przykra sprawa moje drogie..
nie sądziłam, że do tego dojdzie, ale niestety.
z dniem dzisiejszym ogłaszam, iż zawieszam bloga.
nie gniewajcie się.
obiecuję, że wrócę, tylko dajcie mi trochę czasu.
za dużo rzeczy wydarzyło się w ostatnim czasie i po prostu nie daję rady.
przepraszam.
pozdrawiam Was gorąco!
Maja.
piątek, 29 marca 2013
środa, 13 marca 2013
Rozdział 29.
Kolejny miesiąc minął Hermionie
w bardzo szybkim tempie. Wszystko to za sprawą wiadomości o weselu Percy’ego
Weasley’a, na które została zaproszona przez Rona. Oczywiście z radością się
zgodziła i już szykowała kreację razem z Ginny.
Ten czas, choć zleciał jej w
mgnieniu oka, nie był dobry. Ze swoim byłym chłopakiem nie miała żadnego
kontaktu, jak zresztą nikt inny. Fred był w swoim świecie, do którego nikogo
nie dopuszczał. Chodził na zajęcia, lecz w ogóle się na nich nie udzielał, nie
przeszkadzał, nie robił głupich dowcipów. Nawet jego brat bliźniak nie potrafił
do niego dotrzeć. George chciał porozmawiać z bratem o sytuacji, jaka miała
miejsce między nim a Jasmine, lecz Rudzielec unikał go jak ognia. Jego i
wszystkich przyjaciół.
Nie można powiedzieć, że
Hermiona nie próbowała rozmawiać z Fredem, jednak ten nawet na nią nie patrzył.
Przechodził obok ze spuszczoną głową, nie mówiąc nawet krótkiego „cześć”. Takie
sytuacje bolały dziewczynę, ale sama mogła być sobie winna. Wybrała przyjaciół
zamiast chłopaka, więc takie zachowanie bliźniaka w ogóle nie powinno ją
dziwić. Starała się jednak jakoś zwrócić na siebie jego uwagę, „czatowała” na
niego po treningach, ale gdy odkryła, że chłopak zaczął pić i spędzać wieczory w
Pokoju Życzeń z coraz to nowszymi dziewczynami, odpuściła. Całe dnie spędzała z
przyjaciółmi, z czego byli oni bardzo zadowoleni. Przestali się jej czepiać, a
Ronald był wniebowzięty.
Percy zaskoczył wszystkich
wiadomością o weselu, ale okazało się, że jego dziewczyna Annie jest w ciąży.
Pani Weasley była przeszczęśliwa, że w końcu doczeka się wnuka lub wnuczki.
Ślub miał się odbyć za tydzień w Norze. Całe rodzeństwo pana młodego było
oczywiście zaproszone z osobami towarzyszącymi. Tak więc na to wydarzenie
szykował się Ron z Hermioną, George z Jasmine, Ginny z Harrym i Fred. Nikt nie
miał pojęcia z kim się pojawi. Najmłodsza z rodzeństwa była jednak tak ciekawa,
że postanowiła się tego dowiedzieć. Najlepiej od samego źródła.
W poniedziałkowy poranek Gin
zaczynała zajęcia później, podobnie jak Gryfoni z siódmego roku. Ruda
przyczaiła się na bliźniaka pod portretem Grubej Damy i gdy chłopak wychodził,
to niby przypadkiem wpadła na niego.
- O cześć
Fred! – krzyknęła.
- Cześć. –
odpowiedział nawet na nią nie patrząc i odchodząc, lecz siostra w ciągu sekundy
go dogoniła.
- Co tam? –
spytała radośnie.
- Wszystko w
porządku. – powiedział na odczepnego.
- Musimy
wymyślić jakiś prezent dla Percy’ego i Annie. – kontynuowała, by jakoś go
zatrzymać rozmową.
- Ok.
- Jak
myślisz co będzie najlepsze? Zastawa do ich nowego domu czy może stół z
krzesłami?
- Bez
różnicy. – powiedział przyspieszając tempa, co od razu zrobiła też Ginny.
