Wiadomości, dla Was


niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 6.


Uczta powitalna w Wielkiej Sali przebiegła bez żadnych zakłóceń. Nowi uczniowie zostali przydzieleni do domów i odprowadzeni do Pokoju Wspólnego. Wszyscy byli najedzeni i bardzo senni. Hermiona pokazała najmłodszym Gryfonkom ich dormitorium i zeszła na dół, by powiedzieć przyjaciołom dobranoc.
                Szła uśmiechnięta i szczęśliwa, ciesząc się, że w końcu pochłonie ją to, co lubi najbardziej, czyli nauka. Zatrzymała się na dole schodów i od razu jeden widok popsuł jej humor. Przy kominku na jednym z foteli siedział Fred z Angeliną na kolanach. Tuż obok był Dean z Ginny, a Harry i Ron siedzieli niedaleko, jednak widać było ich dystans i ciskające, zazdrosne spojrzenia. Harry podobnie jak Hermiona nie mógł znieść tej sielanki. Jednak jak zawsze zachowywał zimną krew, a Hermiona, no cóż.. Była zbyt uczuciowa.
                Gryfonka chciała przejść niepostrzeżenie przez Pokój Wspólny i wejść niezauważona do swojego dormitorium. Niestety, jak zwykle przeliczyła się. Zauważyła ją Ruda.
- Hej Hermiono, chodź do nas! – zawołała.
- Nie dziękuję. Jestem zmęczona, idę spać! Jutro przecież mamy już lekcje. – odpowiedziała szybko z myślą, że to zakończy rozmowę.
- Daj spokój! Siadaj i nie marudź. – nie dawała za wygraną Ginny.
- Nie, naprawdę. Dobranoc! – Hermiona już wchodziła na schody prowadzące do jej dormitorium.
                Wśród jej przyjaciół w Pokoju Wspólnym zaległa cisza. Co się stało z Hermioną? – pomyślał Fred. – Przecież nigdy nie chodziła spać tak wcześnie. Coś jej się stało? E nie. Pewnie jeszcze będzie się uczyć przed snem.  – uśmiechnął się w duchu. Po chwili Angelina wpiła się w jego usta. Pochłonęło go tak bardzo, że w ciągu sekundy zapomniał o Pannie Granger.
- Fuuuj Fred! Moglibyście się choć trochę powstrzymać. Nie zapominaj, że my też tu jesteśmy! – zniesmaczył się Ron.
- Nie bądź zazdrosny braciszku. – roześmiała się Ginny i pocałowała swojego chłopaka.
- Ja naprawdę jestem w stanie dużo znieść, ale nie dam rady patrzeć jak się na okrągło gździcie! – powiedział wstając. – to okropne! Idziesz Harry? – zapytał przyjaciela.
- Tak, tak. Idę. Do jutra! – rzucił reszcie.
                Dla Harry’ego widok jego miłości z objęciach innego chłopaka był tak okropny, jak dla Rona widok pająków. Ale.. Może to i dobrze. Zajmę się quidditchem. – pomyślał.  Nie wiedział jednak, jak bardzo ta para niedługo pochłonie jego czas i zainteresowanie.
                Podczas tego wieczoru wszyscy byli tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyli nieobecności Georga, który jak gdyby nigdy nic, spędzał miło czas w Pokoju Życzeń z bardzo piękną Puchonką. Raz się żyje! – myślał przy każdej nowopoznanej dziewczynie.
                Rano Hermiona wstała w bardzo dobrym humorze. Tak jak postanowiła w wakacje, tego roku zależało jej, by wyglądać trochę bardziej jak dziewczyna. Po wygrzebaniu się z łóżka, udała się do łazienki. Umyła zęby, wykonała delikatny makijaż, który dodawał jej uroku i włosy uczesała w gruby warkocz. Dzięki temu wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Spojrzała w lustro i była zadowolona z tego, co widzi. Zeszła na dół, gdzie czekali na nią Ron z Harrym.
- Cześć! – zawołała. – Wyspaliście się?
- Hermiono! Wyglądasz jakoś inaczej. – uśmiechnął się Harry.
- Inaczej to znaczy ładnie? – spytała.
- Oczywiście! – potwierdził.
- Dzięki. – odpowiedziała mu też z uśmiechem. – A Ty Ronald co? Dlaczego patrzysz na mnie, jakbyś mnie widział pierwszy raz w życiu? – zapytała go.
- NaprawdenoHermiononowygladasznoladnie.. – zmieszał się.
- Nic nie zrozumiałam, ale to nic. – spojrzała na niego. – Chodźmy lepiej na śniadanie.
                Zeszli do Wielkiej Sali, gdzie opiekunka ich domu rozdawała plany lekcji. Minę jak zwykle miała surową. Była wymagająca, ale bardzo pozytywnie nastawiona do uczniów.
- Jeeej co za zestaw. – mruknął Harry. – Eliksiry ze Ślizgonami? Transmutacja z Krukonami? – marudził. – I jeszcze po południu historia magii z Puchonami? I to wszystko w pierwszy dzień szkoły? – przeraził się.
- Czy Ty zawsze musisz tak marudzić? – zdenerwowała się Hermiona. – Dzisiaj masz dużo, to jutro będziesz miał mniej. To logiczne.. – chciała ich w jakiś sposób pocieszyć.
- Mniej? – dołączył się Ron. – Zielarstwo z Puchonami, zaklęcia z Krukonami.. – kontynuował. – Ale dobre to, że obrona przed czarną magią chociaż. – ucieszył się. – Ale ze Ślizgonami.. – od razu zmarkotniał.
