Siedemnastoletni Puchon szedł
korytarzem trzeciego piętra wściekły jak nigdy. Zbliżał się do biblioteki,
gdzie miał do odwalenia dwa dodatkowe eseje. Co najgorsze, nie jego eseje.
Powoli nadchodziły dni egzaminów. Był na ostatnim roku, więc czekały go
owutemy, a nawet nie miał czasu, by się do nich przygotowywać. Ta „ruda małpa”,
jak nazywał Ginny Weasley w myślach, przysyłała mu listy z wymaganiami średnio
co dwa dni. Zaczęła od prostych rzeczy. Przygotowanie śniadania do jej dormitorium,
czy pomoc Hagridowi przy sklątkach, jednak powoli zadania robiły się coraz
gorsze. Coraz bardziej czasochłonne. Dzisiaj dla piątoklasistki musiał napisać
wypracowanie z eliksirów i historii magii. Dwóch przedmiotów, których
nienawidził najbardziej na świecie. Powoli nie znajdował nawet minuty na
spotkania z Jasmine i wiedział, że właśnie taki był cel Gryfonki. Ze swoją
dziewczyną, Hermioną widywał się jak do tej pory, by nie wzbudzać żadnych
podejrzeń. Zrezygnowany wszedł do biblioteki, udał się w stronę półek, a
następnie usiadł i zaczął pisać.
W tym samym czasie dwie Gryfonki
siedziały w Pokoju Wspólnym ich Wieży żartując i śmiejąc się. Dopisywał im
świetny humor.
- Widziałam
się z nim dzisiaj po obiedzie. – powiedziała Hermiona. – Gdybyś widziała, jaką
miał minę.
- Jaką? –
spytała Gin.
- Przerażoną.
Musimy chyba powoli z tym kończyć. Faktycznie, jestem wredna, ale chyba nie
chcę mieć jego załamania nerwowego na sumieniu.
- W sumie
masz rację. – Ruda pokiwała głową. – Ale jeszcze może z dwie krótkie akcje, co?
- Dobra. – potwierdziła
Panna Granger i po chwili roześmiała się głośno.
- A tobie
co? Z czego się cieszysz?
- Właśnie
sobie wyobraziłam, że on tak siedzi w tej bibliotece i pisze. I nie ma
zielonego pojęcia, że..
- Że te
prace są już dawno oddane. – dokończyła za nią Panna Weasley i również wybuchła
śmiechem.
Harry z Ronem, Fredem i Georgiem
wracali dziedzińcem do zamku po treningu Quidditcha. Byli potwornie zmęczeni,
jednak jednemu z nich nadal towarzyszyła niesamowita energia.
- A ty co
dzisiaj taki nabuzowany? – spytał brata Fred.
- Właśnie.
Zachowujesz się, jakbyś wypił co najmniej litr jakiegoś płynu dopingującego. –
dodał George.
- Ronuś nam
się zakochał. – zaśmiał się Harry.
- Zakochał?!
– krzyknął zdziwiony bliźniak.
- Niby w
kim? – Fred nie krył złości, ponieważ w głowie miał to, jak jego młodszy brat
uganiał się za Hermioną. – Mam nadzieję, że to nie jest MOJA Hermiona. –
powiedział, akcentując przedostatnie słowo.
- Ej Fred, przypominam
ci, że Hermiona wcale nie jest twoja. – odezwał się Harry. – Nadal jest z
Mattem.
- I w ogóle
nie chce z nami o tym gadać. – dodał Ron, na chwilę zapominając o jego nowej
miłości życia.
- Dajcie jej
czas. – powiedział Fred. – Zrozumie, że źle robi, jak się przejedzie kolejny
raz. – George na słowa brata pokiwał tylko głową. – Dobra, ale skoro to nie
Miona to w kim się Ronaldziku zakochałeś?
- To
tajemnica! – zdenerwował się Ron.
- W Dori z
Ravenclawu. – powiedział Harry, nie zważając na swojego przyjaciela. – Ona pomogła
Hermionie w akcji z Malfoyem i Peterem.
- To
naprawdę była jej sprawka? – spytał Fred.
- Tak. Nasza
kujonka ma niezły łeb. – odpowiedział mu brat bliźniak.
- A na twoim
miejscu stary bym się trochę obawiał. Coś nam się Hermionka mściwa zrobiła
ostatnio. – głos zabrał Harry. – I dobiera się do skór wszystkich swoich eks.
- Dajcie
spokój. Mi to nie grozi. – powiedział Fred.
- I co z tą
Dori? – zmienił temat ciekawski George.
