Wiadomości, dla Was


piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 20.


               Następnego dnia Hermiona Granger obudziła się w potwornym bólem głowy. Chyba nigdy nie czuła się tak źle. Wstała i chwiejnym krokiem doszła do łazienki. Na szczęście jej współlokatorek nie było już w pokoju. Nie była pewna, czy Parvati i Lavender wróciły na noc do dormitorium. Jeśli tak, to będzie musiała prosić je o dyskrecję, bo widziały coś, czego nie powinien nigdy nikt zobaczyć. Dziewczyna spojrzała w lustro i przeraziła się. Blada twarz, nieobecny wzrok, wory pod oczami i zaschnięte, pomieszane z tuszem do rzęs łzy na policzkach. Wyglądam koszmarnie. – pomyślała. – A jak masz wyglądać skoro wypiłaś prawie całą butlę Ognistej? – zapytał głosik w jej głowie. – Pora by wypić kolejną. – odpowiedziała mu stanowczo.
                Wyszła z łazienki i usiadła na skraju łóżka. Chciała w tym momencie zniknąć na jakiś czas. Zasnąć i obudzić się za pół roku. Jej serce było połamane na milion małych kawałeczków. Wiedziała, co pomoże jej zapomnieć choć na chwilę. Z końca szafy wyciągnęła butelkę. Na dnie była jeszcze odrobina płynu. Dziewczyna użyła zaklęcia napełniającego i już chciała pociągnąć łyk, gdy rozległo się głośne pukanie. Szybko wskoczyła do łóżka i nakryła się kołdrą po sam czubek głowy. Ktoś wszedł do pokoju. Kroki były delikatne, więc domyśliła się, że to któraś z dziewczyn.
- Hermiono? – poznała głos Rudej. Udała, że śpi. – Wiem, że nie śpisz. Wstawaj, idziemy na zajęcia. Mam tu dla Ciebie śniadanie, więc nie musisz iść do Wielkiej Sali. Hermiono! – aż krzyknęła. – Wstawaj!
- Wyjdź stąd Gin. – rozległ się pewny i głośny głos spod pościeli.
- Słucham?! – Ruda zdziwiła się. Przyjaciółka nigdy nie odzywała się do niej w taki sposób.
- Proszę, żebyś stąd wyszła. – odrobinę grzeczniej powtórzyła starsza Gryfonka.
- Jak chcesz. – wzruszyła tylko ramionami Ruda i wyszła.
                Panna Granger poderwała się z łóżka. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że przecież dzisiaj normalnie już rozpoczynają się zajęcia. Zarówno nauczyciele, jak i uczniowie będą w szoku, że jej nie ma i będą jej szukać. A tego wolała uniknąć. Nie chciała, by ktoś oglądał ją w tym stanie. Wyciągnęła kawałek pergaminu i zanurzyła pióro w kałamarzu.

Pani Profesor Mcgonagall
Okropnie źle się dziś czuję. Byłam u Pani Pomfrey.
Dostałam od niej lek, który spożywam co dwie godziny.
Nie pozwoliła mi również ruszać się z łóżka przez dwa dni,
 więc nie będę obecna na zajęciach.
Byłabym wdzięczna, gdyby przekazała Pani to innym profesorom.
Przepraszam za kłopot.
Hermiona Granger

                Z drugiej strony pokoju siedziała sowa Lavender. Hermionie było odrobinę głupio, że pożycza zwierzę bez pytania, ale nie było innej możliwości. Wędrówka przez prawie cały zamek do sowiarni była niemożliwa. Szybko przywiązała liścik do nóżki sówki i wypuściła ją na mróz.
                W końcu w spokoju mogła się napić. Kolejne łyki płynu powodowały zawroty głowy dziewczyny. Ale ona czuła się wtedy spokojna. Nuciła pod nosem piosenkę. Ich piosenkę. A w głowie miała masę wspomnieć. Wakacje u Weasleyów, kiedy dopiero uświadamiała sobie, co czuje do Freda, ich pierwszy pocałunek pod Wrzeszczącą Chatą, dzień, w którym pocieszał ją na błoniach, potajemne spotkania w Norze, by Pani Weasley się nie dowiedziała. I to ostatnie. Pamiętaj Hermiono, zawsze będę cię kochać.
- I co z tego, że zawsze będziesz mnie kochać? – powiedziała głośno sama do siebie. – Co mi z twojej miłości, kiedy nie możesz być ze mną? – butelka wypadła jej z ręki a po policzkach znów popłynęły łzy. – Musisz być z nią! – teraz już krzyknęła. – Z Angeliną! I z waszym dzieckiem. – zaczęła głośno szlochać. – Nie będę płakać. – znów krzyczała. – Napiję się za to. – odszukała ręką wylaną Ognistą. – By Twoje dziecko było zdrowe. – pociągnęła łyk. – I szczęśliwe! – kolejny. – Byś ty też był szczęśliwy. – i jeszcze jeden.
                Sowa Lavender wróciła i zaczęła pukać dzióbkiem w szybę. Hermiona ledwie podniosła się. Nogi miała jak z waty.
- A może skoczę? – powiedziała kolejny raz sama do siebie. – Wtedy wszystko będzie łatwiejsze. Ale nie. Najpierw jeszcze trochę się napiję. – zdecydowała.
                Odwiązała liścik. Rozłożyła go. Nie był zbyt długi. Zaczęła czytać. Literki rozmywały jej się. Cały czas piła.
Kochana Panno Granger,
Proszę się nie martwić, profesorowie zostali powiadomieni.
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Pozdrawiam.
Minerwa Mcgonagall

                Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Profesorka tak jej ufała, że nawet nie była w Skrzydle Szpitalnym. W końcu Hermiona Granger jest najlepszą uczennicą w szkole. Gryfonka z butelką w dłoni osunęła się i zasnęła na podłodze.
                Tymczasem na obiedzie przy stole Gryfonów siedziała Ginny razem z Harrym i Ronem. Szeptem rozmawiali o czymś bardzo ważnym.
- Co z tym zrobimy? – zapytała chłopców Gin.
- Ale przecież wszystko w porządku. Hermiona jest chora. Tak powiedziała Mcgonagall na transmutacji. – odpowiedział jej Ronald. – Przecież nie okłamałaby psorki. Daj spokój Gin.
- Tak myślisz, bo nie byłeś u niej rano w dormitorium! – zdenerwowała się dziewczyna.
- A co jest nie tak z jej dormitorium? – zdziwił się Harry.
- Śmierdziało w nim tak, jak zawsze śmierdzi Mundungus Fletcher!
- Niemożliwe! – prawie krzyknął Ron. – Hermiona nigdy w ustach alkoholu nie miała. Znam ją! – zapewnił swoich przyjaciół.
- Albo tak ci się tylko wydaje. Ja się po prostu o nią martwię – powiedziała, a chłopcy pokiwali głowami. – Idę poszukać Parvati i Lavender. Może od nich się czegoś dowiem.
                Wstała pospiesznie i wyszła z Wielkiej Sali. Była naprawdę zdenerwowana. Nie chciała, by jej przyjaciółka zrobiła coś głupiego. Wiedziała, co to znaczy kochać, ale dziwiło ją to, że Hermiona, rozsądna i odpowiedzialna dziewczyna, topi smutki w alkoholu. Nawet nie zauważyła, że na kogoś wpadła. A był to sprawca całego zamieszania, Fred.
- Gdzie tak lecisz siostra? – uśmiechnął się do niej.
- Jak ty możesz tak normalnie żyć?! – wydarła się na niego na środku Sali Wejściowej. – Ona tam leży, wypłakuje sobie oczy, pije, a ty najzwyczajniej w świecie idziesz sobie spokojnie na obiad?! Jak możesz?! Nie spodziewałam się tego po tobie!
- Ale o co cho.. – zmieszał się.
- O co chodzi?! – krzyknęła. – O gówno ty pacanie! – i pobiegła schodami na górę.
                Fred stał jak wryty. Wiedział, że chodzi o Hermionę. Nie sądził jednak, że dziewczyna będzie próbowała zapomnieć o nim za pomocą alkoholu. Był bezsilny. Nic nie mógł zrobić, choć tak pragnął wtargnąć do jej dormitorium i po prostu ją przytulić. Zostać z nią na zawsze. Jednak nie mógł. Zamiast wejść do Wielkiej Sali, wyszedł z zamku na błonia. Chciał być sam.
                Ginny jak szalona biegała po całym zamku próbując znaleźć Parvati i Lavender. Dostrzegła je dopiero niedaleko klasy wróżbiarstwa. Dziewczyny wychodziły właśnie od swojej ulubionej profesorki.
- W końcu was znalazłam! – krzyknęła do nich. – Nie wiecie co się dzieje z Hermioną? – zapytała.
- A to podobno ty jesteś jej przyjaciółką. – ironicznie odpowiedziała jej Laveder.
- Daj spokój Lav. – szybko uciszyła ją Parvati. –Giny.. – zaczęła. – Z Hermioną dzieję się coś niedobrego. Wczoraj znalazłyśmy ją pijaną w łazience. Była nieprzytomna. Ledwo zawlokłyśmy ją do łóżka. A tam niestety obudziła się.
- Mówiła coś? – zapytała Ruda.
- I to ile! – zaśmiała się Lavender.
- To znaczy? Powiedzcie mi szybko! – niecierpliwiła się Ginny.
- Gdy zapytałam, dlaczego pije Ognistą, zaczęła płakać. Nagle przestała i histerycznie zaczęła się śmiać. Powiedziała, że alkohol tak naprawdę w niczym nie pomaga, ale mleko też nie, więc woli Ognistą. No i później..
- Co później? – Ruda była strasznie zdenerwowana.
- Później zapytała, jaki naszym zdaniem jest najlepszy sposób na popełnienie samobój.. – Parvati nie zdążyła skończyć, bo Ginny Weasley już nie było. Biegła do Wieży Gryffindoru.
               


Dwudziestka ze specjalną dedykacją dla wszystkich moich czytelników :) Dziękuję, że jesteście i komentujecie moje wypociny :) Pozdrawiam Was!

Maja.