Wiadomości, dla Was


niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 39.

                Hermiona powolnym krokiem zbliżała się do Pokoju Wspólnego. W dłoniach trzymała bukiet czerwonych róż, które otrzymała od swojego chłopaka. Z Mattem rozstała się przed kilkoma minutami. W wyśmienitym humorze stanęła przed portretem Grubej Damy, która wpuściła ją z uśmiechem, po usłyszeniu hasła.
                Wieża Gryffindoru, która zawsze przyozdobiona była w bordowo-złote dodatki, teraz nie przypominała samej siebie. Na środku kłębił się tłum tańczących uczniów. Pod ścianami ustawione były stoły ze słodyczami i napojami oraz kanapy, na których siedzieli ci, zmęczeni już tańcem. Gdzieniegdzie widać było też przytulające się zakochane pary. Hermiona wytężyła wzrok, szukając przyjaciół. George z Jasmine siedział na jednym z foteli i czule się obejmowali. Na parkiecie zauważyła Harry’ego z Gin, którzy bujali się przy balladzie Fatalnych Jędz. Przy stoliku z alkoholem stali Fred, Ron i Neville. Dziewczyna podeszła do nich, zostawiając w kącie kwiaty od Matta.
- Cześć! – zawołała do przyjaciół. – Jak zabawa?
- O patrzcie kto przyszedł.. Gołąbeczka. – zadrwił Ronald.
- Daj jej spokój idioto. – przyjął bratu Fred, na co Hermiona zrobiła duże oczy ze zdziwienia, ale też uśmiechnęła się szczerze do bliźniaka.
- Dzięki. – powiedziała do niego szeptem. – Neville! – postanowiła zmienić temat. – Czemu nie przyprowadziłeś Luny?
- Kazała was wszystkich przeprosić, ale szuka na błoniach jakiś kolejnych specyficznych stworzonek. Chciałem iść z nią, ale.. – ucichł na chwilę. – ale powiedziała, że te arglogrynocośtam źle reagują na niektórych ludzi i to mogłoby być niebezpieczne.
- Arglogrynoco? Kolejna głupota zaraz po narglach? – Ronald roześmiał się histerycznie. – Ta dziewczyna jest zdrowo pieprznięta. – skomentował, nawet nie patrząc na chłopaka Krukonki.
- Arlogrynopijce! – zawołała Hermiona, zauważając minę Neville’a. – Takie stworzenia, które wbijają się w tyłek wrednym osobom. – zmyśliła na poczekaniu. - Wiedziałbyś to, gdybyś choć trochę słuchał u Sprout. Maja dziesięć odnóży i takie wielkie macki. – młodszy Weasley zzieleniał. - Ostatnio słyszałam, ze Parkinson leżała dwa dni przez te ukąszenia. Więc lepiej uważaj na błoniach Ron.- skończyła z tryumfem wyszczerzając żeby do Freda i Neville’a, którzy zaśmiali się głośno.
- No chyba ty. – Ronald chciał jej zripostować, ale tylko jeszcze bardziej rozśmieszył całe towarzystwo.
- Idę na górę. – powiedziała dziewczyna. – Wracam za parę minut.
                Hermiona chwyciła bukiet i udała się w stronę schodów. Weszła do pustego i cichego dormitorium. Wiedziała, że Parvati i Lavender nie ma, bo mijała je w Pokoju Wspólnym. Wstawiła kwiaty do wazonu i weszła do łazienki. Popatrzyła w lustro. W odbiciu zobaczyła ładną, wolną od makijażu buzię.
- Trzeba trochę pomóc naturze! – powiedziała do siebie i z wiklinowego koszyczka wyciągnęła podkład, cienie, tusz, eye-liner i błyszczyk. – Na tej imprezie chcę wyglądać jak kobieta. – dodała jeszcze.
