Jednak Ginny zagrodziła jej
drogę. Złapała Hermionę kurczowo za łokieć, by choć odrobinę dodać jej otuchy.
Panna Granger miała łzy w oczach. Spojrzała na Gin. Ta odpowiedziała jej
wzrokiem mówiącym: będzie dobrze, dasz radę. Gryfonka była przerażona. Nie
rozmawiała z Fredem od czasu wiadomości o ciąży Angeliny. Widziała go może dwa
razy. I co? Teraz ma podejść i powiedzieć: witaj Fred, miło mi cię widzieć?
Czuła okropny ból w klatce piersiowej. Wzięła trzy duże oddechy i dzięki pomocy
Ginny zbliżyła się do chłopców.
Starała się na niego nie
patrzeć. Zawzięcie wpatrywała się w swoje buty, jakby miała tam zobaczyć co
najmniej jakiegoś chochlika. Ogarnij się. – pomyślała. Lekko uniosła głowę. Nie
chciała, ale to było silniejsze od niej. Wyglądał wspaniale. Przystojny, ubrany
w garnitur Rudzielec. Jej serce biło jak oszalałe. Odwzajemniła jego
spojrzenie. Jego oczy ak zwykle były ciepłe, ale co można było w nich odczytać?
Smutek? Ból? Cierpienie? W jej oczach znów zaszkliły się łzy i znów opuściła
wzrok.
- Ślicznie
wyglądasz Hermiono. – wesoło powiedział do niej Ron, a ona unosząc głowę,
uśmiechnęła się lekko.
- Ale masz
dłuuuuugie nogi. – specjalnie przedłużając, roześmiał się Harry.
- Hej hej, a
ja? – Gin zbulwersowała się. – Ja też tu jestem!
- Ty też
wyglądasz pięknie kochanie. – odpowiedział jej Wybraniec i objął ją ramieniem.
- Witaj
Hermiono. – nagle odezwał się Fred. Wszyscy spojrzeli na niego, oprócz Panny
Granger.
- Hee-ej. –
głos jej zadrżał. Nie spojrzała na niego. Na chwilę zapanowała cisza.
- Chodźmy
już, bo się spóźnimy. – milczenie przerwał Ron. – Na razie Fred. – złapał swoją
partnerkę mocno za rękę i ciągnął w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego. Hermiona
nawet nie zdążyła rzucić ostatniego spojrzenia na starszego Weasleya, za co
była wdzięczna przyjacielowi.
Powoli schodzili schodami w dół.
Próbowali jakoś zagadać i rozśmieszyć swoją smutną przyjaciółkę. Ginny
opowiedziała jej, co zdarzyło się na lekcji eliksirów jej roku, a chłopcy
sypali żartami jak z rękawa. Dziewczyna jednak uśmiechnęła się dopiero na widok
przystrojonej Wielkiej Sali.
Wyglądała cudownie. Długie stoły
zniknęły ze środka i teraz przesunięte były pod ściany. Zniknął też stół
nauczycieli. Na jego miejscu ustawiona była scena. Lodowe dekoracje dodawały
uroku pomieszczeniu, a kolorowe lampki blasku. Tuż przy wejściu stała wielka
fontanna z różowym pączem. Hermiona była zachwycona.
Ron omiótł spojrzeniem wszystkie
stoły szukając Neville’a i Luny. Wypatrzył ich przy schowanym w głębi stoliku i
tam zaprowadził swoją partnerkę. Harry z Ginny podążyli za nimi.
- Hej. –
przywitali się z przyjaciółmi.
- Właśnie zastanawialiśmy
się, gdzie jesteście. – uśmiechnęła się do nich radośnie Krukonka. Ron odsunął
Hermionie krzesło, by mogła usiąść.
- Dziękuję. –
powiedziała do niego.
Spokojnie usiedli i zaczęli
rozmawiać o sprawach ważnych i mniej ważnych, czekając na rozpoczęcie Balu.
Byli podekscytowani. W końcu taki Bal jest tylko raz w roku. W końcu dyrektor
zabrał głos.
- Witajcie
kochani na corocznym Balu Bożenarodzeniowo-Noworocznym. – ubrany był w
połyskującą granatową szatę, na której idealnie komponowała się jego długa,
biała broda. – Mam nadzieję, że dobrze wykorzystacie to przyjęcie, bo w
poniedziałek wracamy do szkolnych obowiązków. – na Sali można było usłyszeć
pomruk niezadowolenia. – Nie krzywić mi się tak. Głowy do góry. I bawcie się
dobrze. – puścił do nich oko i klasnął w dłonie, dzięki czemu na stołach i
stolikach pojawiła się cała masa jedzenia.
