod nosem Ron, jednak usłyszał go tylko siedzący obok Fred, który przesłał mu potwierdzające spojrzenie.
                Hermiona usiadła obok Rudej i na talerz nałożyła sobie dwa tosty. Pani Weasley podała jej kawę, którą dziewczyna wypiła ze smakiem.
- A gdzie Matt i Jass? – spytała przyjaciółki.
- Wrócili już do Hogwartu.
- Tak wcześnie? Dlaczego?
- Nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że rodzice chcieli jeszcze całe popołudnie spędzić z nami, dlatego oni wrócili rano, a my wrócimy dopiero wieczorem.
- Aha.. Szkoda. – powiedziała smutno starsza Gryfonka.
- Szkoda? – Ginny zdziwiła się. – Czy ty chcesz mi o czymś powiedzieć?
- Tak, musimy pogadać. – Hermiona uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Mamo? – zawołała Ginny. – My idziemy z Hermioną na spacer!
- Dobrze, dziewczynki. Tylko wróćcie na obiad. – odpowiedziała jej Molly, więc Ginny chwyciła przyjaciółkę za rękę i razem ze śmiechem wybiegły z kuchni prosto na podwórze.
                Oddaliły się dość spory kawałek od Nory. Nie chciały, by ktokolwiek im przeszkadzał lub podsłuchiwał. Doszły na skraj lasku, niedaleko jeziora, w którym kąpały się latem. Usiadły na ściętych pniach drzew i zaczęły gadać jedna przez drugą.
- No to mów! Co z Mattem, Ronem i Fredem? – Ruda chciała wszystko od razu wiedzieć.
- A co z Harrym? – pytaniem na pytanie odpowiedziała jej Hermiona.
- Z Harrym? A co ma być z Harrym?
- Kochana, przecież widziałam, jak zniknęliście wczoraj bardzo wcześnie i już się nie pojawiliście. – zaśmiała się dziewczyna. – Poza tym twoje łóżko dzisiaj było nieruszone.
- Zdążyłam je pościelić! – zaprzeczyła szybko młodsza Gryfonka.
- Nie kłam! Przecież wróciłam do twojego pokoju nad ranem i też cię nie było.
- Yyy.. – Ginny nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Przestań i opowiadaj, co się działo, gdzie byliście, co robiliście.
- Przed tobą nic się nie da ukryć. – Ruda udała obrażoną. – Byliśmy tu i tam. Całowaliśmy się, było wspaniale. Hermiono, ja jestem pewna! To jest ten! To jest ten jedyny! – była bardzo przejęta.
- Czujesz to w środku? Kochasz go? Jesteś tego pewna? – Hermionie udzielił się nastrój Ginny.
- Jak niczego innego w życiu! Jestem szczęśliwa! – na te słowa Hermiona wstała i szybko podeszła do przyjaciółki.
- Tak się cieszę Gin! – przytuliła ją. – Będę mocno trzymać za was kciuki!
- Dzięki Miona. – odpowiedziała. – Ja też się cieszę. Ale koniec o mnie.. – odsunęła Hermionę od siebie. – Mów, co z tobą.
- O co konkretnie pytasz?
- O twoją noc z Mattem.
- Skąd o tym wiesz? – spytała zaskoczona. – Przecież cię nie było.
- Słyszałam dzisiaj rozmowę Freda z Georgem.
- Rozmawiali o mnie?
- Tak. – Ginny pokiwała głową. – Fred widział, jak przytulałaś się z Mattem w ogrodzie. Nie był z tego faktu zbyt zadowolony. Ale stwierdził tylko, że dobrze, że to nie był Ron.
- Co ja narobiłam.. – podłamanym głosem powiedziała Hermiona. – Matt ma rację.
- O czym ty mówisz?
- Już poróżniłam braci. Jeśli dalej tak będę robić to skłócę ich na amen. Muszę się od nich odsunąć. – jej oczy wypełniły się łzami.
- Przecież wiesz, że tak się nie da. Będziesz się ukrywać w swoim dormitorium?
- Jeśli będzie trzeba.. – smutno odpowiedziała Hermiona.
                Obie zamyśliły się na chwilę. Szatynka nie chciała tracić kontaktu ze swoimi przyjaciółmi, ale powoli dochodziło do niej, że to jest jedyne wyjście. Ginny domyślała się, co teraz czuje Hermiona, ale była zła na siebie, że nie potrafi jej pomóc. Postanowiła zmienić temat i spytała.
- A co z Mattem?
- Nic. Przecież ledwo się znamy. Ale wczoraj bawiłam się z nim świetnie. To wspaniały chłopak.
- Podoba ci się? – wprost zapytała Ruda.
- Nie wiem.. – odpowiedziała cicho, ale za szybko Panna Granger. – Chyba tak. – poprawiła się tym razem szczerze. Pokażę ci, co mi napisał. – wstała i zaczęła przeszukiwać kieszenie spodni. Zajęło jej to dobrą minutę. – Kurczę musiała mi ta kartka gdzieś wypaść!