- Już nie można was słuchać! – zdenerwowała się poraz kolejny. – 6 rok, więc czego się spodziewaliście?!
- Wolnego! Przecież jesteśmy po sumach, a do owutemów daleko..
- Brak mi na was słów. – zakończyła temat i zagłębiła się w Proroka Codziennego.
                Chłopcy jedynie westchnęli i nałożyli sobie górę jedzenia  na talerze. Po chwili dosiedli się do nich Fred z Georgem dla odmiany.
- Gdzie twoja dziewczyna Fred? – zapytał go Harry.
- Była na śniadaniu wcześniej. Spotkaliśmy ją po drodze. Teraz plotkuje gdzieś z Katie Bell. Pewnie zastanawiają się kogo weźmiesz do drużyny. – mówił bliźniak. – Masz jakieś pomysły? – zapytał.
- No drużyna jest prawie zrobiona. Brakuje nam tylko trzeciego ścigającego. Ron, Wy, Katie i Angelina zostają. Po co zmieniać coś co jest dobre? – uśmiechnął się.
- Masz rację. – powiedział obrońca Gryfonów i ucieszył się w duchu, że nie będzie musiał kolejny raz przechodzić testów sprawdzających. - Ale myślisz, że Mcgonagall na to pójdzie? – zapytał. – Co roku zawsze od nowa wybierana jest drużyna.
- Załatwimy to, bo chce jak najwięcej czasu spędzać z Angeliną przed nauką do owutemów w przyszłym semestrze.  – uśmiechnął się Fred. – A jak nie to Hermiona nam pomoże to załatwić z psorką, prawda? – uśmiechnął się do niej.
- Oj dziękuję, że w końcu zauważyliście moją obecność! – z trzaskiem zamknęła książkę od eliksirów, którą czytała zaraz po przeanalizowaniu całego Proroka. Wstała. – I nie! Nie pomogę wam! Idę do lochów. Cześć! – powiedziała i odeszła.
- A tej co się stało? – zdziwił się Fred.
- Nie udawaj, że nie widzisz.. – powiedział Harry, który zauważył już coś w wakacje.
- Czego nie widzi? – teraz zdziwił się Ron.
- Niczego.. Kończ jedzenie, musimy ją dogonić. – pospieszał przyjaciela.
                Wstali i odeszli, a bliźniacy zapominając o zachowaniu Hermiony, pogrążyli się w rozmowie na temat nowego ścigającego.
                Tymczasem zdenerwowana Hermiona szła szybko w stronę lochów. Nie zauważała nikogo wokół, nie odpowiadała na żadne cześć, była wściekła jak nigdy. Ja naprawdę mogę się zgodzić na porozmawianie z Mcgonagall na temat quidditcha. Fajnie by było, gdyby zeszłoroczna drużyna została taka, jaka jest. Ale z jakiej racji mam to robić, skoro temu bezmózgowi zależy tylko na tym, by spędzać czas z tą czarną lalą! Przecież tu liczy się tylko quidditch! A nie spędzanie godzin w towarzystwie tej panny. Te jej czarne oczy, dziwny wyraz twarzy.. – aż sama zdziwiła się tym, co myśli. Zawsze dobrze dogadywała się z Angeliną i lubiła ją. Ale zazdrość o Freda była silniejsza.
                Nagle na kogoś wpadła. Książki wypadły jej z rąk, upadła na ziemię.
- Aj przepraszam. – zawołał jej napastnik. – Nie zauważyłem cię.
- Mógłbyś uważać, jak chodzisz! – jeszcze bardziej się zdenerwowała i dopiero teraz podniosła głowę. Naprzeciwko niej stał przystojny blondyn i szacie Slytherinu. – No tak.. Ale czego ja się mogłam spodziewać po Ślizgonie!
- Nie bądź niemiła, bo to ty na mnie wpadłaś, a nie ja na ciebie. – powiedział z zarzutem.
- Oczywiście, bo Ślizgoni nigdy nie widzą w niczym swojej winy! – nadal w niego uwadzała.
- Przestań. Jestem Peter Franklin z 7 roku, a ty? – uśmiechnął się do niej.
- Pf.. – nie chciała odpowiadać, ale poczuła, że trochę przesadza. - Hermiona Granger z 6 roku.
                Tak pochłonęło ją wcześniejsze krytykowanie Petera, że nawet nie zauważyła, jak zbliżają się jej przyjaciele. Ron z Harrym mieli zdziwione miny. Co ich przyjaciółka robi z jakimś fagasem absolutnie czystej, ślizgońskiej krwi?!
- Hermiono, co Ty tu robisz? – zawołał Ron. – Za 2 minuty zaczynają się eliksiry. Do Snape’a nie możemy się spóźnić. Nie w pierwszy dzień. Idziemy! – pociągnął ją za rękę, a Petera obdarzył wściekłym spojrzeniem. – Oszalałaś,  że zadajesz się z Ślizgonem? – zapytał chwilę później z krytyką.
- Przymknij się Ron i pospieszmy się, bo naprawdę się spóźnimy! – odpowiedziała z nawiązką.
                Peter stał jeszcze chwilę na korytarzu i wpatrywał się w odchodzących przyjaciół. Dziewczyna była całkiem niezła, nigdy o niej nie słyszał, ale to nie dziwne, bo nigdy nie interesował się Gryfonkami, jak przystało na prawdziwego ucznia Slytherinu. Bardzo ładna, ma piękny uśmiech. – myślał. – Chyba warto przyjrzeć jej się bliżej.– zdecydował i szybko odszedł w stronę klasy zaklęć.