- Umówili
się na randkę. – odpowiedział Potter zamiast Weasleya.
- Co? –
spytał Fred.
- Jak? –
spytał George.
- Gdzie?
- Kiedy?
- Przecież
ona jest ładna!
- Jak to
zrobiłeś?!
- No nie
wierze!
- No
dokładnie!
- Totalnie!
- Kompletnie!
- Dzięki
stary.. – powiedział cicho Ronald do Harry’ego i szybszym krokiem niż reszta,
wszedł do zamku, starając się nie słuchać przekrzykiwań swoich starszych braci.
Było grubo po 22, kiedy Matt w
końcu skończył eseje dla Ginny. Był padnięty, jedyne o czym marzył, to o
położeniu się do łóżka. Wszedł do Pokoju Wspólnego Puchonów, udał, że nie
słyszy wołań kolegów z domu i wszedł do swojego dormitorium. Przebrał się w
piżamę i wskoczył do łóżka. Już prawie zasypiał, gdy obudziło go pukanie do
okna. Otworzył oczy, spojrzał w tamtym kierunku i jęknął głośno. To była sowa.
Sowa Ginny Weasley. Wstał szybko i wpuścił sówkę do środka. Ta wystawiła nóżkę,
a on odwiązał i rozłożył list.
Cześć frajerze.
Dostałam eseje, są całkiem przyzwoite,
dzięki.
Masz nową misję.
Neville dostał szlaban, ale nie ma czasu go
odrobić.
Posprzątasz wszystkie szatnie na boisku,
jutro o 18:00.
Hooch przyjdzie je sprawdzić o 19:00,
więc ma Cię tam już nie być.
Pozdrawiam.
Twoja ulubiona koleżanka G.W.
(lub jak wolisz R.M. – nie myśl, że nie wiem)
Matt zaklął głośno. Jutro w
końcu miał spędzić czas z Jasmine. Dziewczyna bardzo denerwowała się, że Puchon
nie ma dla niej czasu, ale niestety.. Już kolejne spotkanie będzie trzeba
odłożyć. Obiecał sobie w myślach, że gdy tylko nadarzy się okazja to zabije
Rudą, wrócił do łóżka i szybko zasnął.
Kolejne parę dni minęły
wszystkim bardzo szybko. Po odbębnieniu nie swojego szlabanu, Matt dostał trzy
dni wolnego, ale wiedział, że jest to jedynie cisza przed burzą. Ginny
uśmiechała się do niego szyderczo na korytarzach, a on udawał, że tego nie
zauważa. Był jednak pewny, że dziewczyna nie wygadała się, ponieważ z Hermioną
układało mu się wspaniale. Nie kłócili się, spędzali ze sobą mnóstwo czasu.
Podczas jednego z ich spotkań chłopak zaczął się zastanawiać, czy na pewno
dobrze robi. Zaczęło mu dużo bardziej zależeć na Gryfonce. Na początku spotykał
się z nią jedynie przez to, że miał dług wobec Franklina, jednak teraz
dziewczyna zaczęła go cholernie pociągać. W głowie kłębiły mu się setki różnych
myśli. Miał dylemat, czy czasami nie zerwać z Jass i nie przyznać się Hermionie
do tego, co zrobił, mając nadzieję, że Panna Granger mu wybaczy. Bo to Hermiona
była słodka, niewinna, inteligentna, piękna. Jasmine to jego koleżanka od
dziecka i najzwyczajniej w świecie, chyba powoli zaczynała mu się nudzić.
Gdy obudził się piątkowego ranka,
sówka Ginny czekała na niego na oparciu krzesła. Przełknął głośno ślinę. Nie
wiedział, czego ma się tym razem spodziewać. Dłonie mu drżały, gdy rozkładał
kartkę.
Cześć frajerze.
Widzimy się dzisiaj na błoniach o 22:00.
Weź ze sobą tę kretynkę Jasmine.
Nie spóźnijcie się.
Pozdrawiam.
Twoja ulubiona koleżanka G.W.
(lub jak wolisz R.M. – nie myśl, że nie wiem)
Zaskoczył go brak nowego zadania. Poczuł przerażenie. Zastanawiał się,
czy dostanie wykaz nowych czynności dziś wieczorem czy Rudą przestało to bawić
i Miona dowie się o wszystkim. A nie mogła. Nie teraz. Nie, gdy postanowił
niedługo sam jej o wszystkim powiedzieć. Serce zaczęło mu walić jak młotem. Bał
się.
Pozdrawiam!
Maja.