- I
myśleliśmy też z Ronem o zrobieniu dużego albumu rodzinnego dla niego. Jak
sądzisz to dobry pomysł?
- Nie wiem.
- A może
lepsze było.. – chciała mówić dalej, jednak brat jej przerwał.
- Do jasnej
cholery, odczep się ode mnie! – zatrzymał się i spojrzał na nią z nienawiścią.
- Ale Fred..
– dziewczyna była zszokowana.
- Rozwaliłaś
mój związek z Hermioną, rozumiesz?! To wszystko twoja wina na równi z Potterem
i naszym ukochanym braciszkiem. To wszystko przez was! Więc z łaski swojej
spadaj stąd i się do mnie nie odzywaj. – wykrzyczał jej prosto w twarz i
odszedł.
Ginny stała w miejscu jak
zamurowana. Nigdy żaden z braci nie odezwał się do niej w taki sposób. Oczy
zapełniły jej się łzami i spłynęły po policzkach. W takim stanie zastał ją
drugi bliźniak, który wyszedł zza rogu. Gdy zobaczył twarz swojej młodszej
siostry szybko podbiegł i przytulił ją do siebie.
- Już
wszystko dobrze Gin. – powiedział jej szeptem do ucha. – Ktokolwiek ci to
zrobił, zabiję. – zapewnił. – Co się stało?
- Nic. –
odpowiedziała odsuwając się od niego. Szybko przetarła twarz rękawem szaty. –
Rozmawiałam tylko z Fredem.
- Z Fredem? –
George zdziwił się. – Po co? Przecież wiesz, że on nie chce nas znać.
- Ale minął
już miesiąc! – zdenerwowała się Ruda. – Przecież jesteśmy rodziną!
- Daj mu
spokój dla swojego dobra. Ja postaram się z nim porozmawiać, jak w weekend
pojedziemy do domu. Swoją drogą to zaskakujące, że Dumbledore pozwolił nam
jechać do Nory, no nie? – chciał ją zająć innym tematem.
- Nie miał
innego wyjścia. – dziewczyna zaśmiała się. – Mama gotowa była przylecieć tutaj
i błagać go na kolanach. Chodź ze mną na śniadanie, bo Harry i reszta mają
lekcje. – powiedziała i ruszyli w stronę schodów zaśmiewając się z niektórych pomysłów
Pani Weasley.
W innej części zamku Hermiona
szybko wyszła z klasy transmutacji. Spieszyła się bardzo, bo zapomniała dopisać
czegoś bardzo dla niej ważnego do eseju z eliksirów. Biegiem ruszyła w stronę
biblioteki. Niestety kolejny raz miała pecha, bo w drzwiach pomieszczenia z
kimś boleśnie się zderzyła i z hukiem upadła na podłogę.
- Ała! –
krzyknęła, leżąc na podłodze. Wokół leżało pełno przedmiotów z jej torby.
- Jej
Hermiono strasznie cię przepraszam! – powiedział do niej jakiś męski głos,
którego nie rozpoznawała. Podniosła głowę i przed sobą zobaczyła starszego od siebie
blondyna z naszywką Hufflepuffu. Chłopak z uśmiechem, ale i lekkim przerażeniem
podawał jej rękę. Z wahaniem chwyciła ją i wstała.
- My się
znamy? – spytała zdziwiona.
- A tak
przepraszam. Ty mnie nie znasz, ale ja znam ciebie. Jestem Matt. – powiedział do
niej.
- Ale skąd
mnie znasz? – dziewczyna chciała się tego dowiedzieć.
- Jestem
przyjacielem Jasmine, z którą chodzi George. I dużo o tobie słyszałem, choć
nigdy nie rozmawialiśmy. – odpowiedział na jej pytanie. – Wszystko w porządku?
Nic cię nie boli? Nie musimy iść do Skrzydła?
- Mój limit
pobytów u Pani Pomfrey został już na ten rok wyczerpany. – powiedziała, a
chłopak zaśmiał się. – Nic mi nie jest i nic się stało.
- Ale
naprawdę cię przepraszam.