Witam wszystkich, dodałam kolejny rozdział. Nowość dodam już po Nowym Roku, więc wszystkiego najlepszego kochani :) Pozytywnego nastawienia i spełnienia marzeń w tym 2013. Dodałam też parę linków i polecam, bo naprawdę warto zagłębić się w te opowiadania. Do następnego przeczytania!


Maja.

czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 5.


                Następnego dnia na dworcu Kings Cross byli już pół godziny przed odjazdem pociągu. Hermiona nie spala dobrze tej nocy. Mówiąc szczerze, w ogóle nie spała, dlatego za jej pomocą  reszcie towarzystwa udało się w porę wygrzebać ze śpiworów i nawet niczego nie zapomnieć. Teraz stali między peronem 9 i 10, wpatrując się w barierkę.
- Kochaneczki nie grzebać się. – powiedziała Pani Weasley. – Ron z Harrym pierwsi! – zarządziła.
Chłopcy razem ze swoimi wózkami ruszyli na wprost przejścia, tuż po nich bliźniacy, Ginny z Hermioną, a na koniec Państwo Weasley. Po chwili znaleźli się obok Expressu Hogwart. Od razu się uśmiechnęli. Wracali do swojego drugiego domu, gdzie rozpoczną kolejny rok pełen niespodzianek i wspaniałych chwil.
Hermiona zamyśliła się. W Hogwarcie nie będę tak dużo przebywać z Fredem. – układała sobie w głowie. – On mnie nie chce. Nie chce! I nawet nie wie, że ja jego chcę. Ale jak mógł powiedzieć, że jestem jak jego młodsza siostra? Jak mógł? – pytała samą siebie. – Ale co innego mógł powiedzieć? Że jestem kimś więcej? Czego Ty się spodziewałaś? Muszę o nim zapomnieć. Natychmiast!  Jesteś głupia Hermiono! Bardzo głu..
- Nie rozchodzić mi się jeszcze! – z rozmyślań wyrwała ją mama Rona. – Macie mi wszyscy obiecać, że będziecie grzeczni! Harry i Ron nie szukajcie kłopotów! Fred, George, jak dostanę jeszcze jedną skargę, to mnie popamiętacie! Ginny ucz się ładnie i pisz! A o Ciebie Hermiono chyba nie muszę się martwić, prawda? – uśmiechnęła się.
- Oczywiście Pani Weasley. – odpowiedziała również z uśmiechem. – Niech się Pani nie martwi. My sobie z nimi poradzimy. – mrugnęła do Ginny.
- Pewnie! – zaśmiała się Ruda. – Będziemy ci meldować o wszystkim.
                Pożegnali się szybko z Molly i Arturem i ruszyli w stronę pociągu. Po chwili dogoniła ich Luna, a Ginny zniknęła w towarzystwie Deana, co spowodowało zmianę na twarzy Harry’ego. Od razu zauważyła to Hermiona i postanowiła w najbliższym czasie porozmawiać z przyjacielem. Podczas, gdy Luna opowiadała im o wakacjach i nowych eksperymentach jej ojca, rozległ się krzyk..
- Freeeeeeeeeeeeed kochanie! – Angelina rzuciła się Rudzielcowi na szyję. – Jak ja za Tobą tęskniłam!
                Połowa peronu spojrzała w ich kierunku. Piękna brązowowłosa Gryfonka przytuliła się do przystojnego rudego chłopaka. Rozległy się pojedyncze gwizdy i okrzyki: Dawaj Wesley! Pocałuj ją! A bliźniak z radością to uczynił. Z głowy całkiem wyleciała mu inna brązowłosa Gryfonka, o której myślał przez pół nocy, a która teraz stała niedaleko i przypatrywała się tej scenie ze łzami w oczach. Nawet nie zauważył, jak napięcie odwróciła się i w pośpiechu odeszła. Teraz dla niego liczyła się tylko jego dziewczyna, z którą nie widział się całe wakacje.
                Hermiona weszła do pociągu. Znalazła pusty przedział i usiadła. Wiedziała, że powinna udać się do pierwszego wagonu, gdzie tuż po odjeździe z Londynu, miało odbyć się zebranie prefektów. W tłumie gdzieś zgubiła przyjaciół, ale to się dla niej teraz nie liczyło. Ogarnij się Hermiono! – pomyślała. Wyjęła szybko gumkę do włosów i zrobiła wysokiego kucyka, w którym było jej znacznie ładniej niż w tych opadających na plecy, wyciągnęła też błyszczyk i szybko przeciągnęła nim usta.
- O Hermiono! W końcu cię znalazłem. – powiedział, wchodząc do przedziału Ron, krok za nim szedł Harry. – Dlaczego nie jesteś na początku pociągu? Zapomniałaś o zebraniu?
- Zebranie! No tak zapomniałam. Już idziemy. Harry trzymaj nam miejsca. – popatrzyła na Pottera. – To nie potrwa dłużej niż godzinę.
                Udali się do pierwszego wagonu. Tam otrzymali instrukcje dotyczące pracy prefektów. Nie było to nic nowego. Poprosili ich tylko, by większą uwagę zwracali na nadmierne okazywanie sobie miłości w szkole, co Hermiona przyjęła z grymasem na twarzy, a Ron z szerokim, ironicznym uśmiechem. Gdy spotkanie się skończyło, Hermiona udała się korytarzem w stronę przedziału Harry’ego, jednak ktoś złapał ją za rękę.
- Poczekaj. – to był Ron. – Muszę z tobą o czymś porozmawiać. – zrobił poważną minę.
- Stało się coś? – przestraszyła się.
- Nie.. Chciałbym cię tylko o coś prosić.
- O co chodzi? – nie wiedziała czego się spodziewać. Gdyby chodziło tylko o pomoc w zadaniach domowych, nie byłby taki poważny. – pomyślała.
- Chciałbym spytać, czy nie poszłabyś ze mną jutro wieczorem na spacer po błoniach? – zapytał z błagalną miną.
- Na spacer? Pewnie, też chciałam to zaproponować. – twarz Rona zmieniła się. – Zanim Harry rozpocznie ten szał quidditcha, musimy spędzić trochę czasu razem, bo później się do was nie dobije. – uśmiechnęła się.
- Ale Hermiono.. – zaczął Ronald.
- Chodź już! Harry na nas czeka. – rzuciła.
                Wiedziała o co Ronowi chodzi, ale nie mogła się spotkać z nim sam na sam. Nie chciała. W końcu czuła coś do jego brata. Więc jak mogła zacząć się z nim umawiać? To nie byłoby fair.. Widziała jego zawiedzioną minę, ale nie zrobiła ona na niej żadnego wrażenia. Dotarli do przedziału.
- Nie wchodzisz? – spytał Ron Hermionę.
- Zaraz.. – odpowiedziała wymijająco.
                Ron wszedł do przedziału, w którym siedział Harry razem z Luną i Neville’m. Potter cieszył się, że nie było z nimi Ginny i jej chłopaka. To byłoby za dużo dla niego..
- Co się dzieje z Hermioną? – spytał Rona.
- Mówiła, że zaraz przyjdzie. Wyjdź, pogadaj z nią, bo jest jakaś inna. – odpowiedział, mając za złe dziewczynie poprzednią rozmowę. – Jak tam Neville? Jak wakacje?
- Świetnie. Muszę wam opowiedzieć, co wydarzyło się w moje urodziny! – ochoczo rozpoczął Gryfon, a Harry zdążył już wyjść na korytarz.
                Hermiona stała skulona przy oknie i wpatrywała się w krajobraz. Z jej twarzy można było wyczytać niezadowolenie? Ból? Cierpienie? Potter nie był pewny.
- Co się stało? – zapytał.
- Nic. – odwróciła się do niego. – Potrzebowałam trochę pomyśleć.
- Wszystko w porządku? – kontynuował.
- Tak. Nie musisz się martwić. – próbowała się uśmiechnąć.  – Ale jak z tobą? Gdzie Ginny? – musiała zmienić temat.
- Ginny? Nie wiem. Na peronie zniknęła gdzieś z Deanem. I więcej jej nie widziałem. – posmutniał.
- Dlaczego nie powiedziałeś jej, co czujesz? – zapytała z pewną krytyką. – Nie uwierzę, że nie widziałeś, jak ona na Ciebie patrzy!
- Przecież widziałem! Ale byłem głupi. Bo najpierw chciałem załatwić sprawę z Voldemortem, myślałem, że będzie na mnie czekać. – mówił z pretensją.
- Miała czekać całe życie na ciebie? Masz to, na co zasłużyłeś. I nie obrażaj się, ale taka prawda.
- Wiem, bardzo dobrze wiem.
- O! Szlama i Chłopiec-Który-Przeżył! – nie wiadomo skąd znalazł się przy nich Malfoy. – Myślałem, że masz trochę lepszy gust Potter. Nie boisz się, że pobrudzi cię szlamem? – szydził.
- Zamknij się! – Harry złapał za różdżkę.
- Przestań Harry! – zatrzymała go dziewczyna. – wracajmy do reszty!
- Boisz się, że zrobię mu krzywdę? – zaśmiał się blondyn. – Haha no tak, Potter nie ma ze mną szans. I słuchaj Bliznowaty! Chang była przynajmniej ładna! – powiedział i odszedł.
- Co za idiota! – mówił Harry, wchodząc do przedziału. – Mam nadzieję, że nie przejęłaś się Hermiono!
- Daj spokój. – odpowiedziała. – Przebierzmy się. – rzuciła do reszty. – Zaraz Hogwart.


