Ginny
Weasley biegiem przemierzała górne korytarze Hogwartu. W głowie kłębiło jej się
tysiące myśli. Miała nadzieję, że Padama coś źle usłyszała od Parvati i ciąża
Angeliny to jeden wielki żart. Nie wiedziała, co zastanie w Wieży Gryffindoru.
Czy będzie tam Hermiona? Pewnie jest załamana, jeśli to wszystko to jest prawda.
Żałowała, że jej romantyczny spacer z Harrym tak szybko się skończył, ale jej
przyjaciółka była ważniejsza.
Była już niedaleko portretu
Grubej Damy. Weszła do Pokoju Wspólnego, który zdążył już ponownie zacząć żyć
swoim życiem, a nie życiem Freda Weasleya. Pierwsze, na co zwróciła uwagę, to
na spokojną rozmowę jednego bliźniaka ze swoją byłą dziewczyną. Hermiony nie
było nigdzie widać. Szybko weszła do dormitorium uczennic szóstej klasy. Tam
znalazła Pannę Granger.
Wyglądała okropnie. Łzy lały się
po jej policzkach, rozmazując czarny tusz. Szata pognieciona i mokra. Włosy w
całkowitym nieładzie. I te oczy. Z tkwiącą w nich rozpaczą. Ginny szybko
podbiegła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła. Ta po chwili odsunęła się od
niej.
- Gin,
powiedz mi dlaczego? – zapytała Rudą. – Czy ja nie mogę być szczęśliwa? –
kolejna łza popłynęła jej po policzku.
- Kochanie..
– zaczęła Ruda, ale nie wiedziała, co jej odpowiedzieć.
- Fred
będzie ojcem. – łkała. – Ojcem nie mojego dziecka!
- Wiem
Hermiono. Ale to nie znaczy, że nie możecie być razem.
- Jak to? –
Gryfonka zdziwiła się. – Nie zabiorę ojca malutkiemu dzieciątku, które nie jest
niczemu winne. Dziecku, w którym będzie płynęła krew miłości mojego życia.
- Nic
jeszcze nie jest stracone! – próbowała przywołać ją do porządku Ginny.
- Jest.
Nigdy nie byłam egoistką i nie będę. – zakończyła temat. – A teraz zostaw mnie
Gin. Chcę być sama.
- Na pewno?
Uważam, że nie powinnaś siedzieć teraz sama. – Ruda nie chciała jej zostawiać.
- Na pewno.
Wyjdź już. – odwróciła się do niej plecami. – Dobranoc.
- Dobranoc
Hermiono. – Panna Weasley posłusznie wyszła i udała się do swojej sypialni.
Tymczasem w Pokoju Wspólnym Fred
Weasley prowadził poważną rozmowę z matką jego przyszłego dziecka. Nie czuł się
w tej sytuacji dobrze. Mówiąc więcej, po prostu był załamany. Marzył, by w przyszłości
zostać ojcem. Ale w przyszłości. A nie teraz, gdy ma dopiero 17 lat. No i drugim rodzicem miał być ktoś całkiem
inny.
- Ale
cieszysz się Freddie? – zamruczała cichutko Angelina.
- Oczywiście
Angie. – nie chciał dziewczynie sprawiać przykrości. – Ale jak ty to sobie
dalej wyobrażasz? Przecież jesteś teraz z Lee..
- Lee
zostawił mnie, gdy tylko się dowiedział. – nadzieja w głowie Freda pękła jak
bańka mydlana.
- Muszę ci
zadać jedno pytanie.
- Jakie
Fred? – zapytała.
- To na
pewno moje dziecko?
- Jak
możesz! – w jej oczach zaszkliły się łzy.
- Dobrze,
przepraszam. Nie było pytania. – nie chciał, by kolejna osoba dziś płakała
przez niego. – Musimy iść do lekarza.
- Tak, wiem.
To dopiero początek, więc spokojnie zdążymy skończyć szkołę. – uśmiechnęła się.
– A jak maluch się urodzi, to zamieszkamy razem i będziemy żyli długo i
szczęśliwie. – Fred skrzywił się, jednak ona nawet tego nie zauważyła. – A wolałbyś,
żeby to był chłopiec czy dziewczynka? – zapytała.
- To bez
znaczenia Angelino. Najważniejsze, żeby było zdrowe. – odpowiedział, jak
dojrzały mężczyzna.
- Bo ja już
myślałam nad imieniem. Chciałabym, żeby nie było pospolite. – kontynuowała. –
Dla dziewczynki Hortensja, a dla chłopca Bernard. – Fred nie wytrzymał. Zerwał
się z fotela.
- Muszę
załatwić pewną sprawę. – rzucił na odchodne swojej byłej dziewczynie.
- Tylko nie
idź do niej! – zawołała do jego pleców Angelina. Po chwili przysiadła się do
niej Katie Bell i ciemnoskóra dziewczyna teraz ją zaczęła męczyć wyborem
imienia dla jej jeszcze nienarodzonego dziecka.
Fred wypadł z Pokoju Wspólnego.
Był przerażony tym, co go spotkało. Zastanawiał się, jak to w ogóle możliwe, że
teraz, gdy myślał, że już na zawsze będzie szczęśliwy z Hermioną, musi poświęcić
się komuś innemu. Ryzykowałeś. – powiedział do siebie w myślach. – Więc teraz
sam możesz byś sobie winny. Po jego policzkach też zaczęły płynąć łzy. Czuł, że
runął cały jego świat.