- Wszystko w
porządku, uwierz. Ale teraz już muszę iść. Cześć! – zawołała do niego,
odchodząc.
- Niedługo
znów się spotkamy Hermiono. – rzucił do niej tajemniczo.
- No na
pewno na którymś ze szkolnych korytarzy. – zaśmiała się kolejny raz.
- I nie
tylko. Do zobaczenia! – powiedział i zaczął się oddalać. Hermiona chwilę
zastanowiła się, co chłopak mógł mieć na myśli, jednak przypomniała sobie o
eseju, wzruszyła tylko ramionami i weszła do biblioteki.
Wieczorem po całym dniu zajęć w
końcu spokojnie usadowiła się w fotelu w Pokoju Wspólnym. Po chwili dołączyła
do niej Ginny, której zły nastrój wyparował całkowicie.
- Jak
myślisz? Do czarnej sukienki jakie dodatki? Czerwone czy białe? – spytała Hermionę.
- Czarnej
sukienki? Co to? Pogrzeb? – pytaniem na pytanie odpowiedziała jej z pełną
powagą Panna Granger. – Nie możesz iść w czarnej! – zarządziła.
- W sumie to
masz rację. Wymyślę coś innego, no ale nie ważne.. Jak Ci minął dzień?
- Dobrze,
ale padam na twarz. – odpowiedziała jej. – A Tobie?
- W
porządku. Od rana mam dobry humor. – skłamała.
- Ja też. Ej
Gin? – Hermiona zagadnęła przyjaciółkę. – Znasz Matta? Puchona z siódmego roku?
- Wiem,
który to, ale nigdy z nim nie rozmawiałam. – odpowiedziała jej, zaskoczona
pytaniem. – A czemu? On się przyjaźni z Jass.
- Wpadłam na
niego dziś. Strasznie miły z niego chłopak.
- Miona?
Podoba ci się? – zaśmiała się Ruda.
- Nie. Po
prostu jest interesujący. – powiedziała i skończyła temat, zauważając Rona –
Hej Ron! – przywitała się z przyjacielem.
- Mam dla
ciebie list, nie wiem od kogo, ale podał mi go Colin. Pogadamy później, bo
muszę znaleźć Harry’ego. Cześć! – jak szybko przyszedł, tak szybko go nie było.
Hermiona siedziała zaskoczona z
kopertą w dłoni. Nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Listu od rodziców?
Powiadomienia od Mcgonagall? Czy może wyjca od Freda? Ostatnia myśl całkowicie
wytrąciła ją z równowagi i zamyśliła się.
- No
otwieraj! – prawie krzykiem „obudziła” ją Ginny.
- Co? Aha no
tak. – powiedziała i z trzęsącymi rękami rozdarła kopertę i rozłożyła kartkę.
- I co? Kto
to? – po chwili odezwała się umierająca z ciekawości Ruda.
- Matt.. –
odpowiedziała Hermiona cicho.
- Co? Daj mi
to! – zdziwiła się Panna Weasley i wzięła od przyjaciółki list.
Droga Hermiono,
Chciałbym Cię bliżej poznać.
Co powiesz na wieczorny spacer jutro?
Czekam na odpowiedź.
Pozdrawiam i miłych snów.
Matt
- Ulala. –
zawołała Gin. – Zamierzasz iść?
- Nie. –
odpowiedziała szybko i zdecydowanie Hermiona.
- Dlaczego? –
Ruda zdziwiła się.
- Bo sprawa
z Peterem zaczęła się tak samo i zobacz jak się skończyła. Nie zaryzykuję drugi
raz. – wyjaśniła. - Daj mi jakąś kartkę. Od razu odpiszę.
Przykro mi, ale nie mam czasu na
jakiekolwiek spotkania.
Nie gniewaj się.
Pozdrawiam też.
Hermiona.
- Nie
sądzisz, że trochę za ostro? – Ginny była zdziwiona zachowaniem przyjaciółki.
- Nie. –
odpowiedziała. – I nie wracajmy więcej do tego tematu. Idę spać, dobranoc. –
rzuciła jeszcze i zostawiła przyjaciółkę samą w Pokoju Wspólnym.