Dzięki pomocy kochanego Chochlika mój blog podwoił liczbę wyświetleń. Dziękuję Ci bardzo! ;* Dla Ciebie ten rozdział. :) Pomimo ogromnej liczby oglądalności, widoczny jest jednak brak komentarzy. Bardzo proszę Was o wsparcie, bo nie wiem czy mam dla kogo pisać. Pozdrawiam.

Maja.

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 4.


Ostatnie dni wakacji minęły Hermionie bardzo szybko. Przeprosiła swoich przyjaciół za swoje nietypowe zachowanie  nad jeziorem. Dla Ginny przerobiła jedną z sukienek Pani Weasley, którą Ruda chciała wykorzystać na Balu Bożonarodzeniowym. Razem z Harrym i Weasleyami odwiedziła ulicę Pokątną, kupiła wszystkie potrzebne rzeczy oraz podręczniki, które teraz miała już przeczytane do połowy.  Dużo czasu spędzała na dworze, udało się nawet ją namówić na parę meczy quidditcha.
                Wszystko układało się świetnie, jednak Panna Granger odczuwała pewien dystans do jednego ze swoich przyjaciół. Hermiona zaczęła zauważać w Fredzie kogoś więcej niż jednego z braci Rona. Nikt o tym nie wiedział, ponieważ dziewczyna nie chciała się do tego przyznać przed samą sobą, a co dopiero przed kimś. Dużo czasu poświęcała na myślenie o Rudzielcu, ale zawsze dochodziła do tego samego wniosku. Przecież Fred spotyka się z Angeliną.  I patrzy na mnie jak na dziecko, mimo, że jestem tylko rok młodsza. To nie ma sensu. Fred bardzo dobrze odczuwał inne zachowanie dziewczyny. Stwierdził jednak, że jest to spowodowane jego dziecinnym zachowaniem na strychu i nad wodą. Postanowił nie wchodzić jej w drogę, co w efekcie spowodowało, że unikali się nawzajem. Gryfonka wiedziała, że w szkole na pewno będzie lepiej. Nawał nauki, prac domowych i obowiązków prefekta spowoduje, że nie będzie tak dużo myślała o bliźniaku, a ich spotkania nie będą aż tak częste.  
                Nadszedł ostatni dzień wakacji. Przyjaciele za zgodą Państwa Weasleyów  postanowili urządzić ognisko na pożegnanie lata. W planach było pieczenie kiełbasek i spanie pod gołym niebem, ponieważ noc była bardzo ciepła. Jednak nie mogło się to skończyć spokojnie, bo bliźniacy jak zwykle szukali dodatkowych wrażeń.
- Dobra moi drodzy! – zawołał nagle Fred. - Widać, że już powoli usypiacie, a ta noc nie może się tak skończyć! To w końcu ostatni dzień wakacji! Jak aniołki będziemy spać w Hogwarcie. Jakieś propozycje? – spytał.
- Możemy iść wykąpać się nago w jeziorze! – krzyknął George.
- Oszalałeś braciszku, nie zgadzam się! – zaprotestowała Ginny. – Co to za przyjemność oglądania braci nago? – zaśmiała się.
- Ja też nie mam na to choty! – zawtórowała jej Hermiona.
- No pewnie. Dziewczyny zawsze wymiękają. – odparł zawiedziony Harry. – To macie inne pomysły?
-Ja mam. – powiedziała nagle Panna Granger. – To stara mugolska zabawa. Zaraz wytłumaczę wam zasady. Nazywa się Gra w Prawdę. Siadamy w kole i zadajemy sobie nawzajem pytania. Akceptowane są jedynie szczere odpowiedzi. Rozumiecie? – Pokiwali głowami. – A i najważniejsze. Co zostanie powiedziane tu, nigdy nie wychodzi poza nasze grono. To co? – zapytała z uśmiechem – Gramy?
                Towarzystwo miało mieszane uczucia. Każdy skrywał jakieś małe tajemnice, których nie chciał wyjawiać. Ale tak bardzo chcieli poznać sekrety swoich przyjaciół.
                Usiedli w kole i popatrzyli na siebie. Harry chciał zadać ważne pytanie Ginny, które od zakończenia roku szkolnego nie dawało mu spokoju. Ron postanowił spytać Freda o bardzo ważną dla niego kwestię, która rozwieje wszystkie jego wątpliwości. Rozpoczęli zabawę.
- Dobrze, ja wymyśliłam, więc ja zaczynam. – powiedziała starsza z dziewczyn – Zadajemy pojedyncze pytania, więc George? – chłopak zmieszał się, wiedział o co spyta go Hermiona – Co robiłeś w pustej klasie z Padamą Patil z Ravenclawu?
- Z bliźniaczką Patil? – zawołał Ron – Przecież byłem z nią na Balu stary! Bierzesz się za byłe dziewczyny własnego brata?! – oburzył się.
- Ron ja Ci przypominam, że na Balu nie zatańczyłeś z nią ani razu i zamieniłeś może pięć zdań, więc daj spokój. – powiedział Harry.
- Ale George! Żeby bliźniakowi nie powiedzieć? – dorzucił jeszcze Fred.
Wszyscy spojrzeli na Georga. Chcieli usłyszeć odpowiedź.  A bliźniak już układał sobie w głowie małe kłamstewko. Umiał to robić, ile razy okłamywał własnych rodziców w słusznych sprawach. Jednak przypomniał sobie reguły tej gry. Westchnął cicho i rozpoczął:
- Dobra, widzę, że przed tobą Hermiono nie da się nic ukryć. – powiedział. – Byłem w tej klasie z Padamą, ponieważ musiałem podziękować jej za pomoc. Wiecie jacy Krukoni są . Dobra nie patrzcie tak. Spotkaliśmy się może z trzy razy, podobała. Całowaliśmy się, ale to była jedynie strata czasu. Nie akceptowała moich wynalazków z Fredem. Wiecie.. Ci z Ravenclawu są hm.. dość inteligentni. I krwotoczki truskawkowe czy samopodpowiadające pióra nie robiły na niej wrażenia i no.. Przeszkadzało jej to, że nie mam czasu przez quidditcha. W końcu przestaliśmy się widywać. – skończył.
