Wiadomości, dla Was


sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 38.

               Sobotni poranek, Wielka Sala. Przyjaciele kolejny raz siedzieli całą grupą, podtrzymując na duchu zawodników gryfońskiej drużyny. Harry Potter, kapitan, był blady jak ściana. Zdawał sobie sprawę, że dzisiejsza walka będzie przypominała bój na śmierć i życie. Niczego w tym momencie nie pragnął tak bardzo, jak po meczu wznieść w górę Puchar Quidditcha. Twarz Ronalda, obrońcy, była zielonkawa. Czuł tremę przed każdym meczem, jednak dziś jego przerażenie osiągało apogeum wytrzymałości. Ginny, ścigająca, kurczowo trzymała Hermionę za rękę, twierdząc, że jej to pomaga. A jej przyjaciółka uśmiechała się do niej ciepło i jak mantrę powtarzała „dasz radę Mała!”. Bliźniacy, codziennie wygłupiający się przy śniadaniowym stole, dziś siedzieli w ciszy i skupieniu.
                Hermiona Granger rzuciła okiem na podest. Wszyscy nauczyciele siedzieli za stołem. Profesor McGonagall z zaciśniętymi ustami obserwowała stół uczniów jej domu. Swój wzrok na dłużej zatrzymała na drużynie. Skinęła głową lekko w ich stronę, pokazując, że jest z nimi. Profesor Snape natomiast w pełni wyluzowany pochłaniał jajecznicę, najwidoczniej nie wierząc w jakikolwiek sukces Gryfonów.
- Dobra drużyno! – zawołał Harry. – Idziemy!
                Wszyscy podnieśli się w jednej sekundzie. Cały czas pamiętali tamten nieszczęsny mecz, gdy ich emocje i zazdrość wzięły górę, przez co przegrali. Hermiona tez wstała i po kolei przytuliła każdego zawodnika, życząc powodzenia. Gdy już wyszli dziewczyna znów usiadła, w spokoju kończąc swoje śniadanie. Popijając sok pomarańczowy, kątem oka zauważyła przechodzącego niedaleko niej jej chłopaka.
- Hej Matt! – zawołała, a chłopak nawet się nie odwrócił. – Matt! – powtórzyła jeszcze głośniej i znów odpowiedziała jej cisza. Wzruszyła jedynie ramionami i sięgnęła po drugiego tosta.
                Po skończonym posiłku udała się jeszcze do Wieży Gryffindoru. Pogoda na dworze była piękna i wiedziała, ze w dżinsach i bluzie najzwyczajniej w świecie się ugotuje. Wpadła do swojego dormitorium, otworzyła szafę i wciągnęła na siebie czerwone spodenki i biały top. Na nogi założyła trampki, a włosy związała w wysoki koński ogon. Weszła jeszcze do łazienki, żeby przeciągnąć usta błyszczykiem a rzęsy tuszem.
                Na trybunach usiadła razem z Neville’m i Hagridem, którzy wymieniali uwagi na temat meczu. Czuła lekkie podniecenie. Wierzyła w przyjaciół, jak nikt inny. Nie przyjmowała do siebie żadnego innego wyniku, jak tylko wygranej. Dotknęła dłonią swojego nadgarstka, na której wisiała bransoletka z pierwszymi literami imion przyjaciół. Uśmiechnęła się sama do siebie. Wiedziała, że będzie dobrze.
- Już dziś ostatni mecz w sezonie! – z głośnika zaryczał głos Lee Jordana. – Sprawa Pucharu Quidditcha jeszcze nie jest rozstrzygnięta! Jeśli wygrają Gryfoni to wskoczą na pierwsze miejsce w tabeli, jeśli nie, to Puchar powędruje do Ślizgonów. Krukoni mają już pewne trzecie miejsce, Puchoni w tym roku na ostatnim. No więc zaczynamy! Oto Gryfooooooooni! Weasley, Creevey, Bell, Weasley, Weasley, Weasley I kapitan Potter. Przywitajmy ich brawami! – drużyna Harry’ego wyleciała na swoich miotłach w bordowych strojach. – A teraz Krukoni!
- Hermiono! – zagadnął Hermionę Hagrid. – Mam do ciebie prośbę.
- Jaką? – dziewczyna uśmiechnęła się w jego stronę.
- Mały problem z Graupkiem. A wiesz, jak on cię lubi. Wpadniesz jutro?
                Panna Granger zastanowiła się chwilę. Kochała Hagrida, jednak Graup to była zupełnie inna bajka. Wiedziała, że to może być niebezpieczne, ale  nie mogła sprawić przykrości gajowemu Hogwartu.   
- Jasne Hagrid. Będę popołudniu. – odpowiedziała.
- Dziękuję! – pół-olbrzym ucieszył się niezmiernie i razem wrócili do oglądania tego, co dzieje się na boisku.
                A gra już się rozpoczęła. Gryfoni grali dziś najlepiej jak potrafili. Po pięciu minutach już wygrywali  50 do 20. Hermiona głośno im kibicowała. Co jakiś czas przypatrywała się trybunie Krukonów. Nie mogła nigdzie dojrzeć Matta, co było dziwne, bo zawsze pojawiał się na meczach. Do głowy wróciła jej sytuacja z Wielkiej Sali, gdzie chłopak nawet jej nie zauważył. Zmartwiła się lekko. Postanowiła znaleźć go od razu po zakończeniu rozgrywek.
