Późnym
piątkowym popołudniem Weasleyowie razem z Harrym i Hermioną zebrali się w
gabinecie Dubledore’a. Stamtąd za pomocą Proszku Fiuu mieli udać się do Nory.
Nie było z nimi Jasmine, ponieważ musiała zostać na noc w zamku i miała do nich
dołączyć dopiero jutro.
Panna Granger i Ginny były
bardzo podekscytowane. Uwielbiały takie imprezy. Dla Hermiony miał to być
pierwszy czarodziejski ślub, w którym miała uczestniczyć. Zastanawiała się czy
będzie on podobny do tych, które odbywają się w mugolskim świecie. Czy będzie
kościół, biała suknia, obrączki, kwiaty. Przyjaciółka opowiadała jej co nieco,
o weselu bardzo dalekiego kuzyna, na którym była, jednak starsza Gryfonka nie
mogła się doczekać, aż zobaczy wszystko na własne oczy.
Dziewczyny jako pierwsze weszły
do kominka i pierwsze przywitały się z Molly i Arturem, którzy czekali na nie
po drugiej stronie. Następnie przybył Ron z Harrym, później George i na końcu
drugi bliźniak. Fred, gdy tylko wyskoczył z płomieni od razu chciał się udać do
swojego pokoju. Jednak zatrzymała go jego mama.
- Fred! –
krzyknęła. – Jak ty wyglądasz?!
Wszyscy odwrócili się w stronę
chłopaka. Wydawać by się mogło, że wygląda jak zawsze, ale nikomu nigdy nie
udało się okłamać Pani Weasley. Miał podkrążone oczy, był niedbale ubrany,
jakiś taki zmarnowany. Trudno się dziwić. W końcu nocy nie spędził w Wieży
Gryffindoru, gdzie było jego miejsce, a w Pokoju Życzeń razem z paroma
butelkami Ognistej Whisky.
- Normalnie
wyglądam, mamo. – odpowiedział jej spokojnie.
- Właśnie
widzę. – obejrzała go jeszcze raz cal po calu, od głowy aż po same stopy. –
Później sobie z tobą porozmawiam. Teraz nie mam na to czasu. – powiedziała nerwowym
głosem. – Dzieciaki! – wyrwała całą resztę z rozmyślań. – Mamy masę do
zrobienia. Przydzieliłam wam zadania. Zanieście swoje rzeczy do pokoi, a
później zbierzcie się w kuchni. Na stole zostawiłam kartkę. Zróbcie wszystko co
tam jest napisane, a później idźcie spać. Jutro czeka nas ciężki dzień. –
mówiła bardzo szybko, widać było, że się spieszy. – Rozumiecie wszystko? –pokiwali
głowami. – No to idę.
- Ale gdzie
ty idziesz mamo? – zawołała do odchodzącej już Molly, Ginny.
- Na Pokątną
z tatą. Musimy coś jeszcze załatwić. Nie zapomnijcie zjeść kolacji, nie
czekajcie na nas. – powiedziała i wyszła.
Przyjaciele popatrzyli po sobie.
Wiedzieli, że Pani Weasley nie żartowała. W myślach Rona już zakwitła myśl o
długiej liście zadań do zrobienia. George był załamany, ponieważ chciał
nadrobić trochę ze swoimi eksperymentami. Miał też nadzieję, że jakoś namówi do
pracy Freda, z którym nie rozmawiał od dobrych paru tygodni. A wychodzi na to,
że nie zdąży nic kompletnie zrobić, przez swoją mamę.
- Dobra, nie
stójmy tak. – odezwała się głośno Hermiona. – Zanieśmy rzeczy na górę i za
dziesięć minut w kuchni.
Rozeszli się. Bliźniak podążył
za Fredem w stronę ich pokoju. Gdy weszli na górę, Georga ścisnęło coś w
środku. Wszystko tu było takie znajome, wiązało się z licznym wspomnieniami,
pięknymi chwilami, które spędzali razem. A teraz to wszystko zniknęło. Byli
sobie obcy.
- Fred? –
zagadnął brata George. Chłopak jednak nie odpowiedział. – Chciałbym z tobą
porozmawiać.
- Po co? –
odpowiedział Rudzielec, szukając czegoś w szafie.
- Jesteśmy
braćmi.
- Tylko na
papierze. – Fred podniósł głowę i popatrzył zimno w oczy bliźniaka.