                Różowa karteczka od Matta, adresowana do Hermiony, leżała samotnie na podłodze kuchni. Na nieszczęście dziewczyny znalazł ją Ron. Nie przeszkodziło mu napisane imię przyjaciółki, by otworzyć ją i przeczytać. Kolor jego twarz zmieniał się z każdym czytanym słowem. Najpierw zbladł, później zzieleniał, a gdy zauważył w rogu dwa małe serduszka, zrobił się cały czerwony. Zazdrość rozsadzała go od środka. Wbiegł po schodach na górę i wpadł do pokoju bliźniaków. Na łóżku leżał tylko Fred, Georga nie było w pomieszczeniu.
- Ronald idioto! Nie wiesz, że się pu..? – przerwał, zauważając minę brata. – Co się stało?! – zapytał przejęty. Wiedział, że taki wyraz twarzy Ronalda nie pojawia się bez przyczyny.
- Wiem, że ostatnio się między nami nie układa, ale patrz na to! – powiedział i rzucił Fredowi pod nos różową karteczkę. – Coś trzeba z tym zrobić!
                Fred szybko przeczytał liścik. W jego oczach pojawiła się nienawiść. Nie mógł znieść, że Hermiona brata się z frajerem, przez którego pokłócił się z własnym bliźniakiem. Z którym całowała się Jasmine po Balu Noworocznym.
- Tak! – krzyknął. – Masz rację. Coś trzeba z tym zrobić.


Proszę bardzo, jak szybko dodaję nowość! Zapraszam Was do komentowania i jeśli ktoś chciałby być informowany o rozdziałach, to można zostawić numer gg, a na pewno będziecie wiedzieć w pierwszej kolejności :) pozdrawiam!

maja.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 32.


                Po pokonaniu długich schodów w końcu dotarła do pokoju Rudej. Gwałtownie otworzyła drzwi, zatrzaskując je za sobą. Rzuciła się na łóżko przyjaciółki i ukryła twarz w dłoniach.
                Ginny z Clarą wymieniły zdziwione spojrzenia. Ruda po chwili usiadła przy Hermionie i dotknęła ręką jej ramienia. Dziewczyna Charliego w tym czasie wyszła z pomieszczenia, czując, że jej obecność będzie im przeszkadzać.
- Miona? – zapytała cicho Ginny. – Co się stało? Czy Fred znów coś ci zrobił? Albo Ron? – odpowiedziało jej milczenie. – Hermiono! – Ruda zdenerwowała się. – Masz mi natychmiast powiedzieć, co się stało! – przyjaciółka w końcu odwróciła się do niej.
- Matt tu jest.. – powiedziała, na co Ginny popatrzyła na nią oczami wielkimi jak galeony.
- Przecież wiem. – na co znów Hermiona spojrzała zszokowana.
- Jak to wiesz? – spytała podniesionym głosem. – A dlaczego ja nic nie wiedziałam?
- Mama mi wczoraj powiedziała, że Annie ma kuzyna, który chodzi z nami do szkoły. I Ron wyjaśnił mi, że chodzi o Matta. Nie wiedziałam, że to takie ważne.
- Ginny! Ja zrobiłam coś naprawdę głupiego. Nie zejdę tam na dół. Spalę się ze wstydu. Muszę znaleźć twojego tatę i poprosić, żeby pomógł mi natychmiast wrócić do Hogwartu.
- Co? Co ty gadasz? Ślub jest za godzinę, Miona. Nie kombinuj. Co się tak naprawdę stało?
- No bo byłam w ogrodzie poukładać świece, bo Ronald jak zwykle nie zrobił tego dokładnie i jak wracałam to.. – zaczęła i opowiedziała przyjaciółce całą historię.
                Tymczasem na dole przygotowania powoli dobiegały końca. W kuchni zebrała się już duża część rodziny wraz z przyjaciółmi. George wesoło gawędził z Mattem, a Fred przyglądał im się z lekkim niepokojem podobnie jak Jasmine. Clara poprawiała Charliemu krawat, a Harry prowadził ożywioną rozmowę z najstarszym z braci Weasley, Billem. W końcu pojawiły się też dziewczyny. Ginny poprawiła przyjaciółce makijaż, więc Hermiona znów wyglądała pięknie. Na górze postanowiła, że będzie robić dobrą minę do złej gry. Wchodząc do kuchni, nie zaszczyciła Matta nawet jednym spojrzeniem, za to do całej reszty uśmiechnęła się promiennie.
                W końcu zaczęła się uroczystość. Gości było mnóstwo. Annie wyglądała prześlicznie. Jej lekko zaokrąglony brzuszek był całkowicie niewidoczny dzięki wspaniałej białej sukni. Percy przyglądał się swojej wybrance z miłością. Pani Weasley uroniła kilka łez. Na wszystkich twarzach gościł spokój i radość.
                Hermiona odpłynęła na chwilę. Wyobraziła sobie, jak to ona kroczy w pięknej suknie między rzędami krzeseł, trzymając za ramię swojego ojca. W oddali widzi księdza, który jest tradycją w mugolskim świecie, a tuż obok pracownika Ministerstwa Magii. Rozgląda się.. Wszędzie widzi mnóstwo białych kwiatów. Słońce mocno przygrzewa. Zbliża się do ołtarza. Jej wzrok przykuwa wzruszona mama i uśmiechnięty Ronald z Harrym. Widzi też główną druhnę w jasnozielonej sukience. Przygląda jej się. To Ginny. Z drugiej strony drużba. To jakiś wysoki chłopak, nie poznaje go. W końcu wzrok pada na Pana Młodego. To..