                Piętnaście minut później było już po zawodach. Gryfoni z wielkim impetem i euforią wylądowali na boisku. Harry wysoko w górze trzymał złoty znicz. Cała drużyna rzuciła się na niego. Wygrali. Kolejny raz wygrali Puchar Quidditcha.
- Taaaaaaaaaaaaaaaaaaak! – ryknął Jordan. – Gryffindor wygrywa spotkanie! 250 do 60! Gryffindor wygrywa Puchar Quidditcha! Piąty rok z rzędu. Gratulacje Potter! W tym momencie zamknąłeś mordy wszystkim niedowiarkom, że Weasleyowie to nie tylko twoi przyjaciele, ale też świetni gracze! – McGonagall próbowała zabrać mu mikfrofon. – Przepraszam Pani psor. Już nie będę. Gratulacje drużyno! Jesteście najleeeeeeeepsi!!!  Teraz proszę Profesora Dumbledore’a o wręczenie Pucharu.
                Hermiona była już na dole. Z radością biegła w stronę przyjaciół. Pierwszy zauważył ją Fred. Spontanicznie rzuciła mu się na szyję, oplatając go nogami w pasie. Po chwili chłopak postawił ją na ziemię, a ta pobiegła w stronę Gin. Była szczęśliwa tak samo jak i oni. Była przeszczęśliwa. Spełniło się kolejne marzenie całej gromady. A dla właśnie takich chwil warto żyć.
                Dyrektor zbliżył się do drużyny. Pogratulował im, ściskając każdemu dłoń i wręczył Puchar kapitanowi. Harry podniósł go wysoko do góry, jak wcześniej znicz. Wszyscy Gryfoni zaczęli krzyczeć i klaskać.
                Po chwili jednak drużyna odeszła w stronę szatni, zapraszając wszystkich po drodze na wielką imprezę, która miała odbyć się dziś wieczorem w Wieży Gryffindoru. Boisko bardzo szybko opustoszało. Hermiona postanowiła zaczekać na resztę na błoniach. Gdy już przyszli, złapali się wszyscy razem za ręce i udali w stronę zamku na przygotowany uroczysty obiad dla wszystkich uczniów. Gdy drużyna razem z Hermioną weszła do Wielkiej Sali znów rozległy się głośne okrzyki z gratulacjami i gromkie brawa. Uśmiech nie schodził im z twarzy. Z radością rzucili się na jedzenie.
- Gin! – zawołała do przyjaciółki Hermiona. – Wiesz, że zostałaś wybrana najlepszą i do tego najładniejszą ścigającą sezonu? – Ruda popatrzyła na nią wielkimi oczami.
- Poważnie?! – zaśmiała się.
- No Lee tak mówił przez megafon.
- Ale jaja!
- Jakie jaja.. – dołączył się Potter. – Oczywiście, że jesteś najładniejsza. – potwierdził, a Ginny zrobiła się czerwona jak burak.
                Hermiona popatrzyła na siedzących obok siebie przyjaciół. Miała wielką nadzieję, że się dogadają i wrócą do siebie. Przecież byli idealną parą.
                Fred natomiast przyglądał się Hermionie. Była śliczna. Taka naturalna, z rumieńcami na twarzy. Piękna, ale nie jego. I to bolało najbardziej.
                Do podestu podszedł Profesor Dumbledore. Klasnął dwa razy w dłonie, a w Wielkiej Sali natychmiast zapanowała cisza.
- Chciałem serdecznie pogratulować Gryfonom kolejnego Pucharu. – zaczął. – Byliście świetni. Gratuluję również zdobywcom drugiego i trzeciego miejsca. – spojrzał na Ślizgonów, którzy mieli wściekłe miny oraz na Krukonów, którzy cieszyli się razem z Gryfonami ich wygraną. – Puchoni nie przejmujcie się. W przyszłym roku na pewno będzie lepiej. Jestem dumny z was wszystkich, że cały sezon był grany fair. Oby w przyszłym roku było tak samo. A teraz zmykajcie do swoich Pokoi. – zakończył. – A i Gryfoni! Nie bądźcie dziś zbyt głośni. – uśmiechnął się do nich, na co oni zareagowali donośnym śmiechem.
                Hermiona wstała od stołu razem z innymi. W Sali Wejściowej jednak ktoś złapał ją za rękę. Odwróciła się i przed sobą zobaczyła Matta z ogromnym bukietem czerwonych róż. Przyjaciele zatrzymali się obok niej. Podobnie jak większość uczniów całego Hogwartu.
- Jej Matt.. – zdziwiła się na jego widok.
- Dziś nasza miesięcznica kochanie. – powiedział szeptem, a następnie przyłożył różdżkę do swojego gardła. – Chcę się pochwalić tym przed całym światem. – jego głos był głośny, jak ten Lee Jordana na meczu. – Kocham moją dziewczynę! Kocham Hermionę Granger! – wręczył jej bukiet i pocałował na środku Sali Wejściowej. Ponownie rozległy się oklaski i gwizdy.