- Rzuciłeś taką świetną dziewczyną, bo nie zachwycała się twoimi dowcipami? Ty egoistyczny..– z krytyką w głosie mówiła Ginny.
- No i miał rację! – przerwał jej Fred - Jak można nie lubić dowcipów Weasleyów? Przecież to nie do zaakceptowania! Dobrze zrobiłeś! – poklepał brata po ramieniu.
Harry, Ron i Hermiona zaśmiali się. Przyzwyczaili się, że zabawy bliźniaków były dla nich najważniejsze. W końcu kiedyś chcieli otworzyć z tymi gadżetami sklep, ale zdziwili się, że Krukonka miała coś przeciwko temu.
- Dajcie spokój.. Nie ta, to inna. – z uśmiechem powiedział George.
- Jak cię któraś będzie.. – chciała powiedzieć coś Ruda.
- Przymknij się Ginevro. Teraz ja zadaję pytanie! – nie dał jej dokończyć George.
- Nie mów do mnie Ginevra! – oburzyła się.
- Przepraszam siostrzyczko. – uśmiechnął się do niej. – Ale to koniec już tego tematu. Ronald! Dlaczego tak źle bawiłeś się podczas balu? Nie widziałeś tych wszystkich lasek z Beauxbatons? Przesiedziałeś caly wieczór z Harrym przy stoliku!
                Ron nie spodziewał się takiego pytania. Zrobił się czerwony jak burak. Nie chciał wprost powiedzieć, że chodziło o to, że Hermiona przyszła z Krumem. Domyślą się, że był zazdrosny.
- No bo mieliśmy z Harrym wtedy ważne sprawy do obgadania dotyczące Turnieju Trójmagicznego. A Bal były idealnym miejscem, by wtedy to omówić. – wymyślił na poczekaniu.
- Co Ty gadasz za głupoty? – zdziwił się Potter. – Mów prawdę! Przecież wszyscy wiemy, że chodziło o coś innego.
- nobojachciałiśćnozkimśinnymnonatonoalenoniewyszlo – powiedział ciągiem.
-Haha. Można trochę wolniej? – roześmiała się Ginny.
- Jak już musicie wiedzieć, to chciałem iść na ten bal z kimś innym. – mówił łamiącym głosem. – No i Hermiona przyszła z Krumem. A to przecież wróg był! Przeciwnik Harryego! – próbował się tłumaczyć.
- A ten Turniej polegał na tym, by nawiązać przyjaźnie między szkołami! – krzyknęła Hermiona.
-  George, zadałeś złe pytanie. My z Hermioną wyjaśniliśmy sobie to dawno temu.. Prawda? – spytał z nadzieją Gryfonkę.
- Zgadza się! – zgodziła się z nim panna Granger. – Ron teraz Ty.
                Długo zadawali sobie pytania. Fred przyznał się do zniszczenia jednego obrazu w Hogwarcie, Harry wyjawił swoje sekrety związane z Cho Chang, a Ginny potwierdziłą  chwilową fascynację jednym ze Ślizgonów, co spotkało się z powszechnym oburzeniem. Mówili głównie o sprawach błahych. Nie chcieli poruszać tematu rosnącego w siły Voldemorta. Następne pytanie miał zadawać Harry.
- Ginny? – popatrzył na Rudą. – Czy plotki na temat twojego rzekomego związku z Deanem są prawdziwe? – zapytał.
- Yy ee a skąd ty to wiesz? – spytała i ze złością popatrzyła na Hermionę.
- Przestań Gin. Przecież to nie ja.. Pewnie widział was w szkole. Co Harry? – obroniła się Gryfonka.
- Przecież to nie ma znaczenia. Odpowiedz. – ponaglał Rudą Harry.
- Dobra. Nie chciałam wam tego mówić, bo lepiej by było, jakbyście zobaczyli na własne oczy. Ale skoro już się wydało to.. Chodzę z Deanem Thomasem.
- Żartujesz? – krzyknęli razem bliźniacy. – Nie wierzymy!
- To uwierzycie jutro w pociągu. Kończmy już tę zabawę. Chce mi się spać. – powiedziała Ginny.
- Tak kończmy już.. – powierdził Harry.
                Był w szoku, że Ginny jest z kimś innym. Wcześniej widział, jak na niego patrzy i dzisiejszej nocy chciał jej powiedzieć, co do niej czuję. Chciał 6 klasę rozpocząć z Ginny przy boku. Był pewny swoich uczuć. Ale niestety.
- Czekajcie! – zawołał Ron. – Ja mam jeszcze pytanie!
- Daj spokój Ron. Chodźmy już, bo zaśpimy na pociąg. – powiedziała Hermiona.
- Nie! Muszę o to spytać.
- Okej, ale do kogo masz to pytanie? – zapytała Ginny.
- Do Freda.
                Bliźniak spojrzał na niego zdziwiony. O co brat chce go zapytać? Miał nadzieję, że nie chodzi o tę sprawę, która go męczy od trzech tygodni. Na pewno nie.. Ron nie jest aż taki spostrzegawczy.
- No to stary pytaj. – z powagą powiedział Fred.
- No.. – zaczał Ron. – Co czujesz do Hermiony?
                Wszyscy zamilkli. Popatrzyli po sobie. Co ten Ron wymyśla? Skąd wzięło się to pytanie? Fred spojrzał na Hermionę. Wyglądała na przerażoną, ale czekała na jego odpowiedź. Nie doceniłem brata. Jednak jest spostrzegawczy – pomyślał Fred.
- Do Hermiony? – zaczął Fred. – Nie wiem, skąd wzięło się to pytanie, ale odpowiem. Do Hermiony nie czuję nic, traktuję ją, jak drugą młodszą siostrę. Uwielbiam ją, ale jak przyjaciółkę. I nic więcej. – odpowiedział szybko na pytanie Rona, na co chłopak odetchnął z ulgą.
- No dobra, skoro Ron już wie, co chciał wiedzieć to chodźmy spać! – George wstał i poszedł położyć się w swoim śpiworze. - Dobranoc wszystkim!
                Reszta również wstała i położyła się.  Po chwili czwórka z szóstki przyjaciół już spała. Fred zastanawiał się, jak mógł tak wszystkich okłamać. Przecież czuł coś do Gryfonki. Nie wiedział, co to jest. Ale na pewno nie traktował jej wyłącznie jak przyjaciółkę. Nie zdawał sobie sprawy, że dziewczyna teraz płacze w swoim śpiworze, a jego słowa były najboleśniejszymi słowami w jej życiu. Po chwili również spał. 