- Hermiono! – cichy szept i kuksaniec w bok. – Wróć na ziemię. – słyszy głos Ronalda, który natychmiast przywołuje ją do rzeczywistości.
                Uroczystość nie trwała dłużej niż godzinę. Wszyscy głodni usiedli przy stołach i zaczęli posiłek a chwilę po, zaczęły się tańce. Panna Granger nie mogła narzekać na brak partnerów. Nie zdążyła usiąść nawet na chwilę. Gdy już zapadał zmrok, do tańca porwał ją George. Piosenka nie była nazbyt szybka, więc chłopak złapał ją w talii. Był już lekko wstawiony.
- Powiedz mi moja droga, czy ty w końcu kiedyś będziesz moją szwagierką? – spytał, na co dziewczyna wybuchnęła śmiechem. – Naprawdę bez różnicy, który to z moich braci będzie. Ja cię po prostu chcę mieć w rodzinie!
- Wariat z ciebie Georgie. – zaśmiała się ponownie. – Ale to się chyba nigdy nie wydarzy.
- Nigdy nie mów nigdy kochana. – powiedział do niej stanowczo i poważnie. – Ja będę trzymał za to kciuki.
                Po chwili piosenka zmieniła się i Fred odbił dziewczynę z ramion swojego bliźniaka. Nie wypił nawet kropelki Ognistej. Do Mollu doszły wieści ze szkoły o jego problemach, więc Pani Weasley zabroniła mu. Sam też zresztą nie chciał. Wiedział, że musi coś zmienić w swoim życiu. Tym razem utwór był bardzo szybki. Razem z Gryfonką pokazali wszystkim kto jest królem i królową parkietu.
                Gdy muzyka uspokoiła się, Hermiona chciała odejść do stolika, jednak Fred zatrzymał ją.
- Nie bój się. – powiedział do niej cicho i zbliżył się. – Przecież już wszystko między nami w porządku, więc możemy tańczyć nawet do takiej muzyki. – przytulił ją do siebie. – O widzisz, tak jest dobrze. – Hermiona uśmiechnęła się, w płaskich butach nie sięgała mu nawet do ramienia, znów poczuła to bijące od niego ciepło.
                Tymczasem niedaleko, przy jednym ze stołów siedziała Molly wraz z Tonks i Lupinem. Przyglądali się tańczącym parom. Swój wzrok zatrzymali właśnie na Hermionie i Fredzie.
- Jak oni pięknie razem wyglądają. – westchnęła Pani Weasley.
- Prawda, pasują do siebie idealnie. – zawtórował jej Remus.
- A ja wam mówię, że oni jeszcze wrócą do siebie. – powiedziała Tonks.
- Tak myślisz?
- Zdecydowanie. – potwierdziła. – Będziesz miała kolejną piękną synową Molly. – uśmiechnęła się do niej, a Molly natychmiast to odwzajemniła.
                Nie zdawali sobie jednak sprawy, że parę kroków za nimi stoi Ron i przysłuchuje się tej rozmowie. Serce zaczęło mu szybciej bić, a ręce same zacisnęły się w pięści. Był zły. Nie sądził, że nawet jego własna matka będzie przeciwko niemu. Czym ty się dziwisz? – powiedział cichutki głosik w jego głowie. – W końcu jesteś najmniej kochanym synem. Hermiona na ciebie nie zasługuje. Fred jest dużo lepszy od siebie. – Lepszy? – krew uderzyła Ronowi do głowy. – Już ja pokażę, że wcale nie jest lepszy. – powiedział do siebie w myślach i ruszył w stronę parkietu.
- Odbijany! – krzyknął i porwał Hermionę z rąk brata, bo nie mógł już patrzeć jak się przytulają i wymieniają czułe spojrzenia.
- Zapomnij! – teraz to Fred się zdenerwował.
- Ona jest moja! – Ronald rzucił bliźniakowi spojrzenie pełne nienawiści.
- Dajcie spokój chłopcy.. Nie róbcie afery. – próbowała jakoś sytuację załagodzić Hermiona.
- Znów jesteś po jego stronie?! – jej słowa jeszcze bardziej go rozwścieczyły.
- Ale Ron.. – zaczęła Hermiona.
- Lepiej będzie, jak was zostawię. – przerwał jej Fred i szybko odszedł.
                Hermiona chwyciła za rękę Rona i udała się w odległy kąt ogrodu. Była zła, ale nie dawała tego po sobie poznać.
- O co chodzi Ron? – spytała spokojnie przyjaciela.
- Przyszłaś tu ze mną, a zabawiasz się z moim bratem! – krzyknął na nią.
- Ronald! – oburzyła się. – Ja z nim tylko tańczyłam.
- To się zawsze tak zaczyna!
- O co ci chodzi? Przecież my jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie bądź zazdrosny.
- Może ty tak myślisz.
- Słucham? – zdziwiła się.
