George Weasley jak każdego ranka
wstał lekko spóźniony. Przeciągnął się lekko i rozejrzał po dormitorium. Ze
zdziwieniem, ale też radością odkrył, że łóżko Freda nie jest puste. Przez
ostatnie parę dni nie miał okazji porozmawiać z bratem, bo bliźniak cały czas
siedział z Hermioną, a on nie chciał im przeszkadzać. Cieszył się ze szczęścia
tej pary. Tyle pokonali trudności, więc w końcu musieli być razem.
Fred musiał wyczuć, że ktoś mu
się przygląda, bo po chwili otworzył oczy. Uśmiechnął się sam do siebie. Jego
życie w końcu zaczęło się układać. Jest z osobą, którą kocha nad życie, a ona
tak samo kocha jego. Nie przejmował się swoim młodszym bratem, siostrą czy
Potterem. Oni też w końcu zrozumieją.
- A ty co
się tak patrzysz? – zapytał z rozbawieniem swojego bliźniaka.
- Bracie 3
dni cię nie widziałem! – odpowiedział mu George. – Stęskniłem się. – dodał z
udawaną powagą.
- Hahaha
jasne! – roześmiał się Fred. – Lepiej mów co u ciebie.
- Wszystko
świetnie! Nie dostałem ani jednego szlabanu. Jesteś dumny co?
- To
dlatego, że mnie nie było. Dzisiaj nadrobimy.
- Przestań,
nie mogę. – zaprzeczył George, a Fred wysoko podniósł brwi do góry. – Jasmine ma
w tym tygodniu urodziny i ma zamiar spędzić je ze mną, więc szlaban nie wchodzi
w grę.
Fred dokładnie przyjrzał się
bratu. Wyglądał dobrze, zaskakująco dobrze na chłopaka, który dowiedział się,
że jego dziewczyna go zdradza. A to krowa! – pomyślał. – Nie przyznała mu się.
Muszę to załatwić.
- A ty co
tak nagle zmarkotniałeś? – spytał George, ale nie czekał na odpowiedź. – Lepiej
się pospiesz, bo Miona pewnie na ciebie już czeka na dole, żebyście razem mogli
iść na śniadanie.
Rudzielec słysząc imię swojej
dziewczyny natychmiast poderwał się z łóżka. Jak burza wpadł do łazienki,
wykonał wszystkie najpotrzebniejsze czynności, ubrał się i zszedł do Pokoju
Wspólnego. Hermiona faktycznie czekała na niego. Zdziwił się jedynie, że jest
sama. Siedziała przy kominku i czytała opasłą księgę. Podszedł do niej po
cichutku i zasłonił jej rękami oczy.
- Zgadnij
kto! – powiedział lekko zmieniając głos.
- Peter? – spytała,
a chłopak skrzywił się.
- Nie.
Zgaduj dalej.
- Ron? –
tego imienia Fred nie mógł znieść i przerwał tę zabawę.
- Cześć
Hermionom to ja twój chłopak Fred Weasley, tak tylko mówię, jakbyś nie
pamiętała, jak się nazywam. – rzucił do niej oschle.
- Głuptasie!
– zaśmiała się głośno. – Przecież żartowałam. Twój głos, ciepło dłoni
rozpoznałabym wszędzie.
- Jesteś
małpką kochanie! – Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. – Moją małpeczką. –
dodał, widząc jej minę i pocałował ją w sam środek ust, a ona oddała pocałunek.
W Pokoju Wspólnym było już
prawie pusto. Większość była na śniadaniu. Wśród nich Harry, Ron i Ginny,
którzy nie chcieli czekać na swoją przyjaciółkę. A raczej nie na Pannę Granger,
a jej chłopaka. Hermiona słysząc taki tekst z ust bardzo bliskich jej osób,
poczuła ukłucie gdzieś w środku, ale nie dała tego po sobie poznać. Wzruszyła
tylko ramionami i życzyła im smacznego. Ronowi obiecała, że porozmawiają na
osobności po obiedzie.