- O czym ty
mówisz? – zdenerwował się George.
- O to, że
przestałem nim być, kiedy uwierzyłeś Jasmine zamiast mnie. – ruszył w stronę
drzwi i otworzył. – Ale to już nie ma żadnego znaczenia. – zatrzasnął je za
sobą i George usłyszał jedynie jego kroki na schodach.
Chłopaka jeszcze bardziej
ścisnęło w sercu. Żałował wszystkich słów, które powiedział wtedy bratu. Tego,
że go nienawidzi, że się mści, zazdrości. Mówił to bez zastanowienia, bez
pomyślenia. Był wściekły, nie myślał logicznie. Ale był pewny, że to
niemożliwe, żeby Jasmine go zdradziła. Na dodatek z Mattem. Byli tylko
przyjaciółmi. Poza tym dziewczyna była pewna, że Fred chce ich skłócić, bo chce
mieć brata tylko dla siebie. A kazał jej powiedzieć, że po balu niby całowała
się z Puchonem. A to na pewno nie miało miejsca. Ufam Jasmine. – powiedział do
siebie. – I kocham ją. Najmocniej na świecie. – dodał, wstał i udał się do
kuchni.
Tam czekali na niego już
wszyscy. Ginny stała z kartką w ręku i z dość niemrawą miną.
- No to co
mamy robić? – spytał Harry.
- Tu jest
napisane, że Ron ma posprzątać wszystkie trzy łazienki. – powiedziała Ruda.
- Co? –
krzyknął jej brat. – Dlaczego ja? Niech ktoś inny to zrobi.
- Nie. –
odpowiedziała mu. – Tu jest napisane, że ty masz to zrobić. Tylko nie zapomnij
później umyć rąk. – zaśmiała się.
- Wal się.. –
mruknął pod nosem Weasley.
- Dobra
czytam dalej. George i Harry na dwór do odgnomiania.
- Przecież
jest ciemno! – rzucił Wybraniec.
- Mamy
pochodnie. – powiedział bliźniak. – Spoko stary, pójdzie nam raz dwa. Lepsze to
niż łazienki. – klepnął przyjaciela w ramię.
- A do tego
jeszcze macie zrobić porządek w kurniku. – dodała, a Ron uśmiechnął się
tryumfalnie.
- Chyba
sobie żartujesz?! – chłopak był wkurzony.
- Nie. Patrz.
Tu to jest. – podszedł do niej i jedyne, co mógł zrobić, to wzruszyć ramionami.
– Dobra dalej.. Fred umyć okna na drugim, trzecim i czwartym piętrze, a
Hermiona we wszystkich pokojach zmienić
pościel.
- Okej. –
Panna Granger uśmiechnęła się, nie było źle.
- A dla mnie
została kuchnia. – zakończyła Ginny. – Zrobię też kolację, więc jak skończycie
to przyjdźcie tu. A teraz do pracy. – klasnęła w dłonie.
- Najmłodsza
a tak się rządzi. – westchnął George.
- Słyszałam
to! – krzyknęła dziewczyna, na co bliźniak jedynie się zaśmiał.
Hermiona zaczęła swoją pracę od
ostatniego piętra Nory. Nie było to ciężkie zadanie, więc robiła wszystko ze
spokojem, uśmiechem i jak zwykle ogromną dokładnością. Zastanawiała się, czy
dobrze postąpiła, że nie dała szansy Puchonowi. Przecież on chciał ją tylko poznać,
a ona od razu powiedziała stanowcze nie. Prawda była taka, że nadal kochała
Freda. Myślała o nim często, zwłaszcza nocami. Wiedziała, że nie warto. Że
chłopak miał po niej masę innych, ale nie potrafiła o nim zapomnieć. Dlatego
właściwie nie umówiła się z Mattem. Poza tym nie miała szczęścia do związków.
Zarówno ten z bliźniakiem, jak i ten z Peterem zakończyły się w głośnym hukiem.
Szatynka weszła do kolejnego
pokoju. Była tak zajęta swoimi myślami, że nawet nie zauważyła, że przy oknie
stoi Fred ze ścierką w ręku. Jak w każdym pomieszczeniu podeszła do łóżka, zaczęła
ściągać brudną pościel i składać ją w kostkę.
- Jak zwykle
dokładna. – odezwał się bliźniak, na co ona aż podskoczyła ze strachu.