- Ja cię kocham Hermiono i zrozum to w końcu! – powiedział i odszedł.
                Dziewczyna została sama. Kompletnie nie wiedziała, co ma w tym momencie ze sobą zrobić. Słowa przyjaciela najpierw oburzyły ją, ale już po chwili zasmuciły. Nie chciała go stracić, ale wiedziała, że jeśli tak dalej będzie, to w końcu tak się stanie. Przeraziła ją ta myśl. Rozpłakała się.
                W takim stanie w oddali zobaczył ją Matt. Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, czy do niej podejść. W końcu się zdecydował i usiadł obok niej na ławeczce. Dziewczyna zdziwiona popatrzyła na niego, ale nie odezwała się.
- Nie będę pytał, co się stało, bo wiem co się dzieje. – powiedział do niej cicho.
- Skąd wiesz? – spytała.
- Widzę.
- Matt.. – Panna Granger spojrzała na niego, chcąc zmienić temat. – Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie.
- Nie gniewam się. Nie dziwię się, miałaś pełne prawo tak pomyśleć.
- Jak to?
- Przyznam ci się do czegoś. To prawda, że przychodziłem pod portret Grubej Damy, by cię zobaczyć. To prawda, że przyglądałem ci się ze stołu Puchonów. Spodobała mi się Pani, Panno Granger. – uśmiechnął się do niej. Hermiona przez chwilę nie wiedziała, jak zareagować, jednak też się uśmiechnęła. – Mogę teraz powiedzieć coś szczerze?
- Tak, pewnie. – odpowiedziała.
- Powinnaś na jakiś czas odsunąć się od braci Weasley. Bo oni są gotowi wydrapać sobie oczy w walce o ciebie.
- Słucham? O czym ty mówisz?
- Nie rób takiej zdziwionej miny. – zaśmiał się. – Przecież oboje za tobą szaleją.
- Wiem to. – odpowiedziała smutno. – I chyba masz rację. Muszę coś z tym zrobić.
- Mogę ci jakoś pomóc?
- Nie. – odpowiedziała. – Albo przytul mnie. – powiedziała bez zastanowienia, zdziwiona tym, że to zrobiła. Chłopak w jakiś dziwny sposób pociągał ją. Matt na chwilę spiął się, jednak objął ją ramieniem, a ona położyła głowę na jego klatce piersiowej. Oddychali razem miarowo i spokojnie.


Zapraszam do komentowania. Pozdrawiam! :)

maja.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 31.


               Następnego ranka wszyscy zostali zbudzeni przez Panią Weasley już przed godziną siódmą. Byli na to przygotowani, wiedzieli jak ważny dla całej rodziny jest dzisiejszy dzień. Kolejny raz zostały im przydzielone zadania. Wszyscy bracia razem z Harrym i Panem Weasleyem mieli wyjść do ogrodu i rozłożyć wielki namiot na wypadek deszczu oraz przynieść wszystkie stoły i krzesła. Dziewczyny zostały w domu i szmatkami przecierały porcelanę, którą później miały poustawiać na ubranych w obrusy stołach. Musiały bardzo uważać, by czegoś nie potłuc. Na początku robiły to we dwie, jednak po godzinie dołączyła do nich Jasmine, a zaraz po niej Clara i Fluer. Bardzo się wszystkie lubiły, więc praca upłynęła im wesoło i szybko. Raz na jakiś czas z kuchni wołała je Molly, by spróbowały potrawy, którą w tej chwili gotowała.
                Chwilę przed godziną trzynastą wszyscy zebrali się w salonie. Gdy Fred wszedł do pomieszczenia jego spojrzenie od razu padło na Hermionę. Ona mając w pamięci ich wczorajszą rozmowę, uśmiechnęła się do niego lekko, co on w ciągu sekundy odwzajemnił. Kamień, który Panna Granger nosiła w sercu, od razu spadł. Wiedziała, że są na dobrej drodze, by znów, jak kiedyś, móc ze sobą rozmawiać, przyjaźnić się.
                Ronald z boku przyglądał się tej scenie. Nie wiedział, co się dzieje. Jak to możliwe, że jego miłość i jego znienawidzony brat stoją teraz obok siebie i uśmiechają się? Był wściekły. Harry zauważając zmienioną twarz przyjaciela, uderzył go łokciem w brzuch i przesłał spojrzenie typu: „Daj spokój stary, to nic nie znaczy”. Rozumieli się bez słów, więc Rudzielcowi zrobiło się odrobinę lepiej.
- Kochani zawołałam was tutaj, ponieważ chciałam wam podziękować za pracę, jaką włożyliście w przygotowania. – głos zabrała Pani Weasley. – Szczególnie z Arturem jesteśmy wdzięczni Fluer, Clarze, Jasmine, Hermionie i Harry’emu. Są naszymi gośćmi, więc nie musieli nam pomagać, a jednak to zrobili.
- To była przyjemność Pani Weasley. – Hermiona uśmiechnęła się do Molly ciepło.
- Właśnie. – zawtórował jej Harry. – Jesteście Państwo dla nas jak rodzina.