- Gdzie
reszta? – zapytał dziewczynę Fred.
- Byli
strasznie głodni i zeszli wcześniej. – skłamała. – Ginny się spieszyła, bo
miała jeszcze pogadać z Luną na temat jakiejś pracy na Astronomię. Nie wiem o
co dokładnie chodzi.
- W sumie
dobrze, że ich nie ma. – Panna Granger spojrzała na niego ze smutkiem. – Hej głowa
do góry! – powiedział Fred. – Nie potrzebujemy ich!
- To są moi
przyjaciele. – rzuciła zimno.
- A
przyjaciele tak się zachowują? Nie życzą ci szczęścia ani cię nie wspierają? –
wiedział jak uderzyć w jej czuły punkt.
- No nie.. –
odpowiedziała mu cichutko.
- No
właśnie. Chodźmy już, bo nie zdążymy nic zjeść przed zajęciami. – pociągnął ją
za rękę i wyprowadził przez portret Grubej Damy.
Szli za rękę korytarzem. Co
chwilę rzucali komuś krótkie cześć i uśmiechali się. Hermiona robiła to trochę
na przymus. Jej największym marzeniem było być dziewczyną Freda. Ale jak
mogłaby być szczęśliwa, gdy nie popierają tego jedni z najbliższych jej osób?
Fred natomiast aż kipiał
entuzjazmem i radością. Wiedział, że teraz już nikt nie może im stanąć na
drodze. Pokonali Petera. Prawie pokonali Rona. Ronem, Ginny i Harrym nie miał
zamiaru się przejmować. Wybije ich swojej dziewczynie z głowy, bo oni nie
zasługują, by przyjaźnić się z kimś takim, jak Hermiona. Teraz uśmiechał się do
każdego, kto ich mijał. Był dumny, że ma kogoś takiego przy sobie. I chciał, by
inni mu zazdrościli.
Nagle z zza zakrętu wyszła
Jasmine, dziewczyna George’a. Widać było, że jest w znakomitym humorze. Jak
zwykle otaczały ją przyjaciółki. Jedna była blondynką, a druga włosy miała
zafarbowane na bordo. Gdy tylko Jasmine nie była z bliźniakiem, ta trójca nie
odstępowała się na krok.
- Hermiono,
dogonię cię. Muszę z kimś porozmawiać. – Fred rzucił swojej dziewczynie i
oddalił się w stronę trzech przyjaciółek.
Hermiona podążyła za nim
wzrokiem. Nie wiedziała o co chodzi, ale miała teraz ważniejsze sprawy na
głowie. Musiała wymyślić, co po obiedzie powie Ronaldowi. Szybko odeszła w
stronę Wielkiej Sali.
Jasmine na widok nadchodzącego
Freda diametralnie zmieniła swój wyraz twarzy. Zbladła a w jej oczach widać
było lekkie przerażenie. Szybko pożegnała się z dziewczynami. Nie chciała, by
były świadkiem tej rozmowy. Fredowi było to zdecydowanie na rękę. Stanął naprzeciwko
niej.
- Mogę
wiedzieć, dlaczego jeszcze mu nie powiedziałaś? – spytał ostro.
- Ja-aa..
- Przestań
się jąkać i mów prosto z mostu! – krzyknął na nią.
- Powiem mu
dziś, obiecuję. – zapewniła go.
- Na pewno? –
spojrzał w jej stronę z groźnym wyrazem twarzy.
- Ta-ak. –
zająknęła się jeszcze. – A teraz idę na zajęcia. – powiedziała szybko i
odeszła.
Hermiona była już w Wielkiej
Sali. Nie było w niej Pottera i Weasleyów. Do rozpoczęcia Historii Magii miała
tylko pięć minut. Szybko zrobiła sobie tosta, chwyciła go w rękę i pobiegła na
drugie piętro pod salę Binnsa, nie czekając na Freda.
Lekcje minęły jej bardzo szybko.