                Zrobienie makijażu nie zajęło jej dużo czasu. Czarna kreska podkreśliła duże oczy, a błyszczyk wydatne usta. Kości policzkowe zaznaczyła jeszcze rozświetlającym pudrem. Włosy rozpuściła, pozwalając im płynąć w delikatnych falach.
- Jest ok! – powiedziała, opuszczając łazienkę.
                Z szafy wyciągnęła czarną, prostą, krótką sukienkę z koronki. Na nogi założyła baleriny w kolorze nude i tak udała się na dół. Chłopcy stali w tym samym miejscu, w którym ich zostawiła.
- Jestem już. – powiedziała do nich.
- Kim jesteś? – odezwał się Ron. – I co zrobiłeś z Her..?! – był już lekko wcięty.
- Oj zamknij się kretynie! – przerwał mu jego starszy brat. – Ślicznie wyglądasz. – zwrócił się do Hermiony. – Zatańczysz?
- Jasne! – Gryfonka od razu zgodziła się na propozycję Freda, nie chcąc dłużej stać niedaleko bezmózga Ronalda.
                Bliźniak zaprowadził ją na środek Pokoju. Przetańczyli cztery szybkie piosenki, aż w końcu Lee włączył coś wolniejszego. Fred odruchowo złapał dziewczynę w talii, patrząc na nią, lecz ona tylko kiwnęła głową na znak przyzwolenia. Sama położyła mu ręce na ramionach i spojrzała w oczy. W jej brzuchu zawirowało stado tysiąca motyli.
- Przepraszam cię za Rona. – odezwał się chłopak, sprowadzając ją na ziemię. – Wiesz, jaki jest jak wypije.
- Wiem. – potwierdziła. – Nie przejmuj się, przecież nie masz na to żadnego wpływu.
- Naprawdę pięknie wyglądasz.
- Dziękuję. – odpowiedziała i spłonęła rumieńcem.
- Mogę ci zadać jedno pytanie? – spytał przyciągając ją do siebie na tylko kilka centymetrów.
- Tak? – popatrzyła na niego.
- Jak myślisz? Czy kiedyś jeszcze będziemy mogli być razem? – powiedział i na chwilę miedzy nimi zapanowała zupełna cisza.
- Ja.. – Hermiona zawahała się. – Ja.. Nie wiem Fred. – odpowiedziała wreszcie.
- Hermiono? Czujesz coś do mnie?
- Fred, proszę. Jesteśmy przyjaciółmi. Nie psujmy tego.
- Hermiono czy tobie zależy na mnie? – nie dawał za wygraną.
- Ale Fred.. Ja mam chłopaka i.. Kocham go.
- Jesteś z nim szczęśliwa?
- Ta-ak. – zająknęła się.
- I nie wyobrażasz sobie być z nikim innym?
- Fred, wystarczy.. – powiedziała stanowczo.
- Chciałem tylko wiedzieć..
- To odpowiem ci na to pierwsze pytanie. – zatrzymała się. – Myślę, że nie. Już nigdy nie będziemy razem. Jestem z Mattem. – powiedziała. – A teraz wybacz. – skończyła i odeszła, akurat w momencie, w którym piosenka się skończyła.
                Impreza trwała w najlepsze. Panna Granger zaliczyła jeszcze parę utworów z innymi kolegami. Z Fredem tego wieczoru już nie zatańczyła, jednak rozmawiali ze sobą tak, jakby nic się nie stało. Fred bardzo szybko zdał sobie sprawę z tego, że nie warto niszczyć przyjaźni z dziewczyną, dlatego też, gdy odeszła i nalewała sobie do kubka lemoniady, przyszedł do niej i szczerze przeprosił. Dziewczyna na to zareagowała uśmiechem. Cieszyła się, że Fred tak dobrze uczy się na błędach.
                Około godziny drugiej w nocy Pokój Wspólny powoli pustoszał. Hermiona, Ron, Harry, Ginny, Fred i George usiedli razem na jednej kanapie.