Zabrali się za pałaszowanie
wszystkich smakołyków. Ich stolik przeznaczony był dla pięciu par. Dwa miejsca
jednak były puste. Brakowało Freda i Angeliny. Hermiona była zdziwiona, jednak
cieszyła się w duchu, że go tu nie ma. Wtedy byłoby jej zdecydowanie trudniej.
A dzięki jego nieobecności mogła spokojnie zacząć się bawić. Po skończonym posiłku
zespół zaczął grać, a przyjaciele ruszyli do tańca. Największy popis jak zwykle
dawał George, który tańczył wręcz idealnie, tak samo jak jego brat bliźniak.
Ale skoro Freda nie było, to George razem z Jasmine byli najlepszą parą
parkietu.
Tymczasem na górze Pokój Wspólny
Gryffindoru był już zupełnie pusty. Wszyscy już dawno byli w Wielkiej Sali.
Tylko jeden fotel był zajęty. Właśnie na nim siedział Fred. Był zdenerwowany.
Angelina już dawno powinna tutaj być. Pytał jej współlokatorek, gdzie jest dziewczyna
i te odpowiedziały mu, że zaraz zejdzie. Minęło już prawie pół godziny, a Panny
Johnson nadal nie było widać. A to jej zależało na tym Balu. On sam nie chciał
iść. Oddalił się od swojego rodzeństwa, od przyjaciół. Większość czasu spędzał
sam lub ze swoją dziewczyną. Nie.. Angelina nie była jego dziewczyną. Ona była
jedynie matką jego dziecka. Od dnia, w którym dowiedział się, że zostanie ojcem
ani razu nie pocałował dziewczyny. Czasem tylko przytulał ją po przyjacielsku i
nic więcej. Nie mógł. Bo w jego głowie była zupełnie inna Gryfonka. W końcu
wstał i wściekły udał się do dormitorium Angeliny. Nawet nie zapukał, tylko
wpadł do pomieszczenia, krzycząc.
-
Dziewczyno, weź ty się zastanów, czego chcesz. Najpierw męczysz mnie o bal a
teraz siedzisz tu i nie schodzisz na dół.. Angie! Matko. Co się stało? –
przerwał robienie awantury, gdy zobaczył zapłakaną dziewczynę, leżącą na łóżku
i ubraną w sukienkę. – Angie, co się dzieje? – szybko podszedł do niej, a ona
przytuliła się do niego jak bezbronne dziecko. – Boli cię coś? – czuł, że kręci
głową. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Obiecuję ci to. Ale nie płacz już.
Mnie też to przerasta, ale zobaczysz poradzimy sobie. – próbował jakoś ją
pocieszyć. – Nasze dziecko będzie najszczęśliwsze na świecie. – ta słysząc te
słowa wybuchła jeszcze bardziej histerycznym płaczem. Fred złapał ją za ramiona
i lekko odsunął od siebie. Spojrzał w jej ciemne, zapłakane oczy. – Angelina,
co się dzieje?!
- Nic się nie
dzieje. – odpowiedziała mu. – Już poprawiam makijaż i możemy zejść do Wielkiej
Sali. – chciała wstać, jednak Fred zatrzymał ją.
- Popatrz na
mnie! – mówił stanowczo, lecz spokojnie. – Powiedz mi w końcu co się dzieje.
- Ale-e
Fred, ja-a nie mo-oogę. – zaczęła się jąkać.
- Musisz. I
przestań się już wyrywać. – lekko uśmiechnął się do niej, a po jej twarzy
zaczęło płynąć jeszcze więcej łez.
- Do-obrze.
- W końcu. –
odetchnął z ulgą.
- Ale musisz
obiecać mi, że nie będziesz mi przerywał i poczekasz do końca, zanim mnie
osądzisz. Obiecujesz? – spojrzała na niego.
- Obiecuję. –
na potwierdzenie pokiwał głową. – Mów już.
- Pamiętasz,
gdy nigdy nie chciałam, byś poznał moich rodziców? – zapytała go.
- Tak.
- Mój ojciec
ma na imię Ben. I od prawie 6 lat ukrywa się w puszczy. Moja mama, Adriana leży
w Szpitalu Świętego Munga.
- Co jak to
w szpita.. – zaczął, jednak ta przerwała mu.
- Odkąd
tylko pamiętam ojciec bił mamę. Był chory. Ona nigdy mu nic złego nie zrobiła.