Rozdział 4. Miłego czytania. A czytelnikom życzę Wesołych Świąt ;*

Maja.

piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 3.


               Po zjedzonym posiłku dziewczyny przebrały się i poszły na pobliską plażę. Nie chciały się kąpać. Rozłożyły ręczniki i cieszyły się słońcem. Jezioro było małe, jednak bardzo głębokie. Gryfonki nie były wybitnymi pływaczkami, więc tylko się opalały.
- Hej Gin, jak Twoje sprawy z Harrym? – spytała starsza dziewczyna.
- Bez zmian. I chyba mam już tego dosyć.  Przecież to nie ma sensu! – mówiła z rezygnacją w głosie. - W ogóle muszę Ci powiedzieć coś ważnego. – nagle się ożywiła. – Nie chciałam mówić o tym wcześniej, ale pod koniec 4 klasy zaczęłam dużo rozmawiać z Deanem z Twojego rocznika..
- Z Deanem Thomasem? – zdziwiła się Hermiona. Co jak co, ale Ginny i Dean? E nie.. Gin powinna być z Harrym! – pomyślała.
- Tak z nim. Byłam z nim na paru spacerach po błoniach. To naprawdę świetny chłopak, wiesz? Bardzo dobrze się dogadujemy. Do niczego między nami nie doszło, więc nie rób takiej zgorszonej miny! Spokojnie. – kontynuowała Ruda. – I teraz zastanawiam się czy nie powinnam mu dać szansy? Skoro Harry niczego nie widzi, jak myślisz?
- Gin, ale przecież czujesz coś do Pottera. Po co się oszukiwać? – spytała Hermiona.
- Nic nie rozumiesz. Mam całe życie czekać na księcia z bajki, który ma w głowie tylko Voldemorta i ratowanie świata? Wiem, że to dla niego najważniejsze i dlatego chyba zostanę dziewczyną Deana.
- Dziewczyną?! Gin przecież przed chwilą mówiłaś, że tylko parę razy się spotkaliście! – przeraziła się druga z dziewczyn.
- Jeju Hermiono. Jesteś staroświecka.. – westchnęła Ginny – Napisał mi list z prośbą, bym przemyślała, co dalej z nami będzie i ja właśnie podjęłam decyzję.
- Hm.. no cóż. – odpowiedziała Hermiona. – Okej.
- Dziękuję, że cieszysz się moim szczęściem! –  z ironią skończyła temat młodsza Gryfonka i odwróciła się do starszej plecami.

                Dziewczyny były tak pochłonięte rozmową, że nie usłyszały skradających się bliźniaków z Ronem i Harrym. Chłopcy wracali z quidditcha i już brakowało im nowych wrażeń. Dziewczyny leżały z zamkniętymi oczami, rozmyślając o wcześniejszej rozmowie. Ginny była zła na Hermionę, a Hermiona nie rozumiała postępowania Ginny. Chłopcy podeszli cicho i Fred złapał mocno Hermionę za ręcę, a Ron za nogi, tak by nie mogła się uwolnić. Z Rudą to samo zrobił George i Harry.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa Fred! Postaw mnie na ziemię! Ron jak możesz! Już nigdy nie pomogę Ci w niczym! – krzyczała Hermiona. – Błaaaaaaaaaaaaaaaagam tylko nie do wody! Nie umiem pływać! Ron przecież wiesz, że nie umiem! Fred zostaw mnie! Nie cierpię was, rozumiecie? NIE CIERPIĘ!
- Ach Hermionko, jakaś Ty piękna jak się złościsz, spokojnie troszkę wody Ci nie zaszkodzi. Nie rzucaj się tak. – mówił spokojnie do niej bliźniak. Wiedział, że nie miała jak się wyrwać. Z bratem byli zbyt silni.
- Freeeed proszę nie rób tego, proszę proszę. Zrobię wszystko, co chcesz, tylko nie do wody. Ginny zrób coś! – krzyczała nadal.
                Ginny była dużo spokojniejsza, W sumie cieszyła się, że Harry ją dotyka. Wiedziała, że nic nie może zrobić, bo i tak za chwilę wyląduje w jeziorze.
- Och przestań się drzeć Hermiono!  Naprawdę trochę wody Ci nie zaszkodzi. – mówiła obojętnie Ruda, bo nadal była odrobinę zła na przyjaciółkę. – Zrób tym bezmózgom na złość i się nie rozpaczaj, , że zaraz będziesz cała mokra.
                Hermiona nie zdążyła odpowiedzieć, bo już była w wodzie. Tuż obok niej wylądowała Ginny. Szybko się podniosły i Ruda z radością zaczęła chlapać chłopaków, którzy stali na brzegu.
- Zdrajczyni! – krzyknęła Panna Granger do Rudej – Ty głupi małpiszonie! – teraz krzyczała na Freda. – Co Ty sobie myślisz, że możesz ze mną robić wszystko?! I nie patrz tak na mnie! Najpierw zrzucasz mi mysz na głowę, teraz wrzucasz do wody! Nienawidzę cię, rozumiesz? I mam was wszystkich dość! – wzięła swój ręcznik i ruszyła w stronę Nory.
- Ale przecież to nie tylko ja! – próbował bronić się Fred. – Ron też cię wrzucił. Dlaczego krzyczysz tylko na mnie?! – wołał do jej pleców.

                Hermiona nawet się nie odwróciła. Wiedziała, że niesłusznie wyładowała swoją złość na Fredzie. Był tak samo winny, jak reszta chłopców. Nawet nie wiedziała, dlaczego tak się wściekła. Normalnie śmiałaby się tak samo, jak Ginny. Ale to właśnie rozmowa z Rudą tak ją podburzyła. Dlaczego nią się nikt nie interesował? Nie była zazdrosna o powodzenie swojej przyjaciółki, ale przecież jej też niczego nie brakowało. Była ładna, a do tego inteligentna. Dlaczego nikt jej nie zauważał? Nawet Ron i Harry nie widzieli w niej dziewczyny, tylko przyjaciółkę. Bliźniacy też traktowali ją tylko jak młodszą siostrę. Chłopcy w Hogwarcie widzieli w niej tylko kujonicę. O nie, nie – myślała – to się musi skończyć! W Hogwarcie wszystko będzie inaczej. – obiecała sobie.


Jeśli są tu jacyś czytelnicy, to proszę o ujawnienie się. Wasze komentarze na pewno dodadzą mi motywacji w pisaniu kolejnych rozdziałów. Pozdrawiam!

Maja. 

środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 2.


