Wiadomości, dla Was


wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 30.


                Późnym piątkowym popołudniem Weasleyowie razem z Harrym i Hermioną zebrali się w gabinecie Dubledore’a. Stamtąd za pomocą Proszku Fiuu mieli udać się do Nory. Nie było z nimi Jasmine, ponieważ musiała zostać na noc w zamku i miała do nich dołączyć dopiero jutro.
                Panna Granger i Ginny były bardzo podekscytowane. Uwielbiały takie imprezy. Dla Hermiony miał to być pierwszy czarodziejski ślub, w którym miała uczestniczyć. Zastanawiała się czy będzie on podobny do tych, które odbywają się w mugolskim świecie. Czy będzie kościół, biała suknia, obrączki, kwiaty. Przyjaciółka opowiadała jej co nieco, o weselu bardzo dalekiego kuzyna, na którym była, jednak starsza Gryfonka nie mogła się doczekać, aż zobaczy wszystko na własne oczy.               
                Dziewczyny jako pierwsze weszły do kominka i pierwsze przywitały się z Molly i Arturem, którzy czekali na nie po drugiej stronie. Następnie przybył Ron z Harrym, później George i na końcu drugi bliźniak. Fred, gdy tylko wyskoczył z płomieni od razu chciał się udać do swojego pokoju. Jednak zatrzymała go jego mama.
- Fred! – krzyknęła. – Jak ty wyglądasz?!
                Wszyscy odwrócili się w stronę chłopaka. Wydawać by się mogło, że wygląda jak zawsze, ale nikomu nigdy nie udało się okłamać Pani Weasley. Miał podkrążone oczy, był niedbale ubrany, jakiś taki zmarnowany. Trudno się dziwić. W końcu nocy nie spędził w Wieży Gryffindoru, gdzie było jego miejsce, a w Pokoju Życzeń razem z paroma butelkami Ognistej Whisky.
- Normalnie wyglądam, mamo. – odpowiedział jej spokojnie.
- Właśnie widzę. – obejrzała go jeszcze raz cal po calu, od głowy aż po same stopy. – Później sobie z tobą porozmawiam. Teraz nie mam na to czasu. – powiedziała nerwowym głosem. – Dzieciaki! – wyrwała całą resztę z rozmyślań. – Mamy masę do zrobienia. Przydzieliłam wam zadania. Zanieście swoje rzeczy do pokoi, a później zbierzcie się w kuchni. Na stole zostawiłam kartkę. Zróbcie wszystko co tam jest napisane, a później idźcie spać. Jutro czeka nas ciężki dzień. – mówiła bardzo szybko, widać było, że się spieszy. – Rozumiecie wszystko? –pokiwali głowami. – No to idę.
- Ale gdzie ty idziesz mamo? – zawołała do odchodzącej już Molly, Ginny.
- Na Pokątną z tatą. Musimy coś jeszcze załatwić. Nie zapomnijcie zjeść kolacji, nie czekajcie na nas. – powiedziała i wyszła.
                Przyjaciele popatrzyli po sobie. Wiedzieli, że Pani Weasley nie żartowała. W myślach Rona już zakwitła myśl o długiej liście zadań do zrobienia. George był załamany, ponieważ chciał nadrobić trochę ze swoimi eksperymentami. Miał też nadzieję, że jakoś namówi do pracy Freda, z którym nie rozmawiał od dobrych paru tygodni. A wychodzi na to, że nie zdąży nic kompletnie zrobić, przez swoją mamę.
- Dobra, nie stójmy tak. – odezwała się głośno Hermiona. – Zanieśmy rzeczy na górę i za dziesięć minut w kuchni.
                Rozeszli się. Bliźniak podążył za Fredem w stronę ich pokoju. Gdy weszli na górę, Georga ścisnęło coś w środku. Wszystko tu było takie znajome, wiązało się z licznym wspomnieniami, pięknymi chwilami, które spędzali razem. A teraz to wszystko zniknęło. Byli sobie obcy.
- Fred? – zagadnął brata George. Chłopak jednak nie odpowiedział. – Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Po co? – odpowiedział Rudzielec, szukając czegoś w szafie.
- Jesteśmy braćmi.
- Tylko na papierze. – Fred podniósł głowę i popatrzył zimno w oczy bliźniaka.