- Dziękuję kochaneczku. – kobiecie zaszkliły się łzy w oczach, jednak szybko się otrząsnęła. – Wszystko jest już zrobione, więc marsz na górę, szykować się. I macie mi tu wszyscy być o wpół do czwartej, by witać gości. – wśród grupy zabrzmiał szum, chcieli już wychodzić. – Ronald! Umyj dokładnie twarz. – Molly spojrzała na swojego najmłodszego syna.
- Jej mamo.. – jęknął chłopak, na co kobieta nie zwróciła nawet uwagi.
- George nie zapomnij wyprasować koszuli, a Ginny nie maluj się zbyt mocno. – dokończyła jeszcze.
- Jeszcze coś mamo? – zawołała Ruda.
- Nie, już nic. – odpowiedziała i udała się do kuchni.
                Dziewczyny szykowały się we trzy. Do Hermiony i Ginny dołączyła jeszcze Clara, dziewczyna Charliego. Poznali się w Rumunii, gdzie razem badali smoki. Dziewczyna miała proste, długie, jasne włosy i intensywnie niebieskie oczy. Była śliczna i bardzo towarzyska. Gryfonki polubiły ją od razu.
- Dobra, musimy się jakoś podzielić. – powiedziała Ginny, gdy weszły do pokoju. – Która idzie się pierwsza wykąpać?
- Mi jest bez różnicy . –odpowiedziała jej Hermiona.
- Któraś z was niech idzie. – zawołała Clara. – A ja w tym czasie wyprasuje swoją sukienkę. Zresztą dajcie mi też swoje to zrobię to wszystko razem.
- Kochana jesteś. Dobra Miona, idź pierwsza. Ja muszę na chwilę iść do Harry’ego.
- Okej. Tylko nie zasiedź się. – Panna Granger zaśmiała się. – Bo musisz mi zrobić włosy.
- Spokojnie, pamiętam. Zaraz wracam. – powiedziała jeszcze i wyszła.
                Podczas gdy dziewczyny zajmowały się kobiecymi sprawami w pokoju bliźniaków panowała niezręczna cisza. Nie potrafili znaleźć wspólnego języka. Tak właściwie to Fred nie chciał, a George’a to bardzo bolało. Nagle drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Charlie.
- Został mi przydzielony Wasz pokój. – powiedział. – Mogę wejść?
- I co się głupio pytasz? – zawołał Fred i przesunął się na łóżku, by brat mógł usiąść. – Siadaj.
- Dawno was w sumie nie widziałem chłopaki. Co u was słychać? Jak Jasmine, George? I Hermiona, Fred? – na te słowa obaj zrobili dziwne miny. – Co się tak krzywicie? O co chodzi? Coś źle powiedziałem?
- Nie sądzisz, że zadajesz zbyt dużo pytań? – zapytał brata George.
- Nie. Chcę wiedzieć co się dzieje u moich braci.
- Nie jestem już z Hermioną. – odezwał się cicho Fred. – Zerwaliśmy jakiś czas temu.
- Co? Jak to? Co się stało? – Charlie był zdziwiony.
- To wszystko przez Ro.. – chciał powiedzieć George, jednak jego bliźniak mu przerwał.
- Po prostu nie wyszło.
- Przykro mi stary..
- Daj spokój. A co u ciebie? Jak z Clarą? – Fred chciał szybko zmienić temat.
- Jest nam razem wspaniale. W końcu jestem szczęśliwy.
- No to gratulację bracie! – zawołali jednocześnie bliźniacy i wybuchli śmiechem zauważając, że znów myślą i mówią to samo. Przesłali sobie porozumiewawcze spojrzenia. W końcu poczuli przełamane lody. Znów poczuli, że są razem.
                Dwie godziny później Hermiona stała na środku pokoju przyjaciółki gotowa do wyjścia. Miała na sobie śliczną brzoskwiniową sukienkę z dłuższym tyłem, która kolorem idealnie pasowała do jej karnacji, a krojem do figury. Na nogi założyła jasne wysokie buty. Włosy, ułożone przez Ginny w delikatne fale okalały jej twarz. Makijaż miała delikatny, ale podkreślający urodę. Wyglądała wspaniale i tak właśnie się czuła. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Clara malowała oko beżowym cieniem, a Ginny rozczesywała swoje długie, rude włosy. Panna Granger wiedziała, że trochę im jeszcze zejdzie, więc postanowiła zejść na dół sprawdzić, czy Molly nie potrzebuje jeszcze jakiejś pomocy.
                Wyszła z pokoju Rudej i udała się w stronę kuchni. Pani Weasley stała przy piecu, ubrana suknię i fartuch, mieszając coś energicznie w garnku.
- Mogę coś jeszcze dla Pani zrobić? – odezwała się dziewczyna.
- O Hermiono. Ślicznie wyglądasz. – kobieta uśmiechnęła się do niej. – Wyjdź proszę do ogrodu i zobacz, czy Ron poustawiał na stołach świece.
- Dobrze Pani Weasley. – powiedziała i wyszła.
                Pogoda jak na początek kwietnia była piękna. Słońce świeciło mocno, jednak nie było gorąco. Panna Granger podeszła do stołu i zauważyła, że świece są, ale poukładane w całkowitym nieładzie. Postanowiła szybko to naprawić. Gdy skończyła udała się z powrotem w stronę domu. Już z daleka przed budynkiem zauważyła znajomą postać. Poczuła ogarniającą ją wściekłość. Szybko podeszła do tej osoby i zaczęła krzyczeć.