- Jej Fred.
Kiedy ty tu wszedłeś? Nie zauważyłam cię.
- Byłem tu
pierwszy. – zaśmiał się i przez chwilę wyglądał, jak ten stary Fred. Po chwili
wróciła jednak ta zimna twarz.
- Co u
Ciebie? – zapytała go.
- W
porządku. – odpowiedział sucho.
- Dlaczego
ze mną nie rozmawiasz? – zadała kolejne pytanie.
- Bo nie
chce. Udanej pracy. – skończył myć okno i wyszedł z pokoju.
Dziewczyna cichutko westchnęła.
Nie sądziła, że po zerwaniu to wszystko będzie takie ciężkie. Znów zatopiła się
w myślach i resztę pracy zrobiła bardzo mechanicznie.
Koło godziny dwudziestej
trzeciej wszyscy zebrali się w kuchni. Na ich twarzach widać było zmęczenie.
Nie dość, że od rana normalnie uczestniczyli w zajęciach, to jeszcze musieli
tyle zrobić w Norze. Ginny przygotowała dla nich kolorowe kanapki, na które
rzucili się ze smakiem. Obiecała też, że po nich pozmywa.
- No to ja
idę spać. – powiedział George. – Padam na twarz. Dobranoc.
- My też. –
dołączył się Ron z Harrym. – Do jutra.
Chwilę po nich wstał Fred i
wyszedł bez żadnego pożegnania. Nie zaszczycił siostry i byłej dziewczyny nawet
spojrzeniem.
-
Pomyślałabyś dwa miesiące temu, że tak to będzie wyglądać? – spytała przyjaciółkę
Ginny.
- Dwa
miesiące temu to ja byłam zakochaną do szaleństwa idiotką. – odpowiedziała jej.
- Hej
Hermiono. – Panna Granger popatrzyła Rudej w oczy. – Przepraszam. – dziewczyna zdziwiła
się.
- Za co? –
spytała.
- To przez
nas zerwałaś z Fredem. Tak nam strasznie ciebie brakowało, że wtedy myśleliśmy,
że ultimatum to najlepsze rozwiązanie. Ale tak nie było.. Cierpiałaś.
- Nie ma o
czym mówić. Jest dobrze. – Hermiona zmusiła się do uśmiechu. – Dalej pomogę ci
sprzątać.
- Nie, nie
musisz. – uśmiechnęła się Ginny. – Idź spać. Widać, że jesteś zmęczona.
- Dobrze,
ale wyjdę jeszcze na chwilę na dwór.
- W
porządku. To do jutra.
- Dobranoc. –
pożegnały się i Hermiona wyszła z Nory.
Udała się do ogrodu, który
świecił teraz pustkami. Nie było ani jednego gnoma. W ziemię wbity był zapalony
pal. Dziewczyna usiadła na ławeczce i łzy spłynęły jej po policzkach. Nie miała
za złe przyjaciołom, że wtedy tak postąpili. W końcu sama namieszała. To ona
zrobiła nadzieję Ronomi. Sama była sobie winna.
Nagle za sobą usłyszała kroki.
Nie odwróciła się. Była pewna, że to Ginny. W końcu reszta poszła na górę i
pewnie już śpią.
- Nie
przeszkadzam? – usłyszała męski głos i po chwili sobaczyła obok siebie Freda.
- Ni-ie. –
zająknęła się.
-
Przepraszam Hermiono. – powiedział cicho. – Przepraszam, że przez ostatni czas
tak się zachowywałem, że traktowałem cię jak powietrze. Myślałem, że tak będzie
łatwiej, że dzięki temu zapomnę, jak dobrze mi się z tobą zawsze rozmawiało.
Nie udało się. Jestem idiotą, wiem. Ale może będziesz mogła spełnić moją
prośbę?
- Jaką
prośbę? – dziewczyna kolejny raz tego wieczoru była zdziwiona.
- Bądź znów
moją przyjaciółką. – powiedział jeszcze ciszej, a Hermiona przez łzy
uśmiechnęła się delikatnie do niego.
Dziś kończę dwadzieścia lat i postanowiłam zrobić sobie i Wam prezent z okazji moich urodzin. Wracam :) Może bez wielkiego przytupu, ale wszystko w swoim czasie. Już niedługo (obiecuję!) kolejny rozdział. Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam!
maja.