- O czym ty mówisz? – zdenerwował się George.
- O to, że przestałem nim być, kiedy uwierzyłeś Jasmine zamiast mnie. – ruszył w stronę drzwi i otworzył. – Ale to już nie ma żadnego znaczenia. – zatrzasnął je za sobą i George usłyszał jedynie jego kroki na schodach.
                Chłopaka jeszcze bardziej ścisnęło w sercu. Żałował wszystkich słów, które powiedział wtedy bratu. Tego, że go nienawidzi, że się mści, zazdrości. Mówił to bez zastanowienia, bez pomyślenia. Był wściekły, nie myślał logicznie. Ale był pewny, że to niemożliwe, żeby Jasmine go zdradziła. Na dodatek z Mattem. Byli tylko przyjaciółmi. Poza tym dziewczyna była pewna, że Fred chce ich skłócić, bo chce mieć brata tylko dla siebie. A kazał jej powiedzieć, że po balu niby całowała się z Puchonem. A to na pewno nie miało miejsca. Ufam Jasmine. – powiedział do siebie. – I kocham ją. Najmocniej na świecie. – dodał, wstał i udał się do kuchni.
                Tam czekali na niego już wszyscy. Ginny stała z kartką w ręku i z dość niemrawą miną.
- No to co mamy robić? – spytał Harry.
- Tu jest napisane, że Ron ma posprzątać wszystkie trzy łazienki. – powiedziała Ruda.
- Co? – krzyknął jej brat. – Dlaczego ja? Niech ktoś inny to zrobi.
- Nie. – odpowiedziała mu. – Tu jest napisane, że ty masz to zrobić. Tylko nie zapomnij później umyć rąk. – zaśmiała się.
- Wal się.. – mruknął pod nosem Weasley.
- Dobra czytam dalej. George i Harry na dwór do odgnomiania.
- Przecież jest ciemno! – rzucił Wybraniec.
- Mamy pochodnie. – powiedział bliźniak. – Spoko stary, pójdzie nam raz dwa. Lepsze to niż łazienki. – klepnął przyjaciela w ramię.
- A do tego jeszcze macie zrobić porządek w kurniku. – dodała, a Ron uśmiechnął się tryumfalnie.
- Chyba sobie żartujesz?! – chłopak był wkurzony.
- Nie. Patrz. Tu to jest. – podszedł do niej i jedyne, co mógł zrobić, to wzruszyć ramionami. – Dobra dalej.. Fred umyć okna na drugim, trzecim i czwartym piętrze, a Hermiona we  wszystkich pokojach zmienić pościel.
- Okej. – Panna Granger uśmiechnęła się, nie było źle.
- A dla mnie została kuchnia. – zakończyła Ginny. – Zrobię też kolację, więc jak skończycie to przyjdźcie tu. A teraz do pracy. – klasnęła w dłonie.
- Najmłodsza a tak się rządzi. – westchnął George.
- Słyszałam to! – krzyknęła dziewczyna, na co bliźniak jedynie się zaśmiał.
                Hermiona zaczęła swoją pracę od ostatniego piętra Nory. Nie było to ciężkie zadanie, więc robiła wszystko ze spokojem, uśmiechem i jak zwykle ogromną dokładnością. Zastanawiała się, czy dobrze postąpiła, że nie dała szansy Puchonowi. Przecież on chciał ją tylko poznać, a ona od razu powiedziała stanowcze nie. Prawda była taka, że nadal kochała Freda. Myślała o nim często, zwłaszcza nocami. Wiedziała, że nie warto. Że chłopak miał po niej masę innych, ale nie potrafiła o nim zapomnieć. Dlatego właściwie nie umówiła się z Mattem. Poza tym nie miała szczęścia do związków. Zarówno ten z bliźniakiem, jak i ten z Peterem zakończyły się w głośnym hukiem.
                Szatynka weszła do kolejnego pokoju. Była tak zajęta swoimi myślami, że nawet nie zauważyła, że przy oknie stoi Fred ze ścierką w ręku. Jak w każdym pomieszczeniu podeszła do łóżka, zaczęła ściągać brudną pościel i składać ją w kostkę.
- Jak zwykle dokładna. – odezwał się bliźniak, na co ona aż podskoczyła ze strachu.