- Możesz mi łaskawie wyjaśnić co ty tutaj robisz? Czy ja nie wyraziłam się jasno, że nie chcę się z nikim spotykać? Że nie chcę mieć chłopa..?
- Ale.. – chciał jej przerwać.
- Nie dość, że śledzisz mnie w Hogwarcie to jeszcze masz czelność przychodzić tutaj? Co Ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że nie widzę, jak kręcisz się wokół mojej Wieży i czekasz na mnie? – dziewczyna wpadła w furię.
- Hola hola Panno Granger. – powiedział do niej. – Myślisz, że jesteś jedyną ładną Gryfonką? – zadał jej pytanie, które spowodowało jeszcze większą wściekłość.
- Myślisz, że nie widzę jak mnie obserwujesz ze stołu Puchonów? Chcę, żeby to się w końcu skończyło! Masz stąd wyjść!
- Hej, co tu się dzieje? – nagle przy nich pojawił się Ron. – O cześć stary. – przywitał się z chłopakiem uściskiem dłoni.  – Czekaliśmy na ciebie. Możesz się przebrać w moim pokoju.
- Co? – krzyknęła zdziwiona Hermiona.
- Czemu tak krzyczysz? – spytał Ron, patrząc na nią dziwnie.
- Bo on mnie śledzi. Łazi za mną wszędzie. Miał nawet czelność przychodzić tutaj! – nie mogła się powstrzymać i znów krzyczała.
- Ale Hermiono.. – zaczął Puchon.
- Zamknij się! Nie będę z tobą gadać!!!
- Hermiono! Uspokój się! – Ronald złapał ją za rękę. – Matt przyszedł tu jako gość.
- Co? – znów krzyknęła zdziwiona.
- Jestem najbliższym kuzynem Annie. – powiedział do niej spokojnie.
- Co? O kurde. – słowa Puchona wbiły ją w ziemię i popatrzyła na niego wielkimi oczami. – Prze-epr.. – zrobiła się cała czerwona i zaczęła się jąkać, zdając sobie sprawę, jaką idiotkę z siebie zrobiła. – Muszę ju-uż iść. – dodała jeszcze i prawie się przewracając w wysokich obcasach wpadła jak burza do domu i pobiegła w stronę schodów, by jak najszybciej dostać się do pokoju Ginny.



Kochane dziękuję Wam za tak ciepłe ponowne przyjęcie do świata bloggerów! :) I dziękuję Wam też za wszystkie życzenia! :* duża ilość weny faktycznie się przyda :) Zapraszam Was do czytania i komentowania :) I już niedługo kolejny rozdział! Pozdrawiam! :)

maja.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 30.


                Późnym piątkowym popołudniem Weasleyowie razem z Harrym i Hermioną zebrali się w gabinecie Dubledore’a. Stamtąd za pomocą Proszku Fiuu mieli udać się do Nory. Nie było z nimi Jasmine, ponieważ musiała zostać na noc w zamku i miała do nich dołączyć dopiero jutro.
                Panna Granger i Ginny były bardzo podekscytowane. Uwielbiały takie imprezy. Dla Hermiony miał to być pierwszy czarodziejski ślub, w którym miała uczestniczyć. Zastanawiała się czy będzie on podobny do tych, które odbywają się w mugolskim świecie. Czy będzie kościół, biała suknia, obrączki, kwiaty. Przyjaciółka opowiadała jej co nieco, o weselu bardzo dalekiego kuzyna, na którym była, jednak starsza Gryfonka nie mogła się doczekać, aż zobaczy wszystko na własne oczy.               
                Dziewczyny jako pierwsze weszły do kominka i pierwsze przywitały się z Molly i Arturem, którzy czekali na nie po drugiej stronie. Następnie przybył Ron z Harrym, później George i na końcu drugi bliźniak. Fred, gdy tylko wyskoczył z płomieni od razu chciał się udać do swojego pokoju. Jednak zatrzymała go jego mama.
- Fred! – krzyknęła. – Jak ty wyglądasz?!
                Wszyscy odwrócili się w stronę chłopaka. Wydawać by się mogło, że wygląda jak zawsze, ale nikomu nigdy nie udało się okłamać Pani Weasley. Miał podkrążone oczy, był niedbale ubrany, jakiś taki zmarnowany. Trudno się dziwić. W końcu nocy nie spędził w Wieży Gryffindoru, gdzie było jego miejsce, a w Pokoju Życzeń razem z paroma butelkami Ognistej Whisky.
- Normalnie wyglądam, mamo. – odpowiedział jej spokojnie.
- Właśnie widzę. – obejrzała go jeszcze raz cal po calu, od głowy aż po same stopy. – Później sobie z tobą porozmawiam. Teraz nie mam na to czasu. – powiedziała nerwowym głosem. – Dzieciaki! – wyrwała całą resztę z rozmyślań. – Mamy masę do zrobienia. Przydzieliłam wam zadania. Zanieście swoje rzeczy do pokoi, a później zbierzcie się w kuchni. Na stole zostawiłam kartkę. Zróbcie wszystko co tam jest napisane, a później idźcie spać. Jutro czeka nas ciężki dzień. – mówiła bardzo szybko, widać było, że się spieszy. – Rozumiecie wszystko? –pokiwali głowami. – No to idę.