U Binnsa nie robiła notatek. Potrzebowała czasu by pomyśleć. A półtoragodzinny
wykład był idealnym na to miejscem. Na zielarstwie nie zgłosiła się ani razu,
choć profesor Sprout zadawała im mnóstwo pytań. Obiecała sobie, że nadrobi to w
następnym tygodniu. Na eliksirach było najgorzej. Przez całe przedpołudnie
Ronald męczył ją ciągłymi spojrzeniami, ale w lochach po prostu przesadził.
Wpatrywał się w nią non stop. A Snape oczywiście zauważył to. Specjalnie
połączył ich w parę do robienia eliksiru miłości. Weasley okropnie ją
rozpraszał, więc Amortencję zrobili najgorszą. Zostali za to zbesztani przez
Severusa a do tego jeszcze zarobili wieczorny szlaban. Hermiona była wściekła
na Rona, ale nie dała mu tego odczuć. Wiedziała, jak mocno zrani go to, co
powie mu po obiedzie.
W końcu nadeszła pora posiłku.
Hermiona usiadła obok swojego chłopaka. Przyjaciele siedzieli niedaleko, jednak
z odpowiednim dystansem. Nie była w stanie nic zjeść. Podobny stres przeżywała
przy SUMach. Była w szoku, że w tak dziwny sposób reaguje teraz na to wszystko.
Fred wiedział, że ta ważna rozmowa ma się odbyć już za chwilę, więc życzył jej
powodzenia i pobiegł na Obronę przed czarną magią. Dziewczyna skończyła jeść i
poprosiła Rona, by wyszedł z nią na błonia.
Wokół było jeszcze pełno białego
puchu. Mróz był dość ostry, jednak dziewczyna była tak zdenerwowana, że nie
czuła tego.
- Moglibyśmy
zrobić kółko wokół jeziora? – spytała przyjaciela.
- Pewnie. –
odpowiedział jej.
Szli chwilę w milczeniu.
Hermiona wiedziała, że to ona powinna zacząć tę rozmowę. Ronald patrzył na nią
z wyczekiwaniem.
-
Przepraszam. – zaczęła cicho. – To co zdarzyło się na Balu, nie powinno się
stać. Nie byłam świadoma tego, co robię. I ty też nie jesteś bez winy, bo
wykorzystałeś to. Jestem z Fredem, kocham go i proszę, żebyś to uszano.. – nie pozwolił
jej skończyć.
- Nie wiesz,
co robisz Miona. – nie mówił do niej ze złością, mówił cicho, stanowczo. –
Nadkładasz zauroczenie chłopakiem nad pięcioletnią przyjaźń?
- To nie
jest zauroczenie Ron. – próbowała się bronić. – A poza tym to, że z nim jestem,
nie zmienia naszej relacji.
- Zmienia. –
odpowiedział jej. – Hermiono znamy się już kupę czasu. Jesteś dla mnie naprawdę
ważna, żeby nie powiedzieć najważniejsza. A on. Fred.. Mój brat. To egoista.
Zostawi cię tak, jak wcześniej zostawił masę innych dziewczyn.
- Nie mów
tak! – Hermiona zdenerwowała się.
- A znasz go
dobrze? Nie pamiętasz, jak robił ci wodę z mózgu? Jak mówił, że jesteś jak jego
młodsza siostra? Jak nazwał cię szlamą? Jak cię krzywdził?
- Ale Ron..
- Może on
teraz mówi, że cię kocha? Ale 3 miesiące temu kochał Angie. A wiesz, jaka jest prawda?
On kocha tylko siebie.
- Ronald
prze.. – nie dał jej skończyć.
- Przykro mi
Hermiono. Wiem, że nie chcesz, nie możesz ze mną być. Rozumiem to. Ale jeśli
będziesz z Fredem nasza przyjaźń się skończy. Zastanów się czy wolisz jakiegoś
tam chłopaka, których jest na świecie miliony i możesz mieć każdego, to wcale
nie musi być mój brat czy przyjaciela, którego jesteś pewna, któremu ufasz,
który nigdy cię nie zawiódł. – skończył i oddalił się w stronę zamku.
Hermiona stanęła w miejscu. Jej
łzy zaczęły kapać na śnieg. Nie tak ta rozmowa miała wyglądać. Ale Ron w większości
spraw miał rację. Teraz jeszcze bardziej nie wiedziała, co ma dalej ze sobą
zrobić. Postanowiła pochodzić jeszcze po błoniach i dopiero później wrócić do
zamku. Na szlaban u Snape’a.
Fred po zajęciach nigdzie nie
mógł znaleźć swojej dziewczyny. Nie chciał jej przeszkadzać w rozmyślaniach o
Ronie. Wiedział, że jego brat nie ma u niej szans. Potrzeba było tylko trochę
czasu, by Hermiona wbiła sobie do głowy, że bliźniak jest ważniejszy niż jej
przyjaciele. A że to w końcu zrobi, był pewny na sto procent.
Rudzielec chciał w końcu trochę
czasu spędzić ze swoim bliźniakiem. Nie znalazł go w Pokoju Wspólnym, więc
stwierdził, że na pewno jest w dormitorium. Znalazł go tam, ale ku jego
zdziwieniu leżącego w łóżku. Taki widok zdarzał się bardzo rzadko w biały
dzień. Coś musiało być nie tak.
- Georgie?
Wszystko w porządku? – zapytał brata.
- Wyjdź
stąd! – krzyknął drugi bliżniak.
- Co? – Fred
był w szoku.
- To co słyszałeś!
- Co się
stało? – chłopak nie dawał za wygraną.
- Nienawidzę
cię, rozumiesz?! – George wyskoczył z łóżka i z pięściami rzucił się na brata.
- Hej
wyluzuj! Powiedz, co się stało!
- Chciałeś
mnie skłócić z Jasmine! To, że tobie się nie układa nie znaczy, że masz
pieprzyć mój związek! Wiem wszystko od Ginny, że tak naprawdę z Hermioną wcale
dobrze nie jest! Zazdrościsz innym, więc wszystko psujesz! Jesteś egoistą Fred!
- Co?! –
Fred był w szoku. – Jak to pieprzę twój związek? Przecież Jasmine cię zdradza!
- Zmusiłeś
ją, by tak mi powiedziała! Rozmawiałem i z nią i z Mattem. Nic takiego nie
miało miejsca. Wymyśliłeś to sobie. Jesteś tak samo podły, jak Franklin! Jak
mogłeś ją zaszantażować?! Wyjdź stąd, bo nie ręczę za siebie!
Fred posłusznie wyszedł. Nic z
tego nie rozumiał. Jasmine musiała mu powiedzieć masę bzdur, co potwierdził
Matt. A do tego pewnie dołożyła się jeszcze jego kochana siostrzyczka, Ginny.
Po Pokoju Wspólnego weszła
Hermiona. Miała smutne oczy. Podeszła do swojego chłopaka, który uśmiechnął się
na jej widok. Jedyna pozytywna postać w jego życiu. Zdziwił się jednak, widząc
wyraz jej twarzy.
-
Przepraszam Fred. – powiedziała.
- Za co? –
był zaskoczony.
- To koniec.
– zawiesiła głos na chwilę. Gdy muszę wybierać między przyjaciółmi, a miłością,
zawsze wybiorę przyjaźń. Przepraszam. Taka już jestem. – skończyła i spojrzała
w jego oczy. Były puste.
- Wybrałaś
Rona? – spytał zrezygnowanie. To było za wiele, jak na jeden dzień.
- Muszę już
iść. Mam szlaban. Z twoim bratem. Wybacz. – powiedziała jeszcze i odeszła.
- Ale
Hermiono! – krzyknął za nią, jednak ona nawet się nie odwróciła.
Moja wena się skończyła. Nie pytać, kiedy nowość. Jak będzie, to będzie. Pozdrawiam!