Wiadomości, dla Was


niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 34.


                Do Hogwartu dotarli późnym wieczorem za pomocą świstoklika. Na ich twarzach widać było olbrzymie zmęczenie. W końcu mieli za sobą prawie dwie nieprzespane nocki. Gdy tylko weszli do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, Hermiona ziewnęła przeraźliwie.
- Dzisiaj już nie dam rady nic zrobić. – powiedziała do przyjaciół. – Lecę spać.
                Georga już nie było. Witał się po raz kolejny dzisiejszego dnia z Jasmine, która siedziała przy kominku. Na słowa Panny Granger Ron z Fredem popatrzyli po sobie.
- Ja też już idę. – odpowiedział dziewczynie Harry. – Śpij dobrze, kochanie. – cmoknął Rudą w policzek. – Dobranoc wam! – rzucił do reszty i udał się w stronę swojego dormitorium.
- To Hermiono jutro jak zwykle czekam na ciebie przed śniadaniem. – odezwała się do przyjaciółki Ruda. – Kolorowych snów! – też odeszła.
                Na środku pomieszczenia stali we trójkę. Bracia Wesley mierzyli Hermionę spojrzeniami, a ona zdawała się tego nie zauważać. W końcu Fred szturchnął niezauważalnie Rona w bok, na co ten natychmiast się rozbudził.
- Tak, ja też idę. – powiedział. – Dobranoc!
- Dobranoc Ron. – odpowiedziała mu dziewczyna.
                Teraz zostali już sami. Hermiona wiedziała, że powinna odejść, ale jakby przeczuwała, że bliźniak ma jej coś do powiedzenia. Milczeli jeszcze przez pół minuty, aż w końcu odezwała się dziewczyna.
- No to dobra..
- Słuchaj Miona. – przerwał jej. – Co robisz jutro? – spytał.
- A dlaczego pytasz? – była zaskoczona.
- No hm.. Skoro się pogodziliśmy i jesteśmy przyjaciółmi to może umówilibyśmy się w Pokoju Życzeń wieczorem? Wiesz.. Żeby trochę odnowić kontakt, bo zależy mi na tobie. Oczywiście jak na przyjaciółce! Skusisz się?
- No nie wiem Fred.. – zastanowiła się.
- Obiecuję górę śmietankowych lodów. Tych, które uwielbiasz. – Hermiona uśmiechnęła się. Zapamiętał, co dziewczyna lubi najbardziej.
- W sumie to bardzo chę.. A nie! – coś jej się nagle przypomniało. – Mam już plany na jutrzejszy wieczór. Przepraszam. – Fred udał zaskoczenie, ale tak naprawdę spodziewał się tego.
- Jesteś jutro zajęta? – specjalnie przeciągnął ostatnią sylabę.
- Tak. A co w tym dziwnego? – ton Freda lekko ją zdenerwował.
- Nie. Nic.. A co masz w planach? – zapytał jeszcze. Był ciekawy, czy była dziewczyna powie mu prawdę.
- Ta wiadomość nie jest ci do niczego potrzebna Freddie. – przesłała mu wymuszony uśmiech. – Dobranoc! – rzuciła jeszcze i poszła do swojego dormitorium.
                Fred również udał się do swojej sypialni. Położył się w ubraniu na łóżku. Nie miał zbyt szczęśliwej miny. Pięknie. – pomyślał. – Woli spotkać się z tym kretynem niż ze mną. Panna Granger chyba szuka wrażeń. – powiedział do siebie w głowie tonem Draco Malfoya. – Zamknij się Fred! – teraz powiedział już na głos. – Przecież jest wolną dziewczyną i może robić, co chce. Nic ci do tego.
                Wstał i poszedł umyć zęby do łazienki. Postanowił, że wykąpie się rano przed lekcjami. Zdjął ubranie, założył piżamę i znów się położył. Po pięciu minutach już spał.