Zapraszam Was wszystkich do ocenialni blogów, którą będę prowadzić wraz z dwiema innymi osobami http://pisanie-to-sztuka.blogspot.com/ ;) Większość z Was pewnie jest zaskoczona, ale chcę się też sprawdzić w czymś innym. Gdyby jakieś pytania to http://ask.fm/meybifre Pozdrawiam!
Maja.
poniedziałek, 4 marca 2013
Rozdział 28.
George Weasley jak każdego ranka
wstał lekko spóźniony. Przeciągnął się lekko i rozejrzał po dormitorium. Ze
zdziwieniem, ale też radością odkrył, że łóżko Freda nie jest puste. Przez
ostatnie parę dni nie miał okazji porozmawiać z bratem, bo bliźniak cały czas
siedział z Hermioną, a on nie chciał im przeszkadzać. Cieszył się ze szczęścia
tej pary. Tyle pokonali trudności, więc w końcu musieli być razem.
Fred musiał wyczuć, że ktoś mu
się przygląda, bo po chwili otworzył oczy. Uśmiechnął się sam do siebie. Jego
życie w końcu zaczęło się układać. Jest z osobą, którą kocha nad życie, a ona
tak samo kocha jego. Nie przejmował się swoim młodszym bratem, siostrą czy
Potterem. Oni też w końcu zrozumieją.
- A ty co
się tak patrzysz? – zapytał z rozbawieniem swojego bliźniaka.
- Bracie 3
dni cię nie widziałem! – odpowiedział mu George. – Stęskniłem się. – dodał z
udawaną powagą.
- Hahaha
jasne! – roześmiał się Fred. – Lepiej mów co u ciebie.
- Wszystko
świetnie! Nie dostałem ani jednego szlabanu. Jesteś dumny co?
- To
dlatego, że mnie nie było. Dzisiaj nadrobimy.
- Przestań,
nie mogę. – zaprzeczył George, a Fred wysoko podniósł brwi do góry. – Jasmine ma
w tym tygodniu urodziny i ma zamiar spędzić je ze mną, więc szlaban nie wchodzi
w grę.
Fred dokładnie przyjrzał się
bratu. Wyglądał dobrze, zaskakująco dobrze na chłopaka, który dowiedział się,
że jego dziewczyna go zdradza. A to krowa! – pomyślał. – Nie przyznała mu się.
Muszę to załatwić.
- A ty co
tak nagle zmarkotniałeś? – spytał George, ale nie czekał na odpowiedź. – Lepiej
się pospiesz, bo Miona pewnie na ciebie już czeka na dole, żebyście razem mogli
iść na śniadanie.
Rudzielec słysząc imię swojej
dziewczyny natychmiast poderwał się z łóżka. Jak burza wpadł do łazienki,
wykonał wszystkie najpotrzebniejsze czynności, ubrał się i zszedł do Pokoju
Wspólnego. Hermiona faktycznie czekała na niego. Zdziwił się jedynie, że jest
sama. Siedziała przy kominku i czytała opasłą księgę. Podszedł do niej po
cichutku i zasłonił jej rękami oczy.
- Zgadnij
kto! – powiedział lekko zmieniając głos.
- Peter? – spytała,
a chłopak skrzywił się.
- Nie.
Zgaduj dalej.
- Ron? –
tego imienia Fred nie mógł znieść i przerwał tę zabawę.
- Cześć
Hermionom to ja twój chłopak Fred Weasley, tak tylko mówię, jakbyś nie
pamiętała, jak się nazywam. – rzucił do niej oschle.
- Głuptasie!
– zaśmiała się głośno. – Przecież żartowałam. Twój głos, ciepło dłoni
rozpoznałabym wszędzie.
- Jesteś
małpką kochanie! – Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. – Moją małpeczką. –
dodał, widząc jej minę i pocałował ją w sam środek ust, a ona oddała pocałunek.