- Jesteś
idiotą! – krzyknął na cały korytarz. Na szczęście nie było na niem ani jednej
żywej duszy. – Ale bądź chociaż odpowiedzialnym idiotą. – dodał po cichu.
Schował się za jedną ze zbroi z zamiarem przemyślenia swojego dalszego życia.
Jak powiadomić rodziców, jak zareaguje rodzeństwo i najważniejsze.. jak
porozmawiać z Hermioną.
Dwa piętra niżej, niedaleko
Pokoju Życzeń rodzeństwo Weasley razem z Harrym Potterm przeprowadzało „naradę
wojenną”. Nadal nie mogli przyjąć do siebie myśli, że niedługo będą wujkami i
ciocią. Było im strasznie żal Freda. O bólu Hermiony starali się w ogóle nie
rozmawiać, nie myśleć. Biedna dziewczyna..
- No to co? –
zaczął Geroge. – Pewnie koło wakacji będziemy mieć pierwsze wesele w rodzinie.
- Daj spokój
George! – przerwała mu Ginny. – Jak możesz w ogóle mieć taki obraz w głowie?
Trzeba to powstrzymać!
- Ale jak
Gin? – zapytał Potter. – Przecież z tą sprawą nie da się już nic zrobić.
-
Teoretycznie nie. – potwierdziła Ruda. – Ale nie macie wrażenia, że Angelina
kłamie?
- Ale po co
miałaby to robić? – zdziwił się Ron.
- Przecież
sama zaczęła układać sobie życie z Jordanem. To pewnie na nią też spadło jak
grom z jasnego nieba. Nie oskarżajmy jej. – bronił dawnej przyjaciółki George.
- Ale mi się
wydaje, że coś tu śmierdzi! – nie dawała za wygraną Ginny.
- Nic nie
śmierdzi. – nie wiadomo skąd, nagle pojawił się Fred. Widać było bladość jego
twarzy. Ale starał się robić dobrą minę do złej gry.
- Witamy
przyszłego tatusia. – z ironią powitał go młodszy brat.
- Daruj
Ronald. – odpowiedział mu.
- Jak się
czujesz stary? – zapytał bliźniaka Harry.
- Nie wiem,
czy kiedykolwiek czułem się gorzej.
- Fred!
Dacie radę. Rodzice na pewno wam pomogą. Będzie dobrze. Dziecko to nie jest
jakaś straszna sprawa.– próbował pocieszyć go George.
- Ale ja się
nie boję tego, że nie dam rady. Wiem, że mogę liczyć i na was i na rodziców.
- To czego
się obawiasz braciszku? – dotknęła jego ramienia Ginny.
- Że całe
życie będę musiał spędzić z Angeliną, której nie darzę nawet najmniejszym
uczuciem. – zaległa cisza. Wszyscy wpatrywali się w Freda. – Nic nie mówcie.
Idę. Muszę porozmawiać z Hermioną. – odszedł w stronę Wieży.
Panna Granger leżała z szeroko
otwartymi oczami. Cieszyła się, że była sama. Lavender z Parvati postanowiły
długo nie wracać do swojego dormitorium. Chciały dać koleżance z pokoju czas na
przemyślenia. Hermiona była im bardzo wdzięczna. Rozległo się pukanie. Do
sypialni wszedł Fred Weasley.
- Chciałbym
z tobą porozmawiać. – powiedział łamiącym się głosem.
-
Oczywiście, wejdź. – podniosła się lekko i wskazała mu krzesło stojące na
drugim końcu pokoju. Fred jednak nawet nie popatrzył w jego kierunku i udał się
w stronę dziewczyny. Usiadł na skraju wielkiego łóżka i złapał dziewczynę lekko
za rękę.
-
Przepraszam. – powiedział a na jego policzkach znów można było zobaczyć łzy.
- Nie płacz
Fred. Ja nie mam pretensji. Wszystko rozumiem. Nie mogę zabierać dziecku ojca. –
mówiła spokojnie, choć płacz dusił jej gardło.
- Musimy się
rozstać.
- Wiem. –
odpowiedziała mu i ścisnęła mocno jego rękę.
- Pamiętaj
Hermiono.. – podniosła oczy do góry i popatrzyła na niego. – Zawsze będę cię
kochać. – pocałował ją w czoło.
- Idź już. –
zdecydowanie powiedziała dziewczyna.
Chłopak posłusznie wstał.
Załamało go jeszcze to, że dziewczyna nie odpowiedziała na jego wyznanie.
Wszystko było już stracone. Jego życie straciło sens. Powoli dochodził do drzwi
dormitorium.
- Freddie? –
zawołała Panna Granger.
- Tak? – odwrócił
się w jej stronę.
- Ja też
zawsze będę cię kochać. – po jej twarzy lały się łzy. – Żegnaj. – przewróciła się
na drugi bok, a chłopak wyszedł z sypialni.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za
Fredem, Hermiona zeskoczyła ze swojego posłania. Ze szpary za szafą wyciągnęła Ognistą
Whisky.
- Piję, za
twoje szczęście z nią. – powiedziała głośno i pociągnęła zdrowy łyk prosto z
butelki.
Dla niej też świat się skończył.
Rozdział 19 specjalnie dla Clar. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobał. Miłego czytania :)
Maja.