                Hermiona, mimo zmęczenia, nie mogła zasnąć. Była podekscytowana jutrzejszym spotkaniem z Mattem. Była zaskoczona, że czeka na tę chwilę z niecierpliwością. Nie wiedziała dlaczego, ale chłopak strasznie jej się podobał. A po akacjach z Peterem i Weasleyami potrzebowała jakiejś odskoczni. Wiedziała, że Puchon nadaje się do tego idealnie. Spokojny, poukładany uczeń siódmej klasy. W tej chwili bardzo chciała, by coś między nimi było.
                Rozmarzona zamknęła oczy. Nagle jednak przypomniała jej się rozmowa z Fredem. Nie wiedziała, co ma o tym sądzić. Czego chłopak może znów od niej chcieć. Ale obiecała sobie, że do obu braci zachowa lekki dystans. By nie myśleli, że coś jeszcze może między nimi być. Z takim nastawieniem zasnęła.  
                Następnego ranka Ginny obudziła się wyjątkowo wcześnie. Chciała jeszcze zasnąć, ale przeleżała pół godziny i postanowiła wstać. Poszła do łazienki, wykonała potrzebne czynności, ubrała się i wyszła z pokoju. W Pokoju Wspólnym panowała cisza. Wszyscy jeszcze spali. Nagle wpadła na genialny pomysł.
                Podeszła do schodów prowadzących do dormitorium chłopców z szóstej klasy. Wypowiedziała zaklęcie, które pozwoliło jej wejść na górę. Bezszelestnie przemknęła przez korytarzyk i stanęła przed drzwiami. Uchyliła je. Usłyszała pochrapywania Rona i sapanie Neville’a. Podeszła do łóżka Harry’ego. Spojrzała z miłością na swojego chłopaka. Był taki spokojny, gdy spał. Na jego twarzy w tym momencie nie było widać ani jednego zmartwienia. Dotknęła jego ręki i pochyliła się, by go pocałować. Nagle chłopak skrzywił się.
- Nie! – powiedział cicho. Przez sen. – Nie Cho. Nie Cho, nie! Zostań! Nie odchodź. Ja.. Ja cię kocham! Zostań! – przewrócił się na brzuch bez obudzenia. I znów spał spokojnie.
                Ginny stanęła, jakby ją zamurowało. W jej oczach pojawiły się łzy, które po chwili popłynęły po policzkach. Co miała myśleć? Jak zareagować? Tak samo, jak cicho weszła, tak cicho wyszła z dormitorium chłopaków. Płacząc, zeszła po schodach. Jej serce waliło jak oszalałe, a w głowie kłębiło się tysiące myśli. Wyszła z Pokoju Wspólnego.
                Hermiona wstała jakąś godzinę później z uśmiechem na twarzy. Już dziś spotkam się z Mattem! – pomyślała. Weszła do łazienki i staranniej niż zwykle ubrała się i uczesała. Ze zdziwieniem zauważyła, na przy schodach nie czeka na nią Gin, choć wczoraj to obiecała. Pewnie poszła z Harrym. – powiedziała sama do siebie, uśmiechnęła się i zeszła do Wielkiej Sali.
                Tam, przy stole Gryfonów, siedział tylko Wybraniec.
- Hej! – zawołała do niego. – A gdzie reszta?
- Cześć. – odpowiedział jej radośnie. – A nie wiem.
- A coś ty taki szczęśliwy? – zapytała. – Stało się coś?
- Dziś moją miesięcznica z Ginny. Mam dla niej prezent!
- Uhuhuhu romantyku! Zazdroszczę jej. – zaśmiała się. – A nie wiesz, gdzie ona jest? Miała na mnie czekać w Wieży i jej nie było.
- Pewnie zaspała. Z niej jej taki śpioch. – nie powiedział tego z ironią. – W sumie już się najadłem, to pójdę sprawdzić. Widzimy się na eliksirach!
- Tak, do zobaczenia! – odpowiedziała mu.
                Nałożyła sobie na talerz dwa naleśniki z czekoladą. Do szklanki nalała soku pomarańczowego i zaczęła jeść. Nagle ktoś szturchnął ją w ramię.
- Cześć śliczna. – na jego widok dziewczyna rozpromieniła się.