- Jej Fred. Kiedy ty tu wszedłeś? Nie zauważyłam cię.
- Byłem tu pierwszy. – zaśmiał się i przez chwilę wyglądał, jak ten stary Fred. Po chwili wróciła jednak ta zimna twarz.
- Co u Ciebie? – zapytała go.
- W porządku. – odpowiedział sucho.
- Dlaczego ze mną nie rozmawiasz? – zadała kolejne pytanie.
- Bo nie chce. Udanej pracy. – skończył myć okno i wyszedł z pokoju.
                Dziewczyna cichutko westchnęła. Nie sądziła, że po zerwaniu to wszystko będzie takie ciężkie. Znów zatopiła się w myślach i resztę pracy zrobiła bardzo mechanicznie.
                Koło godziny dwudziestej trzeciej wszyscy zebrali się w kuchni. Na ich twarzach widać było zmęczenie. Nie dość, że od rana normalnie uczestniczyli w zajęciach, to jeszcze musieli tyle zrobić w Norze. Ginny przygotowała dla nich kolorowe kanapki, na które rzucili się ze smakiem. Obiecała też, że po nich pozmywa.
- No to ja idę spać. – powiedział George. – Padam na twarz. Dobranoc.
- My też. – dołączył się Ron z Harrym. – Do jutra.
                Chwilę po nich wstał Fred i wyszedł bez żadnego pożegnania. Nie zaszczycił siostry i byłej dziewczyny nawet spojrzeniem.
- Pomyślałabyś dwa miesiące temu, że tak to będzie wyglądać? – spytała przyjaciółkę Ginny.
- Dwa miesiące temu to ja byłam zakochaną do szaleństwa idiotką. – odpowiedziała jej.
- Hej Hermiono. – Panna Granger popatrzyła Rudej w oczy. – Przepraszam. – dziewczyna zdziwiła się.
- Za co? – spytała.
- To przez nas zerwałaś z Fredem. Tak nam strasznie ciebie brakowało, że wtedy myśleliśmy, że ultimatum to najlepsze rozwiązanie. Ale tak nie było.. Cierpiałaś.
- Nie ma o czym mówić. Jest dobrze. – Hermiona zmusiła się do uśmiechu. – Dalej pomogę ci sprzątać.
- Nie, nie musisz. – uśmiechnęła się Ginny. – Idź spać. Widać, że jesteś zmęczona.
- Dobrze, ale wyjdę jeszcze na chwilę na dwór.
- W porządku. To do jutra.
- Dobranoc. – pożegnały się i Hermiona wyszła z Nory.
                Udała się do ogrodu, który świecił teraz pustkami. Nie było ani jednego gnoma. W ziemię wbity był zapalony pal. Dziewczyna usiadła na ławeczce i łzy spłynęły jej po policzkach. Nie miała za złe przyjaciołom, że wtedy tak postąpili. W końcu sama namieszała. To ona zrobiła nadzieję Ronomi. Sama była sobie winna.
                Nagle za sobą usłyszała kroki. Nie odwróciła się. Była pewna, że to Ginny. W końcu reszta poszła na górę i pewnie już śpią.
- Nie przeszkadzam? – usłyszała męski głos i po chwili sobaczyła obok siebie Freda.
- Ni-ie. – zająknęła się.
- Przepraszam Hermiono. – powiedział cicho. – Przepraszam, że przez ostatni czas tak się zachowywałem, że traktowałem cię jak powietrze. Myślałem, że tak będzie łatwiej, że dzięki temu zapomnę, jak dobrze mi się z tobą zawsze rozmawiało. Nie udało się. Jestem idiotą, wiem. Ale może będziesz mogła spełnić moją prośbę?
- Jaką prośbę? – dziewczyna kolejny raz tego wieczoru była zdziwiona.
- Bądź znów moją przyjaciółką. – powiedział jeszcze ciszej, a Hermiona przez łzy uśmiechnęła się delikatnie do niego.


Dziś kończę dwadzieścia lat i postanowiłam zrobić sobie i Wam prezent z okazji moich urodzin. Wracam :) Może bez wielkiego przytupu, ale wszystko w swoim czasie. Już niedługo (obiecuję!) kolejny rozdział. Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam!

maja.