- Ale gdzie ty idziesz mamo? – zawołała do odchodzącej już Molly, Ginny.
- Na Pokątną z tatą. Musimy coś jeszcze załatwić. Nie zapomnijcie zjeść kolacji, nie czekajcie na nas. – powiedziała i wyszła.
                Przyjaciele popatrzyli po sobie. Wiedzieli, że Pani Weasley nie żartowała. W myślach Rona już zakwitła myśl o długiej liście zadań do zrobienia. George był załamany, ponieważ chciał nadrobić trochę ze swoimi eksperymentami. Miał też nadzieję, że jakoś namówi do pracy Freda, z którym nie rozmawiał od dobrych paru tygodni. A wychodzi na to, że nie zdąży nic kompletnie zrobić, przez swoją mamę.
- Dobra, nie stójmy tak. – odezwała się głośno Hermiona. – Zanieśmy rzeczy na górę i za dziesięć minut w kuchni.
                Rozeszli się. Bliźniak podążył za Fredem w stronę ich pokoju. Gdy weszli na górę, Georga ścisnęło coś w środku. Wszystko tu było takie znajome, wiązało się z licznym wspomnieniami, pięknymi chwilami, które spędzali razem. A teraz to wszystko zniknęło. Byli sobie obcy.
- Fred? – zagadnął brata George. Chłopak jednak nie odpowiedział. – Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Po co? – odpowiedział Rudzielec, szukając czegoś w szafie.
- Jesteśmy braćmi.
- Tylko na papierze. – Fred podniósł głowę i popatrzył zimno w oczy bliźniaka.
- O czym ty mówisz? – zdenerwował się George.
- O to, że przestałem nim być, kiedy uwierzyłeś Jasmine zamiast mnie. – ruszył w stronę drzwi i otworzył. – Ale to już nie ma żadnego znaczenia. – zatrzasnął je za sobą i George usłyszał jedynie jego kroki na schodach.
                Chłopaka jeszcze bardziej ścisnęło w sercu. Żałował wszystkich słów, które powiedział wtedy bratu. Tego, że go nienawidzi, że się mści, zazdrości. Mówił to bez zastanowienia, bez pomyślenia. Był wściekły, nie myślał logicznie. Ale był pewny, że to niemożliwe, żeby Jasmine go zdradziła. Na dodatek z Mattem. Byli tylko przyjaciółmi. Poza tym dziewczyna była pewna, że Fred chce ich skłócić, bo chce mieć brata tylko dla siebie. A kazał jej powiedzieć, że po balu niby całowała się z Puchonem. A to na pewno nie miało miejsca. Ufam Jasmine. – powiedział do siebie. – I kocham ją. Najmocniej na świecie. – dodał, wstał i udał się do kuchni.
                Tam czekali na niego już wszyscy. Ginny stała z kartką w ręku i z dość niemrawą miną.
- No to co mamy robić? – spytał Harry.
- Tu jest napisane, że Ron ma posprzątać wszystkie trzy łazienki. – powiedziała Ruda.
- Co? – krzyknął jej brat. – Dlaczego ja? Niech ktoś inny to zrobi.
- Nie. – odpowiedziała mu. – Tu jest napisane, że ty masz to zrobić. Tylko nie zapomnij później umyć rąk. – zaśmiała się.
- Wal się.. – mruknął pod nosem Weasley.
- Dobra czytam dalej. George i Harry na dwór do odgnomiania.
- Przecież jest ciemno! – rzucił Wybraniec.
- Mamy pochodnie. – powiedział bliźniak. – Spoko stary, pójdzie nam raz dwa. Lepsze to niż łazienki. – klepnął przyjaciela w ramię.
- A do tego jeszcze macie zrobić porządek w kurniku. – dodała, a Ron uśmiechnął się tryumfalnie.
- Chyba sobie żartujesz?! – chłopak był wkurzony.
- Nie. Patrz. Tu to jest. – podszedł do niej i jedyne, co mógł zrobić, to wzruszyć ramionami. – Dobra dalej.. Fred umyć okna na drugim, trzecim i czwartym piętrze, a Hermiona we  wszystkich pokojach zmienić pościel.
- Okej. – Panna Granger uśmiechnęła się, nie było źle.
- A dla mnie została kuchnia. – zakończyła Ginny. – Zrobię też kolację, więc jak skończycie to przyjdźcie tu. A teraz do pracy. – klasnęła w dłonie.
- Najmłodsza a tak się rządzi. – westchnął George.
- Słyszałam to! – krzyknęła dziewczyna, na co bliźniak jedynie się zaśmiał.