W Pokoju Wspólnym było już
prawie pusto. Większość była na śniadaniu. Wśród nich Harry, Ron i Ginny,
którzy nie chcieli czekać na swoją przyjaciółkę. A raczej nie na Pannę Granger,
a jej chłopaka. Hermiona słysząc taki tekst z ust bardzo bliskich jej osób,
poczuła ukłucie gdzieś w środku, ale nie dała tego po sobie poznać. Wzruszyła
tylko ramionami i życzyła im smacznego. Ronowi obiecała, że porozmawiają na
osobności po obiedzie.
- Gdzie
reszta? – zapytał dziewczynę Fred.
- Byli
strasznie głodni i zeszli wcześniej. – skłamała. – Ginny się spieszyła, bo
miała jeszcze pogadać z Luną na temat jakiejś pracy na Astronomię. Nie wiem o
co dokładnie chodzi.
- W sumie
dobrze, że ich nie ma. – Panna Granger spojrzała na niego ze smutkiem. – Hej głowa
do góry! – powiedział Fred. – Nie potrzebujemy ich!
- To są moi
przyjaciele. – rzuciła zimno.
- A
przyjaciele tak się zachowują? Nie życzą ci szczęścia ani cię nie wspierają? –
wiedział jak uderzyć w jej czuły punkt.
- No nie.. –
odpowiedziała mu cichutko.
- No
właśnie. Chodźmy już, bo nie zdążymy nic zjeść przed zajęciami. – pociągnął ją
za rękę i wyprowadził przez portret Grubej Damy.
Szli za rękę korytarzem. Co
chwilę rzucali komuś krótkie cześć i uśmiechali się. Hermiona robiła to trochę
na przymus. Jej największym marzeniem było być dziewczyną Freda. Ale jak
mogłaby być szczęśliwa, gdy nie popierają tego jedni z najbliższych jej osób?
Fred natomiast aż kipiał
entuzjazmem i radością. Wiedział, że teraz już nikt nie może im stanąć na
drodze. Pokonali Petera. Prawie pokonali Rona. Ronem, Ginny i Harrym nie miał
zamiaru się przejmować. Wybije ich swojej dziewczynie z głowy, bo oni nie
zasługują, by przyjaźnić się z kimś takim, jak Hermiona. Teraz uśmiechał się do
każdego, kto ich mijał. Był dumny, że ma kogoś takiego przy sobie. I chciał, by
inni mu zazdrościli.
Nagle z zza zakrętu wyszła
Jasmine, dziewczyna George’a. Widać było, że jest w znakomitym humorze. Jak
zwykle otaczały ją przyjaciółki. Jedna była blondynką, a druga włosy miała
zafarbowane na bordo. Gdy tylko Jasmine nie była z bliźniakiem, ta trójca nie
odstępowała się na krok.
- Hermiono,
dogonię cię. Muszę z kimś porozmawiać. – Fred rzucił swojej dziewczynie i
oddalił się w stronę trzech przyjaciółek.
Hermiona podążyła za nim
wzrokiem. Nie wiedziała o co chodzi, ale miała teraz ważniejsze sprawy na
głowie. Musiała wymyślić, co po obiedzie powie Ronaldowi. Szybko odeszła w
stronę Wielkiej Sali.
Jasmine na widok nadchodzącego
Freda diametralnie zmieniła swój wyraz twarzy. Zbladła a w jej oczach widać
było lekkie przerażenie. Szybko pożegnała się z dziewczynami. Nie chciała, by
były świadkiem tej rozmowy. Fredowi było to zdecydowanie na rękę. Stanął naprzeciwko
niej.
- Mogę
wiedzieć, dlaczego jeszcze mu nie powiedziałaś? – spytał ostro.
- Ja-aa..
- Przestań
się jąkać i mów prosto z mostu! – krzyknął na nią.
- Powiem mu
dziś, obiecuję. – zapewniła go.
- Na pewno? –
spojrzał w jej stronę z groźnym wyrazem twarzy.
- Ta-ak. –
zająknęła się jeszcze. – A teraz idę na zajęcia. – powiedziała szybko i
odeszła.