- Hej Matt!
- Mam rozumieć, że nasze spotkanie wieczorem jest aktualne? – zapytał.
- Oczywiście!
- W takim razie czekam o 18 przy Drzwiach Wejściowych. Do zobaczenia! – cmoknął ją szybko w policzek i odszedł.
                Hermionie aż zrobiło się gorąco. Czuła, że się czerwieni. Poczuła też motyle w brzuchu i rozpierające ją szczęście.
                W takim stanie minutę później zastali ją bliźniaki i Ron. Usiedli koło niej i przywitali się. Jednak ona im nie odpowiedziała.
- Halo halo ziemia do Hermiony! – zaśmiał się George i pomachał jej dłonią przed twarzą. – Budzimy się. – krzyknął jej do ucha.
- Co? Jej! Eliksiry! – nawet na nich nie spojrzała, tylko poderwała się z miejsca i pobiegła w stronę lochów.
- Taa.. Eliksiry. – mruknął pod nosem Fred.
- Gadałeś z nią? – zapytał brata Ron.
- Taa.. Ma randkę dziś. Twoja kolej, by coś zrobić.
- Ale co?
- Nie wiem. Wymy..
- Ale o czym wy mówicie? – przerwał im George.
- Nie ważne! – powiedzieli jednocześnie.
- No brata nie wtajemniczycie?! – bliźniak lekko się wkurzył.
- Nie! – znów odpowiedzieli razem, na co George tylko wzruszył ramionami.
                Hermionie dzień zleciał szybko. Na lekcjach siedziała nieobecna, zamyślona. Nawet nie zauważyła przez cały dzień nieobecności Rudej. Ron przyglądał jej się ukradkiem przez wszystkie zajęcia z lekką złością. Nie wiedział, co ma robić.
                O godzinie siedemnastej pięćdziesiąt Hermiona w granatowych rurkach i miętowej koszulowej bluzce z białym kołnierzykiem zeszła z dormitorium do Pokoju Wspólnego. Włosy splotła w grubego warkocza, który nadawał jej lekko romantyczny look. Na rękach brzęczały bransoletki, a twarz przyozdobiona była pięknym śnieżnobiałym uśmiechem.
                Taką piękną i uśmiechniętą dziewczynę zaczepił na środku pomieszczenia Ron. Był czerwony ze złości. Złapał ją za rękę i potrząsnął.
- Gdzie Ty idziesz taka wystrojona? – powiedział ostro.
- Umówiłam się. – odpowiedziała spokojnie.
- Z kim?
- A co cię to obchodzi? – zdenerwowała się.
- Odpowiedz!
- Idę Ron! Puść moją rękę. – chciała się wyrwać.
- Wybieraj! – krzyknął jej niespodziewanie w twarz.
- Słucham? – szczerze się zdziwiła.
- Wybieraj! Albo ja, albo on!
- On. – powiedziała pewnie.
- Co?
- To co usłyszałeś! – zaczęła krzyczeć. – Przez ciebie nie mogłam być z osobą, którą kochałam nad życie! Przez ciebie, bo byłeś chorobliwie zazdrosny. Przez ciebie nie mogłam być szczęśliwa! – omiotła wzrokiem pomieszczenie. Wszyscy przyglądali im się w ciszy. Dostrzegła Freda, jednak kontynuowała dalej. – Pozwoliłam już raz zniszczyć ci moje życie! Więcej tego nie zrobię, więc pieprz się Ronald! – wyrwała mu rękę i wyszła na korytarz, z hukiem zamykając Portret Grubej Damy.
                Najmłodszy z braci Weasley stał jak wryty. Jego twarz była blada jak ściana. Powoli dochodziło do niego, że stracił najlepszą przyjaciółkę, jedną z najbliższych mu osób.
                Wokół panowała cisza. Do Rona podszedł Fred i złapał go za ramię.
- Zjeba*eś. Gratulacje.  



Mam nadzieję, że Wasza majówka się udała :) Zapraszam do komentowania. Pozdrawiam! :)

maja.