                Fred przypatrywał się tej scenie ze smutnymi oczami. Nie mógł wytrzymać tego widoku. Po chwili odszedł. Zaraz za nim udał się Ron. Nikt nie zauważył, że od tego miejsca również bardzo szybko oddaliła się Jasmine. A Matt i Hermiona stali tam długo nie patrząc na nikogo innego.


Możecie krzyczeć, tupać, bić, że to wszystko trwało tak długo. Jednak Wasza mey bi jest już pewną studentką drugiego roku psychologii. Sesja zdana, bez żadnej poprawki. Teraz rozdziały będą już częściej. Obiecuję. Pozdrawiam!

maja.

14 komentarzy:

  1. Po pierwsze: Rozdział jak zwykle świetny :)
    Po drugie: Nie lubię Matt'a -,-
    Po trzecie: jedyna korzyść z Matt'a to taka, że Ron'a nie lubię jeszcze bardziej xD
    Po czwarte: Zalety Matt'a z punktu trzeciego i tak się nie liczą, bo bardziej lubię Fred'a a chłopak jest teraz na prawdę biedny :c
    Po piąte: Super, ze rozdziały będą szybciej :) i chyba musze kończyć ten komentarz bo się trochę rozpisałam xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... Świetny spontan po meczu :) Miona rzuca się na Freda <33 Grrr, głupia końcówka, Debil, najpierw nawet się do niej nie odezwał, a potem ta akcja w Wielkiej Sali... Biedny Fredzio
    Gratulejszyn zdania sesji :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Misiek a co do sesji to już gratulowałam. Ej eje ej czekam az sytuacja z Jasmine sie rozwinie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze. Gratuluje ♥. Po drugie Matt to idiota -,-. A po trzecie no z niecierpliwieniem czekam i pozdrawiam Niki

    OdpowiedzUsuń
  5. boże, przepraszam, że ci tak trułam na asku. teraz mam wyrzuty sumienia :( cieszę się, że sesja zdana i warto było czekać te 3 tygonie kurcze, bo zaskoczyłaś mnie bardzo bardzo bardzo na plus :))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję sesji! Fajny rozdział tylko Matt wszystko jak zwykle psuje. Jezu on jest masakryczny! Ale rozdział świetny.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Julcia

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeeej!!!! Jak się cieszę, że dodałaś wreszcie rozdział, codziennie tu wpadałam i sprawdzałam czy nowy rozdział jest :D Rozdział świetny jak zwykle, ale Fred mógłby się trochę ośmielic i zawalczyc o Mionkę, w końcu to facet musi udowodnic, że zależy mu na kobiecie. Coś czuję, że Jasmine i Matt się poprztykali, a Matt obdarował Mionkę szczerym uczuciem ;( Mam nadzieję, że szybko się wyda ich spisek. Nooo...A Harry ma teraz troszeczkę czasu aby naprawic relacje z Gin. Kurczę ale się rozpisałam, a to dlatego, że tak świetnie piszesz.
    Pozdrawiam i życzę dużo WENY!

    P.S.Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję zdania sesji :D Rozdział świetny, jak zawsze! :D Czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluje zdania sesji <3 Rozdział świetny, ale biedny Fred ;c

    ~~Domaaa

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale świetny rozdział! Serio! Tylko biedny Freddie się tak męczy :'C ale chyba jakoś się to ułoży...? Pozdrowionka :************ /JJJ3

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudny rozdział. Warto było czekać. <3 Gratuluję zdania sesji!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger! Naprawdę na to zasługujesz <3 www.dramione-pozory-myla.blogspot.com/2013/06/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  13. chcę następny!!! rozdział świetny :) Matt jest okropny -,- nie karz czekać za długo... ~Alexa Luna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  14. uhhh... super rozdział! naprawdę, nie mogłam się oderwać. I być może inni komentatorzy się ze mną nie zgadzają, ale ja nie mam nic przeciwko Mattowi ^^ On podgrzewa atmosferę <3
    P.S. Sorry, że tak długo nie komentowałam, ale też miałam naukę ;) i gratuluje zdania sesji bez poprawek ;D
    ~ Mrs. Black

    OdpowiedzUsuń