Okładał ją pięściami z byle powodu. Gdy nie smakował mu obiad, gdy niedokładnie
umyła okna. A ona znosiła do wszystko do czasu. Gdy dostałam list z Hogwartu,
postanowiła, że od niego odejdzie. Spakowała swoje i moje rzeczy, złapała mnie
za rękę i chciała wyjść z domu. Ojciec jednak ją zatrzymał. Najpierw użył
Drętwoty, przez co mama straciła na chwilę przytomność. Mnie złapał, zaniósł do
drugiego pokoju i przywiązał do łóżka. Zostawił otwarte drzwi. Torturował ją
zaklęciem Cruciatus. A ja wszystko widziałam. Jak krzyczała, wiła się po
podłodze. A ja nic nie mogłam zrobić. Później przyszedł do mnie i powiedział: żegnaj
córeczko. Kocham cie. I wyszedł. Krzyczałam najgłośniej, jak umiałam, jednak
nikt nic nie słyszał. Myślałam, że mama nie żyje. Dopiero kilkanaście godzin
później przyszła babcia zaniepokojona tym, że nie przychodzimy, bo to do niej
mieliśmy się przeprowadzić. Ojca od tamtej pory nie widziałam. Nikt nie ma
pojęcia, co się stało. Sąsiedzi myślą, że wyjechał za granicę i tam założył
nową rodzinę. Jedynie lekarze w Świętym Mungu wiedzą, ale objęci są tajemnicą
lekarską. Wychowała mnie babcia, a mama.. Mama nie ma pojęcia kim jestem.
Odwiedzam ją w każde ferie i wakacje, jednak ona mnie nie poznaje..
- Angie,
dlaczego ty mi tego.. – chciał coś powiedzieć.
- Jeszcze
nie skończyłam. – znów mu przerwała i jakby całkowicie zmieniła temat. – Peter Franklin
chciał kiedyś się ze mną umówić, jednak ja nie zgodziłam się. Nie był w moim
typie, jednak on strasznie nalegał. Byłam nieugięta. Pewnego dnia w wakacje zaczął
mnie śledzić. Widział, jak wchodzę do Świętego Munga i sprawdził, co tam
robiłam. Jednej z pielęgniarek dał Veritaserum. Ona powiedziała mu wszystko. On
wie, jaka jest moja rodzina.
- Ale..
- Gdy
Hermiona z nim zerwała i dowiedział się, że jest z tobą, zaczął mnie
szantażować. Powiedział, że rozpowie moją tajemnicę wszystkim, jeśli nie
doprowadzę do waszego zerwania. Nie miałam innego wyjścia Fred. Musiałam
skłamać. Nie jestem w ciąży. Nigdy nie byłam. Przepraszam..
Twarz chłopaka przybierała po
kolei różne kolory. Była blada, czerwona, a po chwili zielona. Nie wiedział,
jak ma to sobie wytłumaczyć. Jednak nie będzie ojcem. Jest wolnym człowiekiem.
Może teraz iść, przeprosić Hermionę, być z nią szczęśliwy. Może wszystko
zmienić.
- Powiedz
coś, proszę. – z rozmyślań wyrwał go głos dziewczyny.
On jednak nadal milczał. Jak ona
mogła? Jak ona mogła to zrobić? Przecież kiedyś ją kochał, spędził z nią cudowny
czas. Była mu tak bliska. Oszukała go i to w takiej sprawie. Zniszczyła mu
życie. Zburzyła cały jego świat, który musiał odbudować na nowo. Bez niej. Bez
miłości jego życia.
Ale co mogła zrobić innego? Ten
cały Franklin ją szantażował. Nie miała innego wyjścia, musiała tak postąpić.
Ale dlaczego przyznała się, tak późno? Dlaczego tak długo zwlekała?
- Angelina? –
spojrzała na niego zapłakanymi oczami. – Dlaczego powiedziałaś mi o tym teraz? Dlaczego właśnie teraz? – chciał znać
odpowiedź na to pytanie.
- Bo Peter
zauważył, że Hermiona strasznie dużo czasu spędza z Ronem. Widział, jak się
przytulają. Dowiedział się, że idą razem na bal. Jego też kazał mi zniszczyć,
ale ja nie mogłam. Nie mogłam zniszczyć kolejnej osobie życia. Nie twojemu
bratu..
Fred spojrzał na nią nieco
cieplejszym spojrzeniem. Nie wiedział co ma teraz zrobić. Zostawić ją tu samą i
lecieć na dół powiedzieć o wszystkim Hermionie? Że nie będzie ojcem, że mogą
być razem? Czy zostać tu i wesprzeć Angelinę? Potrzebowała go. To dobra
dziewczyna. – pomyślał i przytulił Pannę Johnson najmocniej, jak umiał. A ona w
jego ramionach poczuła się w końcu bezpiecznie.
Z okazji znienawidzonych przeze mnie walentynek prezent! Nowy rozdział :p Udanego dnia i miłego czytania kochani :)
Maja.
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńAwh, jedyna pociecha w Walentynki to ten rozdział. Dziękuję <3
Dobrze, że Angelina w końcu mu to powiedziała. Jednak... co teraz z nią zrobi Peter? Czy Hermiona wróci do Freda? Czy będzie potrafiła mu to wybaczyć ? Tyle pytań, zero odpowiedzi.