                Solidarnie wzięli wszystkie szmatki i płyny i udali się schodami na górę. Jedno piętro, drugie, trzecie, w końcu dotarli.
- Dobra – powiedziała Hermiona – no to bierzemy się do pracy. Niech każdy łapie potrzebne rzeczy i zaczynamy.
- A może dziewczyny same to zrobicie? – spytał błagalnie George – A my byśmy trochę potrenowali latanie, co? Przecież nowy rok, nowy sezon, chyba nie chcecie, żebyśmy przegrali ze Ślizgonami? – myślał, że jakoś je podejdzie.
- O nie, nie George! – oburzyła się Ginny – chyba sobie żartujesz? Wszyscy razem mieliśmy to zrobić! Łap się za szczotkę i jedziemy z tym!
- Gin proszę.. – miał jeszcze nadzieję.
- Koniec smęcenia! – krzyknęła druga Gryfonka  - dzielimy się na pary i zaczynamy.
Jak wiadomo, Gin stanęła koło Hermiony, Ron obok Harry’ego, a George przy Fredzie.
- Nie Gin, nie możemy być razem. Bo skończy się jak zwykle. Będą się obijać. – powiedziała dziewczyna – Dzisiaj ja ustalam pary. Jak wiadomo Harry i ja jesteśmy z mugolskich rodzin, więc wiemy, jak co się robi, Ginny jest dziewczyną, więc też. – popatrzyła na wszystkich – Ronald z Gin, Harry z Georgiem i ja z Fredem. Pasuje? – nie usłyszała sprzeciwów – No to zaczynamy. – uśmiechnęła się.
                Wzięli potrzebne rzeczy i udali się w różne kąty strychu.
- Powiedz mi stary, dlaczego dziewczyny są takie mało pomocne? – spytał Harry’ego George.
- Ty chyba nie wiesz, co mówisz. – roześmiał się chłopak – A bo to mało razy Ginny kryła cię przed mamą, a Hermiona poprawiała prace domowe z eliksirów?
- Potter co z Tobą? – krzyknął rudowłosy – dziewczyn bronisz? Świat się kończy! Ludziom odbija.

                Nagle usłyszeli przeraźliwy wrzask Hermiony. Wszyscy rzucili się w jej stronę. Zobaczyli ją klęczącą na podłodze ze łzami w oczach. Okazało się, że to Fred postraszył ją zdechłą myszą. A teraz zaśmiewał się w niebogłosy.
- Ty głupi przebrzydły idioto! Jak mogłeś? – krzyknęła Ginny.
- Te siostra, nie obrażaj brata. Nie wiedziałam, że ona myszy się boi. – odpowiedział szybko.
- Wstań Hermiono. – powiedziała Ginny do Gryfonki i podała jej rękę. – To tylko mysz, już nie musisz się bać. Zresztą przecież używamy myszy na zajęciach z transmutacji i eliksirów. Czego Ty się tak naprawdę przestraszyłaś? – spytała Ruda.
- Naopowiadał mi, że tu są duchy! Że kiedyś mieszkali tu fani czarnej magii i pozabijali się nawzajem, a później nagle zrzucił mi coś na głowę. – mówiła niespokojnym głosem Hermiona – Czy Ty jesteś w ogóle normalny Fred?! – krzyknęła już w pełni świadoma.
- Dobra dobra, już już. Koniec tematu. Przepraszam! Wystarczy? – spytał.
- Nie! – fuknęła. – Sprzątajmy dalej. A Ty 5 metrów ode mnie! 

                Wrócili do pracy. Na strychu było pełno różnych przedmiotów, które należały do rodziny Weasleyów. Znaleźli zdjęcia z wesela Molly i Artura, starą kołyskę, należącą do najstarszego z rodzeństwa, czyli Billa i wiele różnych rzeczy.
- Hermiono! – zawołała Ruda. – Chodź tu na chwilę.
- Czekaj już idę. – odpowiedziała. – A ty się nie obijaj. – krzyknęła na Freda odchodząc. – No co jest? – spytała Ginny.
- Zobacz jakie ładne sukienki! Pewnie należały do babci albo mamy. A wiesz, że teraz moda wraca! Weźmiemy je i przerobimy? – wymyśliła Ruda.
- Ginny, ale Ty nie umiesz szyć. – powiedziała z uśmiechem Hermiona.
- No wiem, ale Ty umiesz i zrobisz do dla mnie. – Gin zrobiła duże oczy.
- Wiedziałam, że to tak się skończy. Dobra, zobaczymy co da się zrobić, ale najpierw idź spytaj mamy, czy możesz je wziąć.
                Hermiona wróciła do Freda, którzy czyścił jakiś stary kredens. Nie minęły 3 godziny, a cały strych był posprzątany. Nie lśnił, ale zrobili wszystko, co było w ich mocy. Dziewczyny poszły do łazienki się umyć, a chłopcy zeszli do ogrodu. Usiedli na kamieniach i zaczęli rozmawiać.
- Ej Fred, co Ci przyszło do głowy, żeby tak ją przestraszyć? – spytał brata Ron.
- Nie wiem. Trochę przesadziłem. Nie wiedziałem, że będzie się bać. Chciałem ją trochę wkurzyć, bo tak słodko się denerwuje. – odpowiedział.
- Słodko się denerwuje? Co Ty gadasz Fred? – spytał trzeci z braci.
- Podoba Ci się Hermiona?! – dołączył się Harry.
- Tak, zakochałem się, żyć bez niej nie mogę. – zaśmiał się Fred. – Czy Wy już całkiem zmysły postradaliście? Przecież to Hermiona! Znam ją prawie od dziecka. To prefekt, kujonka, która na okrągło siedzi z nosem w książkach. A ja? Ja nawet nie wiem, czy skończę Hogwart. Nie zanosi się na to. Ja i Hermiona, dobre sobie. – śmiał się dalej.
Ron szturchnął Harry’ego, a ten Georga. Popatrzyli na siebie. Każdy miał to samo w głowie. O coś tu chodzi.. Teraz tylko zostaje dowiedzieć się co.
A Fred przestał się śmiać. Ja i kujonka. – myślał. – dobry żart. Nigdy nie patrzyłem na nią, jak na kobietę. Zawsze była tylko przyjaciółką Rona, która chętnie pomagała mi w zadaniach domowych, mimo, że była rok niżej. Zresztą teraz jest na mnie śmiertelnie obrażona, to bez sensu. Poza tym jest jeszcze Angelina. Która mi się naprawdę podoba. Właśnie muszę wysłać jej sowę! Nie będę myślał o Hermionie, to niedorzeczne.
- Dzieciaki obiad! – z rozmyślań wyrwała go mama – Pośpieszcie się!

Dodaję rozdział 2. Miłego czytania.

Maja.

wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 1.