Hermiona była już w Wielkiej
Sali. Nie było w niej Pottera i Weasleyów. Do rozpoczęcia Historii Magii miała
tylko pięć minut. Szybko zrobiła sobie tosta, chwyciła go w rękę i pobiegła na
drugie piętro pod salę Binnsa, nie czekając na Freda.
Lekcje minęły jej bardzo szybko.
U Binnsa nie robiła notatek. Potrzebowała czasu by pomyśleć. A półtoragodzinny
wykład był idealnym na to miejscem. Na zielarstwie nie zgłosiła się ani razu,
choć profesor Sprout zadawała im mnóstwo pytań. Obiecała sobie, że nadrobi to w
następnym tygodniu. Na eliksirach było najgorzej. Przez całe przedpołudnie
Ronald męczył ją ciągłymi spojrzeniami, ale w lochach po prostu przesadził.
Wpatrywał się w nią non stop. A Snape oczywiście zauważył to. Specjalnie
połączył ich w parę do robienia eliksiru miłości. Weasley okropnie ją
rozpraszał, więc Amortencję zrobili najgorszą. Zostali za to zbesztani przez
Severusa a do tego jeszcze zarobili wieczorny szlaban. Hermiona była wściekła
na Rona, ale nie dała mu tego odczuć. Wiedziała, jak mocno zrani go to, co
powie mu po obiedzie.
W końcu nadeszła pora posiłku.
Hermiona usiadła obok swojego chłopaka. Przyjaciele siedzieli niedaleko, jednak
z odpowiednim dystansem. Nie była w stanie nic zjeść. Podobny stres przeżywała
przy SUMach. Była w szoku, że w tak dziwny sposób reaguje teraz na to wszystko.
Fred wiedział, że ta ważna rozmowa ma się odbyć już za chwilę, więc życzył jej
powodzenia i pobiegł na Obronę przed czarną magią. Dziewczyna skończyła jeść i
poprosiła Rona, by wyszedł z nią na błonia.
Wokół było jeszcze pełno białego
puchu. Mróz był dość ostry, jednak dziewczyna była tak zdenerwowana, że nie
czuła tego.
- Moglibyśmy
zrobić kółko wokół jeziora? – spytała przyjaciela.
- Pewnie. –
odpowiedział jej.
Szli chwilę w milczeniu.
Hermiona wiedziała, że to ona powinna zacząć tę rozmowę. Ronald patrzył na nią
z wyczekiwaniem.
-
Przepraszam. – zaczęła cicho. – To co zdarzyło się na Balu, nie powinno się
stać. Nie byłam świadoma tego, co robię. I ty też nie jesteś bez winy, bo
wykorzystałeś to. Jestem z Fredem, kocham go i proszę, żebyś to uszano.. – nie pozwolił
jej skończyć.
- Nie wiesz,
co robisz Miona. – nie mówił do niej ze złością, mówił cicho, stanowczo. –
Nadkładasz zauroczenie chłopakiem nad pięcioletnią przyjaźń?
- To nie
jest zauroczenie Ron. – próbowała się bronić. – A poza tym to, że z nim jestem,
nie zmienia naszej relacji.
- Zmienia. –
odpowiedział jej. – Hermiono znamy się już kupę czasu. Jesteś dla mnie naprawdę
ważna, żeby nie powiedzieć najważniejsza. A on. Fred.. Mój brat. To egoista.
Zostawi cię tak, jak wcześniej zostawił masę innych dziewczyn.
- Nie mów
tak! – Hermiona zdenerwowała się.
- A znasz go
dobrze? Nie pamiętasz, jak robił ci wodę z mózgu? Jak mówił, że jesteś jak jego
młodsza siostra? Jak nazwał cię szlamą? Jak cię krzywdził?
- Ale Ron..
- Może on
teraz mówi, że cię kocha? Ale 3 miesiące temu kochał Angie. A wiesz, jaka jest prawda?
On kocha tylko siebie.
- Ronald
prze.. – nie dał jej skończyć.