Pisz szybko! :3
~Aoshiro
Chciałabym Ci skopiować mój ulubiony fragment. Jednak chyba nie ma sensu kopiować całego rozdziału. :D
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie jak Angie mówi tak szybko to wszystko, na początku myślałam że znowu kłamie, ale jednak. :D
Nie mogłam oddychać. Dalej mam problemy...
Teraz znowu trzeba będzie czekać :(
Nie dam rady.
Pozdrawiam i czekam na następny ♥
~Clar ♥
Ps. Nowy rozdział u mnie :D
UsuńMatko. I ja mam teraz przeżyć do następnego rozdziału?!
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy, rozdział super, naprawdę świetny. <3
Nie mogę się już doczekać następnego, doprawdy nie wiem jak wytrzymam. Chciała bym żeby to się wyjaśniło.
Głupi Franklin, nienawidzę go ._.
Niech Freddie będzie już z Hermioną. *w*
Pozdrawiam i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. <3
Świetne wręcz boskie nie mogę się doczekac nowego rozdziału a właśnie jaki jest termin na drugi rozdział ?
OdpowiedzUsuńpo prawej stronie na górze zawsze jest napisana data dodania następnego rozdziału :)
UsuńEjj, a ja jestem na telefonie i mi się nie wyświetla. :c
Usuńw poniedzialek ;)
UsuńJakie cuudowne. *.* Szkoda, że dopiero 18 lutego będzie następny rozdział, bo nie mogę się doczekać! xD
OdpowiedzUsuńO nie! W poniedziałek wyjeżdżam. :( :( :(
OdpowiedzUsuńjej cuuudny , szkoda ze dopiero w poniedziałek następny, już nie moge się doczekać, ciekawe co zrobi Hermiona?
OdpowiedzUsuńOjeej! Genialny prezent na walentynki! <3:) Szkoda mi Angeliny, a Petera to nigdy nie lubiłam -.- Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny
~Ania.
Ojejku. :) Nareszcie... Hahahaha. W sumie trochę żal mi Angie, ale teraz poznałam prawdę. :D Zarąbisty rozdział. <333 Weny życzę, a u mnie nowy rozdział. :D
OdpowiedzUsuńDlaczego znienawidzonych ? Ja ten dzień zaliczam do udanych :D
OdpowiedzUsuńWreszcie się wydało, ale chodź to źle, że oszukiwała to jednak miała powód. No cóż cieszę się, że się to wydało. Pozdrawiam i życzę weny
:D
An outstanding ѕhaгe! I've just forwarded this onto a coworker who had been doing a little research on this. And he actually ordered me lunch simply because I stumbled upon it for him... lol. So allow me to reword this.... Thanks for the meal!! But yeah, thanks for spending some time to talk about this subject here on your web page.
OdpowiedzUsuńHere is my blog post :: Blu Cigs
och. kocham twojego bloga, to jeden z najlepszych. Pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńSUPER ROZDZIAŁ!!! Jesteś genialna itd., gratulacje i pisz dalej, bo nie mogę się już doczekać :**
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. *.* myślałam że Angelina kłamie ale jednak mówiła prawdę. :D Zgadzam się z komentarzem wyżej- gdybym miała zacytować najlepszy fragment musialabym skopiować cały rozdział. :D Czekam z niecierpliwością na NN. ;) Pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuńoch jej! jaki świetny rezent :D !!! naprawdę wspaniały rozdział! już się nie mogę doczekać następnego (jak zwykle zresztą :P ) pozdrawam! /JJJ3
OdpowiedzUsuńhttp://fremione-hiddenlove.blogspot.com/ Hej, mogłabyś zajrzeć? Z góry dziękuję. Zależy mi na twojej opinii. :)
OdpowiedzUsuńjak dobrze, że ona nie jest w ciąży! prawie mi jej szkoda, nie sądziłam, że Peter to psychol...
OdpowiedzUsuńJeszcze u Ciebie nie komentowałam (bo czytałam z komórki i nie udawało mi się), ale śledzę losy bohaterów od samego początku :D piszesz super!!! Nie mogę doczekać się nn! Więcej Petera ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: inna-magiczna-opowiesc.blogspot.com
Brak mi słów. Jedyne co mogę, to to -> <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńMiłego dnia ;3
~Lavi
Nie lubię czytać , ale jak zaczęłam czytać Twojego bloga nie mogłam się oderwać *,*
OdpowiedzUsuńprzynajmniej mama jakieś zajęcie, jak siedzę w domu ; p
a blog cudowny ! :) *__*
ja nie moge ten zamiast iść się tłumaczyć to ją przytula.
OdpowiedzUsuń48 year old Research Assistant II Brandtr Tolmie, hailing from La Prairie enjoys watching movies like Blood River and Do it yourself. Took a trip to Church Village of Gammelstad and drives a Boxster. zobacz
OdpowiedzUsuń