                Hermiona zaczęła swoją pracę od ostatniego piętra Nory. Nie było to ciężkie zadanie, więc robiła wszystko ze spokojem, uśmiechem i jak zwykle ogromną dokładnością. Zastanawiała się, czy dobrze postąpiła, że nie dała szansy Puchonowi. Przecież on chciał ją tylko poznać, a ona od razu powiedziała stanowcze nie. Prawda była taka, że nadal kochała Freda. Myślała o nim często, zwłaszcza nocami. Wiedziała, że nie warto. Że chłopak miał po niej masę innych, ale nie potrafiła o nim zapomnieć. Dlatego właściwie nie umówiła się z Mattem. Poza tym nie miała szczęścia do związków. Zarówno ten z bliźniakiem, jak i ten z Peterem zakończyły się w głośnym hukiem.
                Szatynka weszła do kolejnego pokoju. Była tak zajęta swoimi myślami, że nawet nie zauważyła, że przy oknie stoi Fred ze ścierką w ręku. Jak w każdym pomieszczeniu podeszła do łóżka, zaczęła ściągać brudną pościel i składać ją w kostkę.
- Jak zwykle dokładna. – odezwał się bliźniak, na co ona aż podskoczyła ze strachu.
- Jej Fred. Kiedy ty tu wszedłeś? Nie zauważyłam cię.
- Byłem tu pierwszy. – zaśmiał się i przez chwilę wyglądał, jak ten stary Fred. Po chwili wróciła jednak ta zimna twarz.
- Co u Ciebie? – zapytała go.
- W porządku. – odpowiedział sucho.
- Dlaczego ze mną nie rozmawiasz? – zadała kolejne pytanie.
- Bo nie chce. Udanej pracy. – skończył myć okno i wyszedł z pokoju.
                Dziewczyna cichutko westchnęła. Nie sądziła, że po zerwaniu to wszystko będzie takie ciężkie. Znów zatopiła się w myślach i resztę pracy zrobiła bardzo mechanicznie.
                Koło godziny dwudziestej trzeciej wszyscy zebrali się w kuchni. Na ich twarzach widać było zmęczenie. Nie dość, że od rana normalnie uczestniczyli w zajęciach, to jeszcze musieli tyle zrobić w Norze. Ginny przygotowała dla nich kolorowe kanapki, na które rzucili się ze smakiem. Obiecała też, że po nich pozmywa.
- No to ja idę spać. – powiedział George. – Padam na twarz. Dobranoc.
- My też. – dołączył się Ron z Harrym. – Do jutra.
                Chwilę po nich wstał Fred i wyszedł bez żadnego pożegnania. Nie zaszczycił siostry i byłej dziewczyny nawet spojrzeniem.
- Pomyślałabyś dwa miesiące temu, że tak to będzie wyglądać? – spytała przyjaciółkę Ginny.
- Dwa miesiące temu to ja byłam zakochaną do szaleństwa idiotką. – odpowiedziała jej.
- Hej Hermiono. – Panna Granger popatrzyła Rudej w oczy. – Przepraszam. – dziewczyna zdziwiła się.
- Za co? – spytała.
- To przez nas zerwałaś z Fredem. Tak nam strasznie ciebie brakowało, że wtedy myśleliśmy, że ultimatum to najlepsze rozwiązanie. Ale tak nie było.. Cierpiałaś.
- Nie ma o czym mówić. Jest dobrze. – Hermiona zmusiła się do uśmiechu. – Dalej pomogę ci sprzątać.
- Nie, nie musisz. – uśmiechnęła się Ginny. – Idź spać. Widać, że jesteś zmęczona.
- Dobrze, ale wyjdę jeszcze na chwilę na dwór.
- W porządku. To do jutra.
- Dobranoc. – pożegnały się i Hermiona wyszła z Nory.
                Udała się do ogrodu, który świecił teraz pustkami. Nie było ani jednego gnoma. W ziemię wbity był zapalony pal. Dziewczyna usiadła na ławeczce i łzy spłynęły jej po policzkach. Nie miała za złe przyjaciołom, że wtedy tak postąpili. W końcu sama namieszała. To ona zrobiła nadzieję Ronomi. Sama była sobie winna.
                Nagle za sobą usłyszała kroki. Nie odwróciła się. Była pewna, że to Ginny. W końcu reszta poszła na górę i pewnie już śpią.
- Nie przeszkadzam? – usłyszała męski głos i po chwili sobaczyła obok siebie Freda.
- Ni-ie. – zająknęła się.
- Przepraszam Hermiono. – powiedział cicho. – Przepraszam, że przez ostatni czas tak się zachowywałem, że traktowałem cię jak powietrze. Myślałem, że tak będzie łatwiej, że dzięki temu zapomnę, jak dobrze mi się z tobą zawsze rozmawiało. Nie udało się. Jestem idiotą, wiem. Ale może będziesz mogła spełnić moją prośbę?
- Jaką prośbę? – dziewczyna kolejny raz tego wieczoru była zdziwiona.
- Bądź znów moją przyjaciółką. – powiedział jeszcze ciszej, a Hermiona przez łzy uśmiechnęła się delikatnie do niego.


Dziś kończę dwadzieścia lat i postanowiłam zrobić sobie i Wam prezent z okazji moich urodzin. Wracam :) Może bez wielkiego przytupu, ale wszystko w swoim czasie. Już niedługo (obiecuję!) kolejny rozdział. Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam!

maja.