- Jej.. – westchnęła Ruda. – Ale jestem zmęczona.
- Ja teeeeż. – dołączył do niej Harry.
- Nie marudźcie! – powiedziała Panna Granger. – Mamy dzisiaj jeszcze misję do wykonania.
- Co? – zdziwił się George. – Jaką misję?
- Czekajcie! – zawołała dziewczyna.
                Wstała i jak oparzona pobiegła do swojego dormitorium. Po dziesięciu sekundach wyłoniła się z korytarzyka, trzymając coś w ręce i uśmiechając się szeroko.
- Piłaś coś? – zapytała Ginny. – Co to jest? – powiedziała wskazując na pakunek.
- Lampiony spełniające marzenia! – wykrzyknęła uradowana starsza Gryfonka.
- Co?! – reszta grupy krzyknęła jednocześnie.
-Mama mi wysłała. Podpala się je i one fruną do nieba. A tam mając spełnić nasze marzenia. Macie tu każdy po jednym, bierzcie różdżki i idziemy na błonia. – klasnęła w ręce.
- Ona zwariowała, prawda? – zapytał przyjaciół Ronald.
- Uważaj Ronald! – zaśmiał się Fred. – Arlogrynopijce! – Hermiona wybuchła śmiechem, a Ronald zbladł.
- Arglogrynoco? – Harry z Ginny i Georgiem popatrzyli na siebie.
- Nic, nieważne. – odpowiedziała im Hermiona. – Chodźcie! – zarządziła.
                Przyjaciele z małymi jękami niezadowolenia zwlekli się z kanapy i wyszli z Pokoju Wspólnego. Po drodze Hermiona zauważyła, że Potter z Rudą trzymają się za ręce. Bardzo ją to ucieszyło.
                Niedaleko klasy Historii Magii usłyszeli podniesione głosy. Ciekawość nie pozwoliła im przejść obok tego obojętnie. Powoli zbliżali się do hałasu.
- … -ie rozumiesz! – krzyczał męski głos.
- Czego? – odpowiedział mu damski głos. – Że teraz gździsz się z jakąś szlamą? A ja? Co ze mną?!
- Przecież wiesz, że cię kocham Jasmine! – na to imię George zbladł.
- To po co ci ta Granger, Matt?! – pod Hermioną ugięły się nogi.
- Mam układ z Franklinem!
- Z tym Ślizgonem?
- Tak! Wiszę mu przysługę. Mam rozkochać, a później upokorzyć tę szlamę.
- Żartujesz? – Jasmine roześmiała się histerycznie.
- Daj mi jeszcze dwa tygodnie. A ty w tym czasie masz zerwać z tym palantem Weasleyem! Szkoda, że nie zrobiłaś tego, jak jego stuknięty braciszek nas nakrył.
- Potrzebowałam go, przecież wiesz!
- Tak, tak wiem. Chodźmy stąd, zanim ktoś nas usłyszy. Pokój Życzeń jest wolny. – skończył Matt, objął dziewczynę i odeszli w przeciwnym kierunku.
                Hermiona wyglądała, jakby miała za chwilę zemdleć. Nogi miała jak z waty, twarz bladą jak ściana. George wyglądał podobnie. Do Panny Granger podeszła Ginny i przytuliła ją bez słowa. Czuła, jak dziewczyna osuwa się na ziemię. Harry złapał ją w pół. Zaraz dołączył do niego Ronald.
- Dacie z nią radę? – zapytał przyjaciół George. – Muszę iść. – dodał, nie czekając na odpowiedź i pobiegł w stronę Sali Wejściowej.

                Fred stał jak wryty, nie wiedząc co zrobić. Czy biec za bratem, czy zostać z Mioną. Posłuchał rozumu i w ciągu piętnastu sekund był już na dole.. 



Dziękuję za wszystkie gratulacje. Jesteście kochani ;* Komentować proszę! :)

Maja.