Jasne, złociste promienie wpadły do pokoju mugolskiej dziewczyny. 17-letnia Hermiona Granger obudziła się przez rażące ją światło. Otworzyła oczy. Chwilę zastanowiła się, gdzie jest. Ciasny, ale ładny pokoik z dwoma łóżkami nie przypominał jej wielkiego pełnego przestrzeni pokoju w domu rodziców. Odwróciła głowę i zobaczyła Ginny. No tak. – pomyślała – przecież wczoraj przyjechałam do Nory. Ale ze mnie wariatka.. Wstała ostrożnie, by nie obudzić Rudej. Narzuciła na siebie bluzę i stwierdziła, że pójdzie do ogrodu.
                Dzień zapowiadał się wspaniale. Mimo godziny 7 już było bardzo ciepło. Zastanawiała się co dzisiaj postanowią robić jej przyjaciele. Do rozpoczęcia roku szkolnego w Hogwarcie pozostały jeszcze trzy tygodnie. Rozpoczynała 6 klasę. Nie miała jeszcze podręczników, ale nie spieszyła się. W  5 klasie coś zmieniło się w Gryfonce. Dzięki zainteresowaniu przystojnego Wiktora Kruma rok wcześniej, Hermiona uwierzyła w swoje możliwości. Stała się bardziej pewna siebie, zaczęła zwracać uwagę na swój wygląd. Wyładniała i wydoroślała. Oczywiście nauka nadal była ważna, nawet najważniejsza, ale od pewnego czasu liczyły się też inne sprawy.
                Hermiona była szczęśliwa. Miała kochających rodziców, świetnych przyjaciół, drugą rodzinę, którą byli Weasleyowie. Czego mogłaby chcieć więcej? Jej spokój burzył tylko Lord Voldemort, który odrodził się w siły. Martwiła się o Harry’ego. Ale przecież już tyle przeszedł, ze wszystkim dotąd sobie radził – myślała – on wygra. Przyjdzie czas kiedy pokona Voldemorta.
                Z rozmyślań wyrwały ją głosy dochodzące z kuchni. No tak, to Weasleyowie zbierają się na śniadanie. Szybko przemknęła schodami na gorę, bo nie chciała pokazywać się w piżamie. Weszła do pokoju, Ginny właśnie podnosiła się z łożka.
- Cześć Gin! – zawołała radośnie Hermiona.
- No cześć. Właśnie zastanawiałam się, gdzie jesteś. – mówiła zaspana Ginny.
- Byłam w ogrodzie. Wiesz jaka jest wspaniała pogoda? Musimy dzisiaj zrobić coś fajnego! Jestem taka pełna energii. Może pójdziemy nad to pobliskie jeziorko? Albo pogramy w quidditcha? Co myślisz? To będą piękne trzy tygodnie przed powrotem do szkoły! – cieszyła się starsza Gryfonka.
- Chwila, chwila Hermiono. Nie mów tak dużo, jest 7:30. Nad jeziorko, quidditch? Przecież Ty nie lubisz grać w quidditcha. Oszalałaś, zakochałaś się? – zaśmiała się Ruda.
- Tak, chyba w gnomie z Twojego ogródka! – wzburzyła się Hermiona i weszła do ich wspólnej łazienki.
                Zakochać się, też coś! – myślała, myjąc zęby. – Jeszcze nigdy nie byłam zakochana, a niedługo przecież kończę 16 lat. Ale jak mam ślinić się na widok chłopaka, który nie zwraca na mnie uwagi, to ja dziękuję. Ginny to jest biedna, kocha się w tym Harrym, a on nawet nie myśli o dziewczynach. Jakby to nie można było wprost pogadać o tym, co się czuje. Oj co ja plotę.. Przecież wiem, jak jest trudno. Wystarczy dzielić pokój z wiecznie zakochanymi Parvati i Lavender. One to mają na okrągło problemy. To cóż.. Chyba dobrze, że mnie to jeszcze nie dopadło. – uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Uczesała włosy w wysokiego kucyka, przeciągnęła usta bezbarwnym błyszczykiem i zeszła na dół do kuchni.
- Dzień dobry! – powiedziała z uśmiechem. – I smacznego.
- Cześć Hermiono.
- Dzień dobry, dzień dobry kochana. Siadaj, już podaję ci tosty. – odpowiedziała jej pani Weasley.
                Usiadła obok Rona na brzegu i przypatrzyła się siedzącemu towarzystwu. Pana Weasleya już nie było. Wcześnie rano wychodził do Ministerstwa. Naprzeciwko niej siedziała Ginny. Na jej twarzy przybyło piegów, przez co wyglądała jeszcze piękniej. Obok Rudej siedzieli bliźniacy, Fred i George. Dwaj wariaci, którzy potrafili każdego wprawić w dobry humor. Chwilę dłużej zatrzymała wzrok na Fredzie. Te ciepłe brązowe oczy.. – pomyślała, jednak szybko się opamiętała. Obok niej siedział Ron. Nic się nie zmienił. Rozczochrane włosy i ten zaspany wyraz twarzy. No i Harry.. Na jego twarzy widać było zmartwienie, ale starał się tego nie pokazywać. Dzielny chłopak.
- Dobrze dzieciaki. Jak zjecie śniadanie to mam do was prośbę. Posprzątacie cały strych. Jak się szybko uwiniecie to
- Ale mamo! Zobacz, jaka jest ładna pogoda. Chciałyśmy z Hermioną iść nad jezioro, poopalać się. – zbulwersowała się Ginny.
- Bez dyskusji kochanie! Pójdziecie po południu. Żadne z was nie może jeszcze używać czarów poza szkołą więc tu macie ścierki i płyny.
- No to świetnie. – mruknął Fred.
- Świetne przedpołudnie nam się szykuje. – dodał George.
- No nie da się ukryć. – odpowiedział im jeszcze Ron.
                Cała szóstka z nietęgimi minami udała się na strych. Nie wiedzieli, czego się spodziewać, ponieważ dawno nikt tam nie zaglądał. Jednak już postanowili, że po obiedzie wszyscy pójdą nad to jezioro, choćby nie wiadomo co się działo.


 No to rozdział 1. Nie ma on może szaleńczej długości, ale dopiero się rozkręcam. Gdyby ktoś chciał być informowany o nowych rozdziałach, to zostawcie swoje numery gg w komentarzach. Chętnie poczytałabym jakieś opowiadania z serii dramione lub fremione, więc jeśli piszecie, dajcie mi o tym znać też w komentarzach. Pozdrawiam!

Maja.

Prolog.


„Miłość.. Coś wspaniałego, a zarazem tak trudnego. Pełna niespodzianek, zwrotów akcji. Pełna pięknych chwil, ale też momentów cierpienia.”

Hermiona siedziała na błoniach. Próbowała powstrzymać łzy. Nie udało się. Usłyszała zbliżające się kroki. Nie podniosła głowy. Nie chciała nikogo widzieć.
Pochylił się nad nią wysoki rudowłosy chłopak. Popatrzyła w jego ciepłe oczy..
- Nie płacz Hermiono. Nikt nie jest wart Twoich łez. A kto jest ich wart, nigdy nie doprowadzi cię do płaczu. Pamiętaj o tym. – powiedział i przytulił ją.
- Dziękuję, Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczy to, co mówisz.
Przytuliła się do chłopaka i przez jej głowę przebiegła jedna myśl. Chcę, aby świat dziś się skończył..


Cześć wszystkim, to mój pierwszy blog o tematyce Potterowskiej. Jest on dość surowy w wyglądzie, bo pierwszy raz zakładam coś na blogspocie. Mam nadzieję, że spodoba Wam się moja własna historia o miłość dość niemożliwej, czyli Hermiony i Freda. Na razie zamieszczam krótki prolog. Już niedługo pierwsza notka. Pozdrawiam!

Maja.