- Przykro mi
Hermiono. Wiem, że nie chcesz, nie możesz ze mną być. Rozumiem to. Ale jeśli
będziesz z Fredem nasza przyjaźń się skończy. Zastanów się czy wolisz jakiegoś
tam chłopaka, których jest na świecie miliony i możesz mieć każdego, to wcale
nie musi być mój brat czy przyjaciela, którego jesteś pewna, któremu ufasz,
który nigdy cię nie zawiódł. – skończył i oddalił się w stronę zamku.
Hermiona stanęła w miejscu. Jej
łzy zaczęły kapać na śnieg. Nie tak ta rozmowa miała wyglądać. Ale Ron w większości
spraw miał rację. Teraz jeszcze bardziej nie wiedziała, co ma dalej ze sobą
zrobić. Postanowiła pochodzić jeszcze po błoniach i dopiero później wrócić do
zamku. Na szlaban u Snape’a.
Fred po zajęciach nigdzie nie
mógł znaleźć swojej dziewczyny. Nie chciał jej przeszkadzać w rozmyślaniach o
Ronie. Wiedział, że jego brat nie ma u niej szans. Potrzeba było tylko trochę
czasu, by Hermiona wbiła sobie do głowy, że bliźniak jest ważniejszy niż jej
przyjaciele. A że to w końcu zrobi, był pewny na sto procent.
Rudzielec chciał w końcu trochę
czasu spędzić ze swoim bliźniakiem. Nie znalazł go w Pokoju Wspólnym, więc
stwierdził, że na pewno jest w dormitorium. Znalazł go tam, ale ku jego
zdziwieniu leżącego w łóżku. Taki widok zdarzał się bardzo rzadko w biały
dzień. Coś musiało być nie tak.
- Georgie?
Wszystko w porządku? – zapytał brata.
- Wyjdź
stąd! – krzyknął drugi bliżniak.
- Co? – Fred
był w szoku.
- To co słyszałeś!
- Co się
stało? – chłopak nie dawał za wygraną.
- Nienawidzę
cię, rozumiesz?! – George wyskoczył z łóżka i z pięściami rzucił się na brata.
- Hej
wyluzuj! Powiedz, co się stało!
- Chciałeś
mnie skłócić z Jasmine! To, że tobie się nie układa nie znaczy, że masz
pieprzyć mój związek! Wiem wszystko od Ginny, że tak naprawdę z Hermioną wcale
dobrze nie jest! Zazdrościsz innym, więc wszystko psujesz! Jesteś egoistą Fred!
- Co?! –
Fred był w szoku. – Jak to pieprzę twój związek? Przecież Jasmine cię zdradza!
- Zmusiłeś
ją, by tak mi powiedziała! Rozmawiałem i z nią i z Mattem. Nic takiego nie
miało miejsca. Wymyśliłeś to sobie. Jesteś tak samo podły, jak Franklin! Jak
mogłeś ją zaszantażować?! Wyjdź stąd, bo nie ręczę za siebie!
Fred posłusznie wyszedł. Nic z
tego nie rozumiał. Jasmine musiała mu powiedzieć masę bzdur, co potwierdził
Matt. A do tego pewnie dołożyła się jeszcze jego kochana siostrzyczka, Ginny.
Po Pokoju Wspólnego weszła
Hermiona. Miała smutne oczy. Podeszła do swojego chłopaka, który uśmiechnął się
na jej widok. Jedyna pozytywna postać w jego życiu. Zdziwił się jednak, widząc
wyraz jej twarzy.
-
Przepraszam Fred. – powiedziała.
- Za co? –
był zaskoczony.
- To koniec.
– zawiesiła głos na chwilę. Gdy muszę wybierać między przyjaciółmi, a miłością,
zawsze wybiorę przyjaźń. Przepraszam. Taka już jestem. – skończyła i spojrzała
w jego oczy. Były puste.
- Wybrałaś
Rona? – spytał zrezygnowanie. To było za wiele, jak na jeden dzień.
- Muszę już
iść. Mam szlaban. Z twoim bratem. Wybacz. – powiedziała jeszcze i odeszła.
- Ale
Hermiono! – krzyknął za nią, jednak ona nawet się nie odwróciła.
Moja wena się skończyła. Nie pytać, kiedy nowość. Jak będzie, to będzie. Pozdrawiam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)