Wiadomości, dla Was


poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 28.


                George Weasley jak każdego ranka wstał lekko spóźniony. Przeciągnął się lekko i rozejrzał po dormitorium. Ze zdziwieniem, ale też radością odkrył, że łóżko Freda nie jest puste. Przez ostatnie parę dni nie miał okazji porozmawiać z bratem, bo bliźniak cały czas siedział z Hermioną, a on nie chciał im przeszkadzać. Cieszył się ze szczęścia tej pary. Tyle pokonali trudności, więc w końcu musieli być razem.
                Fred musiał wyczuć, że ktoś mu się przygląda, bo po chwili otworzył oczy. Uśmiechnął się sam do siebie. Jego życie w końcu zaczęło się układać. Jest z osobą, którą kocha nad życie, a ona tak samo kocha jego. Nie przejmował się swoim młodszym bratem, siostrą czy Potterem. Oni też w końcu zrozumieją.
- A ty co się tak patrzysz? – zapytał z rozbawieniem swojego bliźniaka.
- Bracie 3 dni cię nie widziałem! – odpowiedział mu George. – Stęskniłem się. – dodał z udawaną powagą.
- Hahaha jasne! – roześmiał się Fred. – Lepiej mów co u ciebie.
- Wszystko świetnie! Nie dostałem ani jednego szlabanu. Jesteś dumny co?
- To dlatego, że mnie nie było. Dzisiaj nadrobimy.
- Przestań, nie mogę. – zaprzeczył George, a Fred wysoko podniósł brwi do góry. – Jasmine ma w tym tygodniu urodziny i ma zamiar spędzić je ze mną, więc szlaban nie wchodzi w grę.
                Fred dokładnie przyjrzał się bratu. Wyglądał dobrze, zaskakująco dobrze na chłopaka, który dowiedział się, że jego dziewczyna go zdradza. A to krowa! – pomyślał. – Nie przyznała mu się. Muszę to załatwić.
- A ty co tak nagle zmarkotniałeś? – spytał George, ale nie czekał na odpowiedź. – Lepiej się pospiesz, bo Miona pewnie na ciebie już czeka na dole, żebyście razem mogli iść na śniadanie.
                Rudzielec słysząc imię swojej dziewczyny natychmiast poderwał się z łóżka. Jak burza wpadł do łazienki, wykonał wszystkie najpotrzebniejsze czynności, ubrał się i zszedł do Pokoju Wspólnego. Hermiona faktycznie czekała na niego. Zdziwił się jedynie, że jest sama. Siedziała przy kominku i czytała opasłą księgę. Podszedł do niej po cichutku i zasłonił jej rękami oczy.
- Zgadnij kto! – powiedział lekko zmieniając głos.
- Peter? – spytała, a chłopak skrzywił się.
- Nie. Zgaduj dalej.
- Ron? – tego imienia Fred nie mógł znieść i przerwał tę zabawę.
- Cześć Hermionom to ja twój chłopak Fred Weasley, tak tylko mówię, jakbyś nie pamiętała, jak się nazywam. – rzucił do niej oschle.
- Głuptasie! – zaśmiała się głośno. – Przecież żartowałam. Twój głos, ciepło dłoni rozpoznałabym wszędzie.
- Jesteś małpką kochanie! – Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. – Moją małpeczką. – dodał, widząc jej minę i pocałował ją w sam środek ust, a ona oddała pocałunek.
                W Pokoju Wspólnym było już prawie pusto. Większość była na śniadaniu. Wśród nich Harry, Ron i Ginny, którzy nie chcieli czekać na swoją przyjaciółkę. A raczej nie na Pannę Granger, a jej chłopaka. Hermiona słysząc taki tekst z ust bardzo bliskich jej osób, poczuła ukłucie gdzieś w środku, ale nie dała tego po sobie poznać. Wzruszyła tylko ramionami i życzyła im smacznego. Ronowi obiecała, że porozmawiają na osobności po obiedzie.
- Gdzie reszta? – zapytał dziewczynę Fred.
- Byli strasznie głodni i zeszli wcześniej. – skłamała. – Ginny się spieszyła, bo miała jeszcze pogadać z Luną na temat jakiejś pracy na Astronomię. Nie wiem o co dokładnie chodzi.
- W sumie dobrze, że ich nie ma. – Panna Granger spojrzała na niego ze smutkiem. – Hej głowa do góry! – powiedział Fred. – Nie potrzebujemy ich!
- To są moi przyjaciele. – rzuciła zimno.
- A przyjaciele tak się zachowują? Nie życzą ci szczęścia ani cię nie wspierają? – wiedział jak uderzyć w jej czuły punkt.
- No nie.. – odpowiedziała mu cichutko.
- No właśnie. Chodźmy już, bo nie zdążymy nic zjeść przed zajęciami. – pociągnął ją za rękę i wyprowadził przez portret Grubej Damy.
                Szli za rękę korytarzem. Co chwilę rzucali komuś krótkie cześć i uśmiechali się. Hermiona robiła to trochę na przymus. Jej największym marzeniem było być dziewczyną Freda. Ale jak mogłaby być szczęśliwa, gdy nie popierają tego jedni z najbliższych jej osób?
                Fred natomiast aż kipiał entuzjazmem i radością. Wiedział, że teraz już nikt nie może im stanąć na drodze. Pokonali Petera. Prawie pokonali Rona. Ronem, Ginny i Harrym nie miał zamiaru się przejmować. Wybije ich swojej dziewczynie z głowy, bo oni nie zasługują, by przyjaźnić się z kimś takim, jak Hermiona. Teraz uśmiechał się do każdego, kto ich mijał. Był dumny, że ma kogoś takiego przy sobie. I chciał, by inni mu zazdrościli.
                Nagle z zza zakrętu wyszła Jasmine, dziewczyna George’a. Widać było, że jest w znakomitym humorze. Jak zwykle otaczały ją przyjaciółki. Jedna była blondynką, a druga włosy miała zafarbowane na bordo. Gdy tylko Jasmine nie była z bliźniakiem, ta trójca nie odstępowała się na krok.
- Hermiono, dogonię cię. Muszę z kimś porozmawiać. – Fred rzucił swojej dziewczynie i oddalił się w stronę trzech przyjaciółek.
                Hermiona podążyła za nim wzrokiem. Nie wiedziała o co chodzi, ale miała teraz ważniejsze sprawy na głowie. Musiała wymyślić, co po obiedzie powie Ronaldowi. Szybko odeszła w stronę Wielkiej Sali.
                Jasmine na widok nadchodzącego Freda diametralnie zmieniła swój wyraz twarzy. Zbladła a w jej oczach widać było lekkie przerażenie. Szybko pożegnała się z dziewczynami. Nie chciała, by były świadkiem tej rozmowy. Fredowi było to zdecydowanie na rękę. Stanął naprzeciwko niej.
- Mogę wiedzieć, dlaczego jeszcze mu nie powiedziałaś? – spytał ostro.
- Ja-aa..
- Przestań się jąkać i mów prosto z mostu! – krzyknął na nią.
- Powiem mu dziś, obiecuję. – zapewniła go.
- Na pewno? – spojrzał w jej stronę z groźnym wyrazem twarzy.
- Ta-ak. – zająknęła się jeszcze. – A teraz idę na zajęcia. – powiedziała szybko i odeszła.
                Hermiona była już w Wielkiej Sali. Nie było w niej Pottera i Weasleyów. Do rozpoczęcia Historii Magii miała tylko pięć minut. Szybko zrobiła sobie tosta, chwyciła go w rękę i pobiegła na drugie piętro pod salę Binnsa, nie czekając na Freda.
                Lekcje minęły jej bardzo szybko. U Binnsa nie robiła notatek. Potrzebowała czasu by pomyśleć. A półtoragodzinny wykład był idealnym na to miejscem. Na zielarstwie nie zgłosiła się ani razu, choć profesor Sprout zadawała im mnóstwo pytań. Obiecała sobie, że nadrobi to w następnym tygodniu. Na eliksirach było najgorzej. Przez całe przedpołudnie Ronald męczył ją ciągłymi spojrzeniami, ale w lochach po prostu przesadził. Wpatrywał się w nią non stop. A Snape oczywiście zauważył to. Specjalnie połączył ich w parę do robienia eliksiru miłości. Weasley okropnie ją rozpraszał, więc Amortencję zrobili najgorszą. Zostali za to zbesztani przez Severusa a do tego jeszcze zarobili wieczorny szlaban. Hermiona była wściekła na Rona, ale nie dała mu tego odczuć. Wiedziała, jak mocno zrani go to, co powie mu po obiedzie.
                W końcu nadeszła pora posiłku. Hermiona usiadła obok swojego chłopaka. Przyjaciele siedzieli niedaleko, jednak z odpowiednim dystansem. Nie była w stanie nic zjeść. Podobny stres przeżywała przy SUMach. Była w szoku, że w tak dziwny sposób reaguje teraz na to wszystko. Fred wiedział, że ta ważna rozmowa ma się odbyć już za chwilę, więc życzył jej powodzenia i pobiegł na Obronę przed czarną magią. Dziewczyna skończyła jeść i poprosiła Rona, by wyszedł z nią na błonia.
                Wokół było jeszcze pełno białego puchu. Mróz był dość ostry, jednak dziewczyna była tak zdenerwowana, że nie czuła tego.
- Moglibyśmy zrobić kółko wokół jeziora? – spytała przyjaciela.
- Pewnie. – odpowiedział jej.
                Szli chwilę w milczeniu. Hermiona wiedziała, że to ona powinna zacząć tę rozmowę. Ronald patrzył na nią z wyczekiwaniem.
- Przepraszam. – zaczęła cicho. – To co zdarzyło się na Balu, nie powinno się stać. Nie byłam świadoma tego, co robię. I ty też nie jesteś bez winy, bo wykorzystałeś to. Jestem z Fredem, kocham go i proszę, żebyś to uszano.. – nie pozwolił jej skończyć.
- Nie wiesz, co robisz Miona. – nie mówił do niej ze złością, mówił cicho, stanowczo. – Nadkładasz zauroczenie chłopakiem nad pięcioletnią przyjaźń?
- To nie jest zauroczenie Ron. – próbowała się bronić. – A poza tym to, że z nim jestem, nie zmienia naszej relacji.
- Zmienia. – odpowiedział jej. – Hermiono znamy się już kupę czasu. Jesteś dla mnie naprawdę ważna, żeby nie powiedzieć najważniejsza. A on. Fred.. Mój brat. To egoista. Zostawi cię tak, jak wcześniej zostawił masę innych dziewczyn.
- Nie mów tak! – Hermiona zdenerwowała się.
- A znasz go dobrze? Nie pamiętasz, jak robił ci wodę z mózgu? Jak mówił, że jesteś jak jego młodsza siostra? Jak nazwał cię szlamą? Jak cię krzywdził?
- Ale Ron..
- Może on teraz mówi, że cię kocha? Ale 3 miesiące temu kochał Angie. A wiesz, jaka jest prawda? On kocha tylko siebie.
- Ronald prze.. – nie dał jej skończyć.
- Przykro mi Hermiono. Wiem, że nie chcesz, nie możesz ze mną być. Rozumiem to. Ale jeśli będziesz z Fredem nasza przyjaźń się skończy. Zastanów się czy wolisz jakiegoś tam chłopaka, których jest na świecie miliony i możesz mieć każdego, to wcale nie musi być mój brat czy przyjaciela, którego jesteś pewna, któremu ufasz, który nigdy cię nie zawiódł. – skończył i oddalił się w stronę zamku.
                Hermiona stanęła w miejscu. Jej łzy zaczęły kapać na śnieg. Nie tak ta rozmowa miała wyglądać. Ale Ron w większości spraw miał rację. Teraz jeszcze bardziej nie wiedziała, co ma dalej ze sobą zrobić. Postanowiła pochodzić jeszcze po błoniach i dopiero później wrócić do zamku. Na szlaban u Snape’a.
                Fred po zajęciach nigdzie nie mógł znaleźć swojej dziewczyny. Nie chciał jej przeszkadzać w rozmyślaniach o Ronie. Wiedział, że jego brat nie ma u niej szans. Potrzeba było tylko trochę czasu, by Hermiona wbiła sobie do głowy, że bliźniak jest ważniejszy niż jej przyjaciele. A że to w końcu zrobi, był pewny na sto procent.
                Rudzielec chciał w końcu trochę czasu spędzić ze swoim bliźniakiem. Nie znalazł go w Pokoju Wspólnym, więc stwierdził, że na pewno jest w dormitorium. Znalazł go tam, ale ku jego zdziwieniu leżącego w łóżku. Taki widok zdarzał się bardzo rzadko w biały dzień. Coś musiało być nie tak.
- Georgie? Wszystko w porządku? – zapytał brata.
- Wyjdź stąd! – krzyknął drugi bliżniak.
- Co? – Fred był w szoku.
- To co słyszałeś!
- Co się stało? – chłopak nie dawał za wygraną.
- Nienawidzę cię, rozumiesz?! – George wyskoczył z łóżka i z pięściami rzucił się na brata.
- Hej wyluzuj! Powiedz, co się stało!
- Chciałeś mnie skłócić z Jasmine! To, że tobie się nie układa nie znaczy, że masz pieprzyć mój związek! Wiem wszystko od Ginny, że tak naprawdę z Hermioną wcale dobrze nie jest! Zazdrościsz innym, więc wszystko psujesz! Jesteś egoistą Fred!
- Co?! – Fred był w szoku. – Jak to pieprzę twój związek? Przecież Jasmine cię zdradza!
- Zmusiłeś ją, by tak mi powiedziała! Rozmawiałem i z nią i z Mattem. Nic takiego nie miało miejsca. Wymyśliłeś to sobie. Jesteś tak samo podły, jak Franklin! Jak mogłeś ją zaszantażować?! Wyjdź stąd, bo nie ręczę za siebie!
                Fred posłusznie wyszedł. Nic z tego nie rozumiał. Jasmine musiała mu powiedzieć masę bzdur, co potwierdził Matt. A do tego pewnie dołożyła się jeszcze jego kochana siostrzyczka, Ginny.
                Po Pokoju Wspólnego weszła Hermiona. Miała smutne oczy. Podeszła do swojego chłopaka, który uśmiechnął się na jej widok. Jedyna pozytywna postać w jego życiu. Zdziwił się jednak, widząc wyraz jej twarzy.
- Przepraszam Fred. – powiedziała.
- Za co? – był zaskoczony.
- To koniec. – zawiesiła głos na chwilę. Gdy muszę wybierać między przyjaciółmi, a miłością, zawsze wybiorę przyjaźń. Przepraszam. Taka już jestem. – skończyła i spojrzała w jego oczy. Były puste.
- Wybrałaś Rona? – spytał zrezygnowanie. To było za wiele, jak na jeden dzień.
- Muszę już iść. Mam szlaban. Z twoim bratem. Wybacz. – powiedziała jeszcze i odeszła.
- Ale Hermiono! – krzyknął za nią, jednak ona nawet się nie odwróciła.



Moja wena się skończyła. Nie pytać, kiedy nowość. Jak będzie, to będzie. Pozdrawiam!