Wiadomości, dla Was


czwartek, 3 października 2013

Epilog.

                 Biegła. Cały czas biegła. W głowie kotłowała jej się tylko jedna myśl: Ginny i Harry są w niebezpieczeństwie. W Zakazanym Lesie. Z hukiem otworzyła Drzwi Wejściowe. Migiem przemierzyła dziedziniec, później błonia. Włosy rozwichrzyły jej się na wietrze. Niewygodnie było jej w szpilkach. Zatrzymała się. Zdjęła buty i chwyciła je w jedną rękę. Po chwili znów biegła. Nie zważała na to, że kaleczy stopy, nie to było teraz ważne. Przebiegła obok chatki Hagrida. Kątem oka zauważyła, że gajowego nie ma. Było ciemno. Zatrzymała się na skraju Lasu. Nie wiedziała, w którą stronę ma biec. Postanowiła zaryzykować i udała się w prawą stronę. Przeciskała się przez chaszcze już dobre dziesięć minut, jednak nadal nie mogła znaleźć przyjaciół. Ogarniało ją coraz większe przerażenie. Potknęła się i wylądowała w błocie. Jej jasna bluzka była cała brudna, a spódnica rozdarta. Nie mogę się poddać. – pomyślała. Szybko wstała i zaczęła biec dalej.
Po chwili wpadła na jasną, oświetloną polanę. Zdziwiła się, że w środku ciemnego Lasu jest takie miejsce. W oddali zauważyła ciemną postać. Ogarnęła ją panika. Była przekonana, że to Voldemort. Przemogła się i podeszła bliżej. Życie jej przyjaciół było ważniejsze niż jej własne. Im bliżej podchodziła, tym większe oczy robiła ze zdziwienia.
- Fred?! – w końcu krzyknęła.
Chłopak stał na środku polany uśmiechnięty od ucha co ucha. Wzrokiem lustrował Pannę Granger od góry do dołu. Na widok jej zakrwawionych nóg mina zmieniła mu się w poważną i zatroskaną.
- Miona! – też krzyknął. – Twoje nogi.. – zaczął.
- Nie to jest teraz ważne! Harry i Ginny. Są w niebezpieczeństwie. To Voldemort. Zaatakował ich. Pewnie walczą teraz o ży..
- Pocze.. – chciał jej przerwać.
- ..cie. Chodźmy Fred! Szybko! Każda sekunda się teraz liczy. – chciała biec dalej, jednak bliźniak złapał ją za ramiona.
- Spokojnie Hermiono. – powiedział cicho. – Wszystko jest w porządku. Harry i Ginny są bezpieczni.
- Nie są! Nie było cię w Wieży, gdy wszyscy krzyczeli z przerażeniem, że Voldemort zaatakował zamek!
- Hermiono, nic się nie dzieje.. – kontynuował.
- Fred! Zrozum! Im grozi niebezpieczeństwo! – zaczęła się wyrywać.
- Uspokój się Miona w końcu! Nic im nie jest!
- Ale Fred.. – nie przestawała.
- To było kłamstwo Hermiona. Oni są teraz w Pokoju Wspólnym i dobrze się bawią.
- W Pokoju? Bawią? – powoli trawiła informacje. – Co?! – krzyknęła tak głośno, że aż ptaki z pobliskiego drzewa poderwały się do góry.
- Spokojnie.. – chciał ją przytulić, ale ta odepchnęła go od siebie.
- W co ty grasz Weasley?! – była wściekła.
- Ta cała impreza dzisiaj to był mój pomysł. – zaczął się tłumaczyć. – Wszystko było dokładnie przygotowane. Każdy miał do odegrania jakąś rolę, by tylko była możliwość ściągnięcia cię tutaj.
- Co?!
- Voldemorta nie ma. Harry z Gin specjalnie zniknęli. Gryfoni specjalnie krzyczeli o ata.. Ała! – krzyknął i złapał się za pulsujący policzek, w który sekundę temu uderzyła go dziewczyna.
- Jesteś największym idiotą jakiego znam! – krzyknęła.
- I tak mnie kochasz.. – powiedział cicho.
- A chcesz dostać jeszcze raz?! – przybrała wojowniczą pozę i spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie oszukuj się Hermiono! – teraz to on się zdenerwował. – Nie oszukuj i siebie i mnie!
- Ach zamknij się Weasley!
- Granger do cholery! – ponownie złapał ją za ramiona. – Skoro tak to powiedz mi prosto w oczy, że nic do mnie nie czujesz! – przyciągnął ją do siebie tak, że prawie stykali się nosami.
- Nic do Cie-bie nie czu-ję! – specjalnie przesylabowała.
- Kłamiesz. – powiedział i uśmiechnął się.
- Taki jesteś pewny?
- Jestem tego pewny na sto procent Mała.
- Nie mów tak do mnie! – krzyknęła, jednak na słowo „mała” serce podskoczyło jej z radości do góry. Pozwoliła się przytulić. Po chwili jednak oderwała się od niego. – Kto to Caroline i Sarah?! Co cię z nimi łączy?
- Z tymi Krukonkami? Nic. – zaśmiał się. – Obiecałem im Weasley’owską amortencję w zamian za to, że przyjdą ze mną na imprezę i sprawią, byś była zazdrosna.
- Czy ty jesteś mądry? – była zła i nie ukrywała tego. – Nienawidzę cię!
- Mądry może i nie, ale zakochany! Zrozum to w końcu!
- Po co to dzisiaj było? Nie można było normalnie podejść i porozmawiać?!
- Nie.. – znów się uśmiechnął.
- Dlaczego? – jego dobry humor doprowadzał ją do szału.
- Bo miałaś przygotowaną na mnie zem..
- Skąd o tym wiesz?! – przerwała mu zdziwiona.
- Bo wiem. Teraz to tobie należała się nauczka.
- Zrobiłeś to wszystko, żeby się na mnie odegrać? – spojrzała smutnym wzrokiem na niego, w jej oczach zaszkliły się łzy. – Jak mogłeś Fred.. – jedna pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
- Jej.. – chłopak nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Przytulił ją mocno. – Przepraszam Miona. Nie chciałem. Nie płacz już. Przepr.. Ała! – złapał się za brzuch, a Hermiona z tryumfem zmierzyła go wzrokiem.
- Żeby mi to było ostatni raz Weasley!
- Ach zamknij się Granger i nie udawaj! – był wściekły i przyglądał jej się z złością. – Jesteś głupią dziewczyną, która ucieka od prawdziwego uczu..
- Kocham cię Weasley.
- ..cia. – dokończył i dopiero po chwili zrozumiał sens jej słów. – Co?! – krzyknął.
- Kocham cię ty najgłupszy debilu na świecie! – zaśmiała się, a on niewiele myśląc, chwycił ją w ramiona i zaczął namiętnie całować.
I tak stali. Na środku polany w Zakazanym Lesie. W końcu szczęśliwi. Ich historia nieszczęśliwej miłości powoli dobiegała końca. Wiedzieli, że teraz już wszystko będzie dobrze. Że będą najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. A potrzebowali na to pełnego niespodzianek i zwrotów akcji całego roku szkolnego. Potrzebowali przejść przez Petera, Angelinę, przyjaciół, Matta.. Ale udało się! Dopiero teraz zdali sobie sprawę, że walka o to uczucie była ich najlepszym wyborem.

Dziesięć lat później
Dwie małe istotki bawiły się w najlepsze na skraju lasu. Miały rozłożony różowy kocyk a wokół mnóstwo zabawek. Tuż obok, na polanie stał niewielki biały domek z niebieskimi okiennicami i tarasem wokół całego budynku. Dwie niskie huśtawki kołysały się lekko dzięki letniemu wietrzykowi. Pogoda była piękna. Sam środek lata. Słońce przygrzewało, ale niezbyt mocno. Na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Wszędzie było bardzo kolorowo. Cała polana usłana była kwiatami. Czerwonymi, żółtymi, fioletowymi, niebieskimi. Tutaj aż chciało się żyć. Nie bez powodu to miejsce nazwano „Tęczową Doliną”. Co chwilę można było tu usłyszeć dziecięcy śmiech.
Teraz głośno roześmiała się jedna ze wspomnianych wcześniej istotek. Dziewczynka, około sześcioletnia. Długie, rude włosy zaplecione miała w dwa piękne warkocze zakończone zielonymi kokardkami. Ubrana była w żółte ogrodniczki i białą bluzeczkę. Na nóżkach miała zielone tenisówki. Jej siostrzyczka na pierwszy rzut oka była identyczna. Jej włosy jednak wpadały w lekki brązowy kolor. Ubrana była w krótką, czerwoną sukienkę i czerwone buciki. Oczy miały takie same. Duże, brązowe i cudowne. Ich uśmiechy były nieziemsko podobne do siebie, tak samo jak noski i usta. Były ślicznymi, zdrowymi, małymi dziewczynkami.
Po chwili z domu wyszła młoda kobieta z około dwuletnim chłopcem na rękach. On, tak samo jak jedna z bliźniaczek miał rude włoski i wyszczerzał ząbki, łapiąc swoją mamę za ucho.
- Emma! Julia! – zawołała kobieta. – Posprzątajcie zabawki i chodźcie do domu. Zaraz będzie tatuś.
- Jeszcze chwilkę mamo, prosimy! – odkrzyknęła jej brązowowłosa dziewczynka, czyli Emma.
- Ale tylko chwilkę. Tommy na was czeka. – na te słowa chłopiec pomachał siostrom rączką, na co te roześmiały się głośno.
- Już idziemy. – powiedziała jeszcze Julia.
Dziewczynki szybko zebrały zabawki i poszły w stronę domu. Weszły tylnymi drzwiami do przestronnej i przytulnej kuchni, całej wykonanej z drewna. Ich mama siedziała przy stole, karmiąc ich brata Tommy’ego. Nagle ktoś wszedł do domu frontowym wejściem. W drzwiach pomieszczenia stanął wysoki, przystojny, rudy mężczyzna ubrany w zieloną szatę.
- Tatuuuuuuuuuś! – krzyknęły razem dziewczynki i rzuciły się na mężczyznę, który podniósł je obie do góry.
- Hej, bo mnie udusicie. – roześmiał się. – Patrzcie co dla was mam! – wyciągnął z torby Czekoladowe Żaby i Cytrynowe Dropsy. Jego żona widząc to, pokiwała tylko głową z udawanym niezadowoleniem. – Po obiedzie idziemy wszyscy do wujka George’a i cioci Camili. Tam ma też być wujek Harry z ciocią Ginny. – oświadczył wszystkim, na co dziewczynki szczerze się ucieszyły.
- Mamo, możemy zabrać nasze lalki? Pobawimy się z Lily i z Roxy. – zawołała Julia i popatrzyła na swoją mamę.
- Oczywiście! – roześmiała się ich rodzicielka.
- Dziękujemy! – wykrzyknęły obie i pobiegły schodkami na górę do swojego pokoju.
Mężczyzna, który jeszcze przed chwilą stał w progu, podszedł do swojej żony. Uśmiechnął się ciepło do niej i pocałował w policzek.
- Cześć kochanie. – powiedział.
- Ach Fred. Nie było cię tylko parę godzin, a tak się stęskniłam za tobą. – odpowiedziała mu Hermiona. – Jak w pracy?
- W porządku, jak zawsze. Masa klientów. – złapał swojego syna i podniósł wysoko do góry. – Cześć maluchu!
- Gu gu gu.. – odpowiedział mu Tommy, na co małżeństwo roześmiało się.

Marzenie spełniło się. Sen Hermiony Granger stał się rzeczywistością.

KONIEC.



Kochani dziękuję za to, że czytaliście, komentowaliście, że byliście ze mną. Żegnam się z Wami trochę smutna, bo niestety.. To już koniec. Nie obiecuję, że wrócę, bo boję się, że mogę tej obietnicy nie dotrzymać. Ale nie bądźcie zaskoczeni, gdy pojawi się nowe opowiadanie o trochę odmiennej tematyce. Jednak nadal w kręgach Harry'ego. Jestem z siebie dumna, bo doprowadziłam tę historię do końca. Wy też bądźcie! Pozdrawiam Was gorąco i jeszcze raz dziękuję